Hobby horsing odchodzi do lamusa. Popularność zyskuje hobby dogging. "Niewidzialny pies nie ciągnie"

gazeta.pl 1 godzina temu
Hobby horsing to dyscyplina sportowa, która jakiś czas temu stała się prawdziwym hitem wśród młodzieży. Polega na symulowaniu zawodów jeździeckich. Uczestnicy "jeżdżą" na nieprawdziwych rumakach. Są organizowane zawody i różnego rodzaju konkursy. Tak, jak w przypadku prawdziwej jazdy konnej. Jednak okazuje się, iż hobby horsing powoli odchodzi do lamusa, a jego miejsce zajmuje wyprowadzenie niewidzialnych psów. Mowa oczywiście o hobby dogging.
Do niedawna hobby horsing w Polsce był uznawany za fanaberię. No bo jak można udawać, iż się jeździ na koniu, bez konia? Z biegiem czasu zyskał on na popularności, a to głównie za sprawą mediów społecznościowych. Na TikToku filmiki z treningów, zarówno tych w halach sportowych, jak i na łonie natury, mają miliony wyświetleń. Jednak jak to bywa z większością trendów - gwałtownie przestają być modne. Hobby horsing powoli odchodzi do lamusa, a jego miejsce zajmuje hobby dogging, czyli wyprowadzanie niewidzialnego psa na smyczy. Tu nie potrzeba drogich akcesoriów i specjalnego sprzętu. Wystarczy smycz i można wychodzić na spacer.

REKLAMA







Zobacz wideo Prezydent Argentyny, Javier Milei, cieszy się wsparciem niekonwencjonalnych doradców



Hobby dogging, czyli nowa moda wdziera się także i do nas
Spacer ze smyczą, ale bez psa? Pewnie wielu z nas uzna to za coś niedorzecznego, ale okazuje się, iż coraz więcej jest entuzjastów tego dość wyjątkowego zajęcia. Nie ma bałaganu, kłębków sierści, zniszczonych mebli, szczekania i konieczności odwiedzania weterynarza. Co ważne - na tego typu rozrywkę decydują się także osoby, które bardzo chciałaby mieć swojego pupila, ale z różnych względów nie mogą sobie na to pozwolić (alergie, czy choćby względy socjalne). Hobby dogging jest jednak stosunkowo młodą "dyscypliną sportową", która co interesujące zrodziła się w czasie wieczornego spotkania w barze. Grupa przyjaciół rozmawiała o fenomenie wyprowadzania psów, bez psów.
Zaczęło się od satyry, jedno pociągnęło drugie i nagle powiedziałam do znajomego, który śmiał się z takich osób: Przestań, wcale nie uważam tego pomysłu za zły. Wszyscy patrzyli na mnie i myśleli, iż zwariowałam. Ale ja powiedziałam: Tak, to prawda!. Bo wszyscy narzekają, a każdy znany treser psów mówi: Problem jest po drugiej stronie smyczy. Ale co z tym się robi? Nic! Ludzie szarpią psy, zwierzęta są kompletnie przytłoczone. I wtedy wpadłam na pomysł: zanim zaczną doprowadzać zwierzęta do szaleństwa, powinni najpierw nauczyć się sami jak wydawać adekwatne komendy i jak prawidłowo trzymać smycz. Tak właśnie zrodził się pomysł na treningi psów, ale bez psów
- opowiada trenerka Barbara Gerlinger w rozmowie z niemieckojęzycznym portalem zdfheute.de. To ona jako pierwsza postanowiła zorganizować kurs "Hobby Dogging", a unikatowym aspektem tego dość osobliwego trendu jest to, iż pies istnieje tylko w wyobraźni. - Niewidzialny pies nie ciągnie smyczy, nie brudzi wykładziny, nie zostawia kłębków sierści. To jednak nie oznacza, iż nie trzeba tu się przykładać. Ja uważam, iż najpierw trzeba nauczyć się chodzić ze smyczą - dodaje kobieta.






"Hop! Hop! Hop!"
Przy nowym trendzie, jakim jest hobby dogging nie brakuje drwiących uśmieszków i kpiących komentarzy, jednak trenerka psów Barbara Gerlinger po prostu ignoruje je wszystkie. Mówi poważnie - i projektuje własne tory do hobby doggingu: z pachołkami, przeszkodami i sporą dawką wyobraźni. "Hop! Hop! Hop!" woła 65-latka, gdy jej uczestnicy przeskakują przez małe tyczki na wzmocnionych smyczach. Po dobrze wykonanym zadaniu są też pochwały. Uczestnicy poklepują się po stopach, sięgając do kieszeni po wyimaginowane smakołyki. "Fair! Brawo!". Prawie słychać wyimaginowane sapanie.
W przypadku hobby doggingu ważne jest również to, by mieć odpowiednią smycz. Ta została zaprojektowana na potrzeby tego sportu przez samą Barbarę Gerlinger. - Te zwykłe nie będą działać. Tu muszą być takie lekko wygięte i trzeba trzymać je cały czas przed sobą. Uczestnicy zajęć przybywają na pole, ustawiają się w szeregu i zaczynamy, tak, jak z prawdziwymi psami. Prowadzę ich i mówię: Biegnij dookoła, skup się na psie, zachowaj dystans - dopowiada w rozmowie.



W sieci można znaleźć wiele filmików pokazujących pasjonatów tego nowego zajęcia. Wielu osobom, zwłaszcza dorosłym, ciężko jest zrozumieć sens tej zabawy. Czy jednak naprawdę musimy ją rozumieć? Może w tym przypadku wystarczy akceptacja dla odrobiny ruchu, czy czasem choćby tęsknoty za zmarłym pupilem. - Uczestnikami moich zajęć są dorosłe osoby, które np. straciły ukochanego psa i nie mogą pogodzić się z jego odejście, Brakuje im tych spacerów, więc przychodzą tu, by jeszcze raz móc go zawołać, czy podać ulubiony smakołyk - zaznacza Gelinger.
A Ty? Co myślisz o nowym trendzie? Daj znać w komentarzu lub napisz: anita.skotarczak@grupagazeta.pl.
Idź do oryginalnego materiału