Katarzyna od dwóch godzin czekała w kolejce do baby Zofii. Ta znachorka była ostatnią nadzieją dla młodej kobiety.

newsempire24.com 2 dni temu

Dzisiaj znów siedzę w kolejce, tym razem u babci Zofii. To moja ostatnia nadzieja. Od kilku lat próbuję zajść w ciążę, ale bezskutecznie. “Wszystkie wyniki są w normie, nie widzę żadnych nieprawidłowości” – rozłożyła ręce lekarz. “Ale dlaczego więc nie mogę mieć dziecka? Musi być jakieś wyjaśnienie!” – pytałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. “Medycyna czasami jest bezradna. Może spróbuj kościoła?” – zasugerowała cicho doktor.

Z Wojtkiem jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. Mamy wszystko: stabilną sytuację materialną, własne mieszkanie w Warszawie, miłość i zrozumienie. Brakuje nam tylko jednego – dziecięcego śmiechu w naszym przestronnym domu.

Coraz częściej myślałam, iż padliśmy ofiarą jakiegoś przekleństwa. Po wizycie u ginekologa moje podejrzenia tylko się wzmocniły. “Kościół to dobrze, ale w twoim przypadku pomoże tylko znachorka!” – poradziła przyjaciółka, wręczając mi adres. “Jedź, nie ma na co czekać. Im szybciej, tym lepiej!”

W końcu przyszła moja kolej. Nieśmiało przekroczyłam próg małego domku. Ujrzałam przed sobą drobną, sympatyczną staruszkę w białej chustce i kolorowej sukience. Uśmiechnęłam się – wyobrażałam sobie, iż znachorka będzie straszna, przynajmniej z kłami i czarnym kotem na ramieniu.

“Witaj, córeczko! Usiądź tu, przy ikonie” – powiedziała łagodnym głosem.
“Proszę pani, mam taki problem…” – nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem.
“Wszystko wiem, kochanie. Pomogę, jak tylko mogę” – odparła spokojnie babcia Zofia.

Usiadłam posłusznie na miękkim krześle przy dużej ikonie Matki Boskiej. Staruszka zaczęła odmawiać modlitwy i wodzić świecą wokół mnie. Cały rytuał trwał około dwudziestu minut. Potem babcia Zofia usiadła naprzeciwko, biorąc mnie za rękę.

“Nie będziesz mogła urodzić. Musisz odpokutować przekleństwo, które ciąży na tobie od dzieciństwa” – powiedziała spokojnie.
“Jakie przekleństwo? Kto miałby mnie przeklinać? Nigdy nikomu nie zrobiłam nic złego…”
“Ty nie, ale twoja matka wzięła na siebie ciężki grzech, a ty teraz za niego płacisz” – wyjaśniła znachorka.
“To niesprawiedliwe! Mojej matki już dawno nie ma, dlaczego ja mam płacić za jej grzechy?”
“Takie są prawa wszechświata. Jesteśmy wobec nich bezsilni…”
“Czy pani mi pomoże?” – zapytałam pełna nadziei.
“Nie. Tu jestem bezradna. Gdybyś miała urok czy złe oko, ale to… nie” – pokręciła głową. “Musisz dowiedzieć się, przed kim zawiniła twoja matka, i spróbować odpokutować jej winę. Najważniejsze – módl się szczerze, nie tylko za siebie, ale i za swoich wrogów.”

Idź do oryginalnego materiału