**Dziennik Małgorzaty**
Mała Małgorzata nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego rodzice jej nie kochają. Ojciec irytował się jej obecnością, a matka wykonywała obowiązki opiekuńcze mechanicznie bardziej interesował ją nastrój męża niż córki.
Babcia od strony ojca, Natalia Mikołajewna, tłumaczyła, iż tata dużo pracuje, mama też, żeby Małgosia niczego jej nie brakowało. Do tego domowe obowiązki
Prawda wyszła na jaw, gdy Małgosia miała osiem lat i przypadkiem podsłuchała kłótnię rodziców.
Nino, znowu zupa przesolona! żachnął się ojciec. Nic porządnie zrobić nie potrafisz!
Mikołaju, co ty?! Przecież próbowałam, było w porządku broniła się matka.
U ciebie zawsze w porządku! A choćby syna urodzić nie dałaś! Faceci się ze mnie śmieją niedorajda!
Prawdopodobnie nikt się z niego nie śmiał był surowym mężczyzną, kierowcy ciężarówki, który wiele w życiu widział ale w jego głosie słychać było taką urazę i żal do żony z powodu córki, iż Małgosi zrobiło się wstyd.
Teraz zrozumiała, dlaczego rodzice wysyłali ją do babci, gdy ojciec wracał z trasy po prostu nie mógł patrzeć na niesyna.
U Natalii Mikołajewnej było dobrze. Uczyły się razem, gotowały, szyły ubrania Mimoto Małgosi było smutno, iż rodzice tak się zachowują.
Wkrótce po tej rozmowie Mikołaj i Nina oświadczyli, iż przeprowadzają się do dużego miasta.
Zastaliśmy się tutaj, chcemy czegoś nowego, może syn się urodzi w nowym miejscu zdecydował ojciec, a matka, jak zwykle, się zgodziła.
Tylko był jeden problem Małgosi nie chcieli zabrać ze sobą.
Zostaniesz z babcią, a potem cię zabierzemy wymamrotała matka, unikając wzroku.
I tak nie chcę z wami jechać! Lepiej mi z babcią! powiedziała dumnie Małgosia, choć serce ściskało jej się z bólu.
Ale co tam! Zostawała z kochającą babcią, przyjaciółmi i znajomymi nauczycielami.
A rodzice? Niech żyją, jak chcą ona już się o nich nie będzie martwić!
Gdy Małgosia skończyła dziesięć lat, Mikołaj i Nina doczekali się upragnionego syna jej brata Bartosza.
Ojciec uroczyście poinformował o tym przez wideorozmowę przez te lata ani razu nie odwiedzili Małgosi, matka dzwoniła rzadko, ojciec przesyłał pozdrowienia. Czasem przesyłali babci jakieś pieniądze, ale głównie utrzymywała wnuczkę sama.
Rok później matka nagle oświadczyła, iż Małgosia ma do nich dołączyć. Przyjechała osobiście.
No cóż, słoneczko szczebiotała. Teraz będziemy razem. W końcu poznasz brata
Nie chcę nigdzie jechać. Małgosia zmarszczyła brwi. Z babcią jest mi dobrze.
Nie marudź! Jesteś już duża, powinnaś pomagać matce.
Nino, zwolnij! wtrąciła się Natalia Mikołajewna. jeżeli chcesz zrobić z Małgosi darmową nianię, to się nie zgodzę!
To moja córka, sama się tym zajmę! warknęła matka.
Ale babci nie tak łatwo było zatrzymać:
Zgłoszę do opieki, iż porzuciliście dziecko! Pozbawią was praw rodzicielskich wstyd będzie po uszy!
Kłócili się dalej. O czym? Małgosia już nie słyszała babcia wysłała ją do sklepu ale matka więcej nie wspominała o przeprowadzce i wyjechała po dwóch dniach.
Przez następne dziesięć lat rodzice się nie pojawili. Małgosia skończyła szkołę, potem technikum i dzięki pomocy przyjaciela babci, Irenusza Filipowicza, dostała pracę jako księgowa w małej firmie.
Poznała kierowcę Wiesława, planowali ślub, ale musieli go przełożyć Natalii Mikołajewnej zabrakło.
Rodzice przyjechali na pogrzeb we dwoje. Bartosza zostawili u znajomych nie było po co dziecku uczestniczyć w smutnej uroczystości.
Małgosi było wszystko jedno kochała babcię i ta strata ją złamała.
Może dlatego nie od razu zrozumiała, o czym ojciec mówił przy stypie.
Ta-ak Mieszkanie zaniedbane rozglądał się. Dużo za nie nie dadzą.
Mikołaju matka spojrzała na niego z wyrzutem. Nie teraz
A co? Trzeba od razu załatwić sprawy. Musimy wracać Bartek sam.
Irenuszu, może polecisz jakiegoś pośrednika? Żeby się zajął sprzedażą.
Co chcesz sprzedać, Mikołaju? spytał Irenusz.
No jak to co? To mieszkanie. Bartkowi trzeba kupić lokum Oczywiście tych pieniędzy nie starczy na dobre mieszkanie w naszym mieście, ale na wkład spokojnie, a do osiemnastki spłacimy kredyt.
Zaplakana Małgosia obojętnie patrzyła przez okno.
Chcesz wyrzucić własną córkę na bruk? spytał Irenusz. Gdzie ona będzie mieszkać?
Przecież to już dorosła dziewczyna! machnął ręką ojciec. Niech wyjdzie za mąż, mąż ma ją utrzymać!
Hm westchnął przyjaciel babci. Natalia chyba miała rację co do ciebie Ale nic z tego, Mikołaju. Jest testament, prawnie sporządzony, i to mieszkanie należy tylko do Małgosi.
Ojciec zamilkł.
Więc babcia dała się omotać? rzucił w stronę Małgosi, która wreszcie włączyła się w rozmowę. No cóż! Zobaczymy testament można podważyć.
Natalia to przewidziała spokojnie odparł Irenusz. Pamiętaj, Mikołaju, nie dam ci skrzywdzić Małgosi.
Ojcu wystarczył dzień, by skonsultować się z prawnikiem i zrozumieć, iż prawo stoi po stronie córki.
Mógł próbować, ale to kosztowne, a sukces niepewny.
Małgosiu, sumienie masz? spróbował innego podejścia. Wyjdziesz za mąż, mąż cię utrzyma, a Bartkowi mieszkanie potrzebne to mężczyzna. Zrzeknij się spadku!
choćby nie myślę.
No to może zapłacimy ci Sto tysięcy Na wkład wystarczy, weźmiecie kredyt.
Nie chcę, i nie mam zamiaru z tobą gadać!
Ty mała!
jeżeli nie odejdziesz, wezwę policję.
Małgosia była zdecydowana speł









