Maciej Makselon to polonista, redaktor literacki i wykładowca akademicki. Ostatnio opowiedział na swoim Facebooku o tym, co przydarzyło mu się podczas ostatniej podróży pociągiem. Nie ma wątpliwości, iż doświadczył "podróżniczego cudu", przynajmniej w oczach niektórych współpasażerów.
REKLAMA
Zobacz wideo Triki, które pomogą wam zaoszczędzić pieniądze przy planowaniu wakacji. W te dni kupuj bilety [MAMY CZAS]
Makselon podróżował w jednym przedziale z matką i jej synkiem. A maluch, jak to maluch - nudził się i próbował spożytkować swoją energię. Wybierał dość kreatywne sposoby.
(...) matka (jego, nie moja) co chwilę krzyczy do niego 'Kordianek! Kordianek! Kordianek, przestań mi wchodzić na głowę!' Dodam od razu, iż to 'wchodzenie na głowę' nie jest tu figurą retoryczną. Młody po prostu cały czas próbuje się wspiąć na matczyną czaszkę, co osobiście uważam za piękną historię o konsekwencjach życiowych wyborów. Nie można nazwać syna 'Kordian', a potem dziwić się, iż on czuje imperatyw wspinania się
- napisał dość humorystycznie polonista. "W PKP nie ma przecież choćby wi-fi (znaczy jest, ale nie działa), a co dopiero Mont Blanc, więc chyba logiczne, iż kreatywny młody wspina się na Mont Maman" - dodał.
Pociągowo-świąteczny cud. Nie do wiary, jak zachowała się obca kobieta
Głośne dzieci w środkach komunikacji to dość częsty widok. Tak samo jak dorośli, którzy ściągają skarpety w samolotach albo puszczają muzykę z telefonów, żyjąc w przekonaniu, iż wszyscy pragną jej słuchać. Niestety w przypadku najmłodszych pada też najwięcej nieprzyjemnych komentarzy. Matka z dzieckiem, to przecież łatwy obiekt do ataku. W tym przypadku wydarzyło się coś zupełnie innego. Sam autor wpisu nazwał zdarzenie "cudem". Nieznajoma kobieta, która była świadkiem tego, jak dziecko się nudzi w pociągu, nie tylko nie zrobiła maluchowi i jego mamie wyrzutów, ale postanowiła zająć malucha.
Pani nie zaczyna ich upominać/pouczać/łajać, ale wyciąga z plecaka patyczki, sznurek, zielone skrawki papieru i rolki dwustronnej taśmy. I pyta mamę młodego wspinacza, czy to nie jest przypadkiem czas na zajęcia z artystycznego rękodzieła. Bo jej się wydaje, iż należy teraz zrobić choinkę
- opisał Makselon. "Mamie momentalnie szklą się oczy, Kordianowi tak samo gwałtownie rozbłyskują podnieceniem. Ja zbieram szczękę z podłogi, ktoś obok zakrywa usta, konduktorowi uśmiech zaraz rozsadzi policzki. (...) PS. pół wagonu robi właśnie choinki. Ja stukam w klawisze - dodał.
Jego historia poruszyła wiele osób. Post skomentowano ponad 150 razy, kilkuset użytkowników zdecydowało się go także udostępnić. "Piękna opowieść. Drodzy Państwo, więcej wyrozumiałości dla dzieci. Są najwspanialszym cudem", "I tym się różni podjęcie działania od narzekania", "Ale story! Serce rośnie", "Fantastyczna historia", "No nic piękniejszego dziś nie przeczytam", "Nie każdy Mikołaj nosi czapkę" - pisali zachwyceni internauci.
Spotkaliście się z ciekawymi historiami z PKP/komunikacji miejskiej/samolotu itp.? Napiszcie do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniamy anonimowość.















