Codziennie z moją teściową: jak zamieniła moje życie w piekło

twojacena.pl 1 dzień temu

Dziennik osobisty

Życie z teściową: jak zamieniła moje życie w piekło

Gdy Krzysztof i ja wzięliśmy ślub, naszą pierwszą i jak sądziłam wtedy, najmądrzejszą decyzją było zamieszkać z dala od rodziców. On pracował jako inżynier w prestiżowej firmie, a ja zainwestowałam swoją część ze sprzedaży mieszkania babci w kredyt hipoteczny. Zaczęliśmy budować swoje gniazdko, marząc o spokoju, cieple i małej rodzinie. Któż by pomyślał, iż jego mama wprowadzi się tam razem z nami

Fizycznie nie mieszkała pod naszym dachem. A jednak była wszędzie: w każdym gniazdku elektrycznym, szafce, łyżce. Żadna decyzja czy to o czajniku, zasłonach, czy choćby o zwykłym dywaniku łazienkowym nie umykała jej uwadze.

Gdy tylko wspomniałam o wymianie firanek, pojawiała się natychmiast, uzbrojona w segregatory, katalogi i niekończące się rady. Na święta pisała scenariusze, jakbyśmy brali udział w konkursie teatralnym. Pewnego razu zaplanowaliśmy sylwestra w górskim pensjonacie z przyjaciółmi. Wszystko było zarezerwowane, zakupy zrobione, transport zorganizowany. Ale ona urządziła taki spektakl, iż sam Stanisławski byłby pod wrażeniem. Łzy, wyrzuty, lamenty: Taki wyjątkowy wieczór, a wy porzucacie własną matkę!. Efekt? Zostaliśmy w domu, pieniądze poszły na marne, a ona, jak cesarzowa w fotelu, krytykowała artystów w telewizji.

Gdy w końcu zaszłam w ciążę, z Krzysztofem postanowiliśmy przerobić pokój gościnny na pokój dziecięcy. Ledwie o tym wspomnieliśmy Następnego ranka stała w drzwiach z dwoma robotnikami i rulonami tapety pod pachą. Nie zdążyłam otworzyć ust remont już się rozpoczął. Według jej planów. W jej kolorach. Z jej wizją. A ja stałam tam, we własnym domu, czując się jak intruz.

Sto razy mówiłam mężowi, iż to za dużo, iż nie czuję się u siebie, iż chcę sama wybierać swoje rzeczy od tapety po zmywak. Ale zawsze słyszałam to samo: Mama chce tylko pomóc. Ma dobry gust. To wszystko z miłości. A moja miłość? Moje pragnienia? Mój gust? Czy to wszystko nic nie znaczy, tylko dlatego iż nie urodziłam takiego wspaniałego syna?

I oto apogeum. Pewnego dnia zjawiła się z triumfalną miną: Krzysztof i ja jedziemy na wakacje. Do Grecji. Muszę odpocząć, dźwigam na swoich barkach cały świat. Stałam tam, w siódmym miesiącu ciąży, bez słowa. Mój mąż tylko bąkał, iż nie może jej zostawić samej. Więc postawiłam sprawę jasno: jeżeli pojedzie z nią, może zapomnieć, iż ma żonę.

Efekt? Wpadła do nas z krzykiem, iż jestem zazdrosna. Że to ona urodziła mojego męża i go wychowała, a ja jestem niewdzięcznicą. Że nie mogę pojechać, bo mam wielki brzuch, a teraz odbieram jej szansę na odrobinę wytchnienia po tym niewdzięcznym życiu. w uproszczeniu ona robi wszystko dla nas, a my

Nie wiem już, co jest słuszne. Jestem wyczerpana życiem we trójkę w małżeństwie dla dwojga. Nie chcę wojny, ale nie mogę też tego zaakceptować. Czuję, jak znikam jako kobieta, żona, przyszła matka. Boję się, iż gdy dziecko przyjdzie na świat, ona wybierze nie tylko pieluchy, ale i imię, szkołę, przyjaciół

Dziewczyny, macie jakieś rady, jak przetrwać z teściową z krwi i kości? Czy to już przegrana sprawa i powinnam się po prostu pogodzić z tym, iż będzie tu do końca jak cień, jak głos z offu, zawsze głośniejszy od mojego?

Mówcie wszystko. Nie wiem już, jak walczyć z tym cyrkiem.

Idź do oryginalnego materiału