Matematyczka już zaplanowała sobie urlop przed świętami. „Zero szacunku dla dzieci”

mamotoja.pl 12 godzin temu
Zdjęcie: Rodzice martwią się ciągłym odwoływaniem lekcji, fot. AdobeStock/LIGHTFIELD STUDIOS


Droga Redakcjo, mam już dość udawania, iż wszystko jest w porządku. Od początku roku szkolnego co chwilę słyszymy, iż lekcja odwołana, bo rada pedagogiczna, bo szkolenie, bo wycieczka innej klasy, bo ktoś nie ma zastępstwa. Dzieci wracają wcześniej do domu, a potem w dzienniku cisza i nikt nie nadrabia materiału. Niby drobiazg, niby jedna godzina, ale tych godzin zbiera się mnóstwo.

Teraz okazuje się, iż pani od matematyki zaplanowała urlop tydzień przed świętami. Ja rozumiem, iż nauczyciel też człowiek, też może się rozchorować, też ma rodzinę. Tyle iż tu nie chodzi o nagłą sytuację, tylko o planowany urlop w środku roku szkolnego. Dla mnie to jest po prostu brak szacunku dla dzieci.

Urlop nauczyciela w trakcie roku szkolnego rozbija naukę dzieci

Matematyka to nie jest przedmiot, który da się nadrobić w jeden wieczór. Moje dziecko ma sprawdziany, kartkówki, zadania domowe, a potem słyszę, iż przez tydzień nie będzie lekcji, bo pani przedłuża sobie święta. Tak to wygląda z perspektywy rodzica. Program i tak jest napięty, dzieci ledwo nadążają. Wystarczy kilka brakujących lekcji i zaczynają się zaległości, stres, korepetycje. I zgadnijcie, kto to potem sprząta. Rodzice wieczorami, po pracy, tłumacząc ułamki i równania, bo w szkole „nie było czasu”.

Najbardziej boli mnie to, iż nikt choćby nie próbuje udawać, iż to problem. Informacja przyszła jakby to była pogoda na jutro. A ja pytam: gdzie tu odpowiedzialność. Gdzie myślenie o tym, iż dzieci mają prawo do normalnej nauki.

Odwoływanie lekcji w szkołach stało się normą

Mam wrażenie, iż odwoływanie zajęć stało się czymś zwyczajnym, jakby nikogo już nie obchodziło, iż szkoła ma uczyć. Wszyscy powtarzają, iż dzieci są przemęczone, iż mają za dużo, iż trzeba je wspierać. A potem nagle znikają lekcje i dzieci zostają same z materiałem. W domu słyszę: „Mamo, nie rozumiem”, „Mamo, boję się sprawdzianu”, „Mamo, znowu nie było matmy”. I ja widzę, iż to nie jest lenistwo dzieci, tylko chaos dorosłych.

Wiem, iż szkoły mają problemy kadrowe, wiem, iż nauczyciele są zmęczeni. Ale w takim razie niech ktoś wreszcie powie to głośno i niech system to naprawi, zamiast udawać, iż urlop przed świętami jest normalny.

Rodzice zostają z problemem, a dzieci z zaległościami

Najgorsze jest to, iż konsekwencje spadają na uczniów. Dzieci nie mogą sobie zaplanować przerwy w nauce, one mają obowiązek być w szkole i wszystkiego się nauczyć. jeżeli im coś nie wyjdzie, nikt nie mówi: „trudno, pani była na urlopie, damy spokój”. Oceny zostają, presja zostaje. Dzieci zostają z myślą, iż są gorsze, bo nie nadążają.

Naprawdę czuję złość i bezsilność. Chcę, żeby ktoś wreszcie spojrzał na szkołę oczami rodziców i dzieci. Urlop w środku roku szkolnego, zaplanowany z wyprzedzeniem tuż przed świętami, to dla mnie jasny sygnał: dzieci są na końcu tej listy priorytetów. To jest coś, na co nie potrafię się zgodzić.

Urszula


Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Idź do oryginalnego materiału