Ile kieszonkowego rodzice dają dzieciom? "Między 300 a 400 zł. Nie żałujemy im"

gazeta.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: shutterstock.com/tomeqs


Jedni wyznaczają wypłacaną regularnie kwotę i się tego trzymają. Inni są bardziej elastyczni - dają dziecku tyle pieniędzy, ile chce (pod warunkiem, iż nie przesadza). Jeszcze inni w ogóle nie dają kieszonkowego, a zaspokajają bieżące potrzeby pociechy.
Kieszonkowe jest bardzo ważne dla dzieci. I nie chodzi tu wyłącznie o to, iż mają swoje pieniądze, które mogą wydać, na co chcą. Regularne wypłacanie kieszonkowego dziecku przyczynia się do budowania zaufania między nim a rodzicem. Córka lub syn wiedzą, iż mogą liczyć na dorosłego, bo ten dotrzymuje obietnicy. Te kilkadziesiąt złotych jest doskonałym narzędziem do nauki oszczędzania i planowania swoich dziecięcych wydatków. Daje dziecku poczucie sprawczości, pozwala podejmować samodzielne decyzje, a także uczyć się na własnych błędach.


REKLAMA


Zobacz wideo Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"


Bez ustalonej kwoty
- Moje dzieci nie dostają kieszonkowego w tradycyjnym rozumieniu. Po prostu, kiedy czegoś potrzebują, a zdecydowanie częściej nie potrzebują, ale czegoś bardzo chcą, przychodzą do mnie lub idą do swojego taty i o tym mówią. Gdy uznamy, iż to dobry pomysł, a kwota nie jest wygórowana, dajemy im pieniądze lub kupujemy to, czego chcą - mówi w rozmowie z eDziecko Olga (nazwisko do wiadomości redakcji). - Nie są to częste zakupy, czasem coś słodkiego, jakaś zabawka, koszulka z modnym motywem etc. Myślę, iż kosztuje nas to między 300, a 400 zł miesięcznie. Nie żałujemy na dzieci, ale też nie mamy pieniędzy jak lodu i nie możemy przesadzać - dodaje.


- Mój dziesięcioletni syn dostaje na swoje potrzeby 200 zł miesięcznie. Wcześniej dostawał całą kwotę pierwszego dnia miesiąca, teraz dajemy mu po 50 zł tygodniowo. Sam uznał, iż to lepszy pomysł, bo dzięki temu nie wydaje wszystkiego na raz. pozostało mały, nie potrafi gospodarować pieniędzmi i czasem w sklepie daje się ponieść fantazji - mówi Kasia (nazwisko do wiadomości redakcji). - Nie sądzę, żeby 200 zł to było za dużo. Przy obecnych cenach, dwa razy pójdzie na lody, dwa razy do szkolnego sklepiku i to jest cały jego tygodniowy budżet - dodaje.
- Nie dajemy jeszcze synkowi kieszonkowego. Ma 6 lat i zrezygnowaliśmy z tego pomysłu, gdy kilka razy wydał wszystko w pierwszym sklepie, jaki napotkał. Oczywiście na słodycze. Szlag mnie trafiał, gdy na to patrzyłam. Stwierdziliśmy, iż pozostało za mały. Może za rok - mówi Iwona (nazwisko do wiadomości redakcji).


"Tata, daj blika"
- Daję córce 100 zł tygodniowo. Ona oczywiście by chciała więcej, ale ja uważam, iż to wystarczy. Zapewniam jej wszystko, czego potrzebuje, a te pieniądze są na jej wydatki i mi nic do tego. Jej tata, a mój były mąż nie żałuje jej pieniędzy i ciągle coś tam jej daje. Młoda nauczyła się ostatnio dzwonić do niego ze sklepu z prośbą: "Tata daj blika" i dzięki temu może robić zakupy na jego koszt - mówi Dorota (nazwisko do wiadomości redakcji). - Przesadzamy? Pomyśli tak tylko ktoś, kto nie ma nastoletniej córki - śmieje się.


- Nasz syn ma 13 lat. Nie dostaje od nas kieszonkowego, ale co miesiąc przelewamy mu na konto pełną sumę ze świadczenia 800 plus. Te pieniądze mają mu starczać na wszystkie jego wydatki - komiksy, które czyta nałogowo, jedzenie na mieście, kino etc. - mówi Rafał (nazwisko do wiadomości redakcji). - gwałtownie okazało się, ze aż tyle nie potrzebuje i część odkłada. Bardzo mnie to cieszy - dodaje.A ty? Dajesz regularnie pieniądze swojemu dziecku? Daj znać w komentarzu.
Idź do oryginalnego materiału