Twórczyni cyfrowa Milena Bijata, która jak zapewnia, pokazuje w swoich mediach społecznościowych "macierzyństwo bez lukru", niedawno zamieściła na Instagramie nagranie, którym wzbudziła sporą dyskusję wśród internautów. Autorka rolki zachęciła obserwatorów do podzielenia się słowami, które były przekręcane przez ich dzieci i na stałe weszły do rodzinnego słownika. W jej przypadku takim słowem był "paganos", który najprawdopodobniej oznaczał kabanosa. Pod jej rolką pojawiło się ponad 500 komentarzy.
Córka koleżanki opowiadała mamie, że w przedszkolu odwiedził ich ten zielony gnój (grinch)
- napisała jedna z komentujących. Kolejna wyznała, że "pitol" to pilot do telewizora. "Ulubione użycie w zdaniu: Mama siadła na pitola! Naprawdę staraliśmy się zachować poważne miny, ale ostatecznie polegliśmy". Pojawiała się też kolejna historia, a jej autorka wyznaje, że niektóre z nowo utworzonych przez dzieci słów na stałe weszły do rodzinnego kanonu. "Moja cioteczna siostra zamiast ślimak mówiła 'śmylak' i tak cała rodzina mówi już od 20 lat, a chrześnica na konia wołała 'pitataj' i to słowo też zostało z nami".
Jedna z internautek przyznała, że odkrycie słowa, którego używały jej córki, trwało kilka miesięcy. "Mam córki bliźniaczki, które koniecznie chciały jakieś 'kulemby'. Za żadne skarby nie mogliśmy dojść, o co chodzi. Pokazywaliśmy palcem: - To dać? - Nie. I tak za każdym razem. Trwało to może kilka miesięcy, zanim poznaliśmy sekret słowa 'kulemba'. W trakcie reklam telewizyjnych jedna z córek pokazała i mówi: O! 'Kulemba'. Okazało się, że to chodzi... o królewnę. Do dnia dzisiejszego zdarza się nam mówić do nich 'kulemby', dziewczynki mają 15 lat" - opowiadała rozbawiona internautka.
Zapytaliśmy rodziców, jakie słówka ich dzieci przekręcały, gdy były małe. Okazało się, że każdy miał w zanadrzu przynajmniej kilka zabawnych opowieści z tym związanych.
Syn mówi "chrupnik" zamiast krupnik, "kordła", a nie kołdra i "Erłopa" zamiast Europa. Było tego mnóstwo, wszyscy mi mówili, żeby zapisywać. Nie robiłam tego, bo byłam przekonana, że przecież to takie zabawne, że na pewno nie zapomnę.
- mówi Aneta - Niestety nie zapisałam i faktycznie, wiele tych słówek już zapomniałam. Teraz bardzo tego żałuję.
Iza ma specjalne miejsce w notatniku, w którym notuje każde nowe przekręcone słówko. Dzięki temu, w ciągu chwili jest w stanie ich przesłać całe mnóstwo. Najciekawsze z nich to:
Syn Rozalii poprosił pewnego dnia, żeby dała mu "okiełek". - Miał jakieś dwa latka, ogólnie już ładnie wtedy mówił. Nie mogliśmy z mężem zrozumieć, o co prosi i było to dla nas dość dziwne. Myśleliśmy, że to coś słodkiego, mąż obstawiał, że kamyczek. Dopiero po kilku dniach syn, gdy znalazł na biurku ten przedmiot, przybiegł do nas, wołając "mama, tata, o to, to okiełek". Okazało się, że to był... ołówek. W życiu byśmy sami na to nie wpadli.
Mój chrześniak nie mówił pajęczynka, tylko pajontynka. Do dziś na spotkaniach rodzinnych, jak ktoś zobaczy pajęczynę, to wola, patrzcie pajontynka. Uważam, że to taka urocza nazwa
- powiedziała Ula. - Myślę, że warto zapisywać te nazwy, bo później miło je można powspominać - dodała.
Czy Twoje dziecko również przekręcało słowa? Może było to powodem zabawnych sytuacji? Napisz do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniam anonimowość.