Metody wspomagające powodzenie in vitro – co naprawdę może pomóc, a na co uważać?

zdrowie.med.pl 5 godzin temu
Zdjęcie: Embriolog w maseczce i fartuchu obsługuje nowoczesny sprzęt w laboratorium in vitro, ilustrując metody wspomagające powodzenie in vitro – co naprawdę może pomóc, a na co uważać.


„Zrobimy wszystko, co tylko trzeba” – to zdanie bardzo często pada w gabinecie, gdy para decyduje się na in vitro. W praktyce „wszystko” bywa jednak mieszaniną procedur o udowodnionej skuteczności i rozmaitych dodatków, które kuszą obietnicą wyższej szansy na ciążę, ale nie zawsze mają solidne podstawy naukowe. Łatwo się w tym pogubić, szczególnie gdy do głosu dochodzą emocje, presja czasu i lęk przed kolejną nieudaną próbą.

Ten artykuł porządkuje najważniejsze informacje o tym, co realnie może wspierać powodzenie in vitro, a co wymaga dużej ostrożności. Nie zastępuje on konsultacji lekarskiej, ale może pomóc lepiej przygotować się do rozmowy ze specjalistą.

Czym adekwatnie jest „powodzenie in vitro”?

In vitro fertilisation (IVF) to procedura, w której komórki jajowe są pobierane z jajników, zapładniane w laboratorium, a następnie jeden lub więcej zarodków przenosi się do jamy macicy. Na każdym etapie coś może pójść nie po myśli pary i lekarzy.

O „powodzeniu” można mówić na kilku poziomach: od samego zapłodnienia komórki jajowej, przez rozwój zarodka do blastocysty, zagnieżdżenie w macicy i uzyskanie ciąży klinicznej, aż po urodzenie zdrowego dziecka. To właśnie żywe urodzenie jest najważniejszym wskaźnikiem skuteczności. Warto pamiętać, iż statystyki podawane przez kliniki często dotyczą wcześniejszych etapów (np. odsetka ciąż klinicznych na transfer), a nie zawsze kończą się one narodzinami dziecka.

Co naprawdę najmocniej wpływa na szanse powodzenia?

Zanim zaczniemy analizować „dodatki”, trzeba jasno powiedzieć: są czynniki, które mają dużo większe znaczenie niż jakakolwiek płatna procedura.

Wiek kobiety to najważniejszy pojedynczy element układanki. Po 35. roku życia jakość komórek jajowych zaczyna wyraźnie spadać, a po 40. roku życia ten proces zwykle przyspiesza. Żaden suplement, żadna „innowacyjna procedura” nie jest w stanie cofnąć zegara biologicznego – mogą co najwyżej pomóc lepiej wykorzystać to, co jeszcze jest możliwe.

Kolejny czynnik to rezerwa jajnikowa, oceniana zwykle na podstawie poziomu AMH i liczby pęcherzyków antralnych w USG. Im mniej „materiału wyjściowego”, tym trudniej uzyskać większą liczbę komórek jajowych i zarodków, a więc i statystyczne szanse powodzenia w danym cyklu są niższe.

Ważny jest też czynnik męski – liczba, ruchliwość i budowa plemników, a także jakość DNA plemnikowego. W wielu sytuacjach standardem stało się ICSI, czyli docytoplazmatyczne wstrzyknięcie plemnika do komórki jajowej, co znacząco zwiększa szansę na uzyskanie zarodków przy gorszych parametrach nasienia.

Do tego dochodzi ogólny stan zdrowia kobiety i mężczyzny – choroby tarczycy, insulinooporność, endometrioza, choroby autoimmunologiczne, otyłość czy ciężka niedowaga. One również mogą obniżać szanse powodzenia i zwiększać ryzyko powikłań ciąży.

I wreszcie element, o którym łatwo zapomnieć: doświadczenie ośrodka i adekwatnie dobrany protokół leczenia. Jakość laboratorium, kompetencje zespołu i sposób zaplanowania stymulacji oraz transferu mają najważniejsze znaczenie. Wiele głośnych „metod wspomagających” działa – o ile w ogóle – właśnie w tym kontekście, jako uzupełnienie dobrze prowadzonego, standardowego leczenia.

Standardowe elementy leczenia IVF – co jest podstawą, a nie „ekstra opcją”?

Niektóre procedury przedstawiane jako „coś więcej” tak naprawdę są standardem postępowania i mają stosunkowo solidne podstawy naukowe.

Jedną z nich jest optymalizacja protokołu stymulacji. Chodzi o dobór odpowiednich dawek gonadotropin i schematu (np. protokół krótki, długi, antagonistyczny czy z progesteronem) do wieku, rezerwy jajnikowej, BMI i historii wcześniejszych stymulacji. Zbyt słaba stymulacja oznacza mało komórek jajowych i zarodków. Zbyt agresywna – ryzyko zespołu hiperstymulacji jajników i potencjalnie gorszą jakość komórek. Celem jest złoty środek: uzyskanie optymalnej liczby dobrej jakości komórek przy zachowaniu bezpieczeństwa.

Kolejnym filarem jest wsparcie fazy lutealnej progesteronem. Po punkcji i/lub po transferze pacjentka otrzymuje progesteron dopochwowo, doustnie, czasem domięśniowo. To standardowa część procedury, która zwiększa szansę zagnieżdżenia zarodka i utrzymania wczesnej ciąży.

W wielu ośrodkach coraz częściej stosuje się transfer blastocysty, czyli zarodka 5–6-dniowego. Umożliwia to lepszą ocenę jego potencjału rozwojowego niż w przypadku zarodków 2–3-dniowych. Coraz mocniej podkreśla się też rolę transferu pojedynczego zarodka (SET), który przy dobrej jakości materiału pozwala utrzymać wysoką skuteczność przy jednoczesnym zmniejszeniu ryzyka ciąży mnogiej.

Przy poważnym czynniku męskim lub wcześniejszych niepowodzeniach zapłodnienia klasycznego kluczową metodą jest ICSI. Dla wielu par to właśnie ona stanowi główny „przełom” – pozwala uzyskać zarodki tam, gdzie bez tej techniki w ogóle by ich nie było.

Add-ony – dodatki, które budzą wiele emocji

W ostatnich latach wokół in vitro wyrósł cały rynek dodatków: procedur laboratoryjnych, leków, zabiegów na endometrium, suplementów czy metod z pogranicza medycyny alternatywnej. Zwykle są one płatne osobno, często kosztowne, a informacja o ich skuteczności bywa bardzo ogólna.

Problem polega na tym, iż dla większości add-onów brakuje naprawdę solidnych dowodów, iż zwiększają odsetek urodzeń w populacji ogólnej. Badania dotyczą często niewielkich grup pacjentów, mają różną jakość, a wyniki bywają sprzeczne. Zdarza się, iż ewentualne korzyści dotyczą bardzo wąskich, ściśle dobranych grup – np. kobiet po wielu nieudanych transferach – a procedura jest oferowana dużo szerzej.

Do najczęściej opisywanych add-onów należą m.in. preimplantacyjne badanie genetyczne zarodków pod kątem aneuploidii (PGT-A), inkubatory z systemem time-lapse, assisted hatching (nacinanie otoczki zarodka), tzw. „drapanie” endometrium, rozbudowane schematy leków immunologicznych i przeciwzakrzepowych, podawanie DHEA, testosteronu czy hormonu wzrostu przy niskiej rezerwie jajnikowej, zabiegi z użyciem osocza bogatopłytkowego (PRP) oraz szeroka gama suplementów.

W wielu krajach organizacje eksperckie zwracają uwagę, iż większość z tych dodatków nie powinna być proponowana rutynowo wszystkim pacjentom. W pierwszej kolejności trzeba zadbać o dobrze poprowadzony standard leczenia.

Przegląd wybranych metod dodatkowych – przykłady

PGT-A – badanie genetyczne zarodków

PGT-A polega na pobraniu kilku komórek z zarodka (najczęściej na etapie blastocysty) i zbadaniu ich pod kątem liczby chromosomów. U kobiet starszych czy po wielu poronieniach może to pomóc w wyborze zarodków o większej szansie na implantację i zmniejszyć liczbę nieudanych transferów. Metoda ta nie jest jednak nieomylna, m.in. z powodu zjawiska mozaikowatości zarodków. U młodszych pacjentek, z dobrą prognozą, może nie zwiększać ogólnej szansy na urodzenie dziecka, a jednocześnie jest kosztowna i inwazyjna. Dlatego nie zaleca się jej jako dodatku „dla wszystkich”.

Inkubatory z systemem time-lapse

Inkubatory z systemem time-lapse pozwalają obserwować rozwój zarodków bez konieczności częstego ich wyjmowania, co potencjalnie poprawia warunki hodowli. Choć brzmi to bardzo nowocześnie, dotychczasowe dane nie potwierdzają jednoznacznie, iż sama obecność kamery i algorytmów wyboru zarodków znacząco zwiększa odsetek urodzeń w porównaniu ze standardową hodowlą.

Assisted hatching

Assisted hatching, czyli laserowe lub chemiczne „nacinanie” otoczki zarodka, miał początkowo pomagać szczególnie u starszych pacjentek i po wielu nieudanych transferach. Nowsze badania nie pokazują jednak wyraźnej przewagi tej metody u większości pacjentek, a sama procedura ingeruje w strukturę zarodka.

Endometrial scratching – „drapanie” endometrium

Endometrial scratching, potocznie „drapanie endometrium”, miał poprawiać jego receptywność dzięki celowemu podrażnieniu błony śluzowej macicy przed transferem. Metaanalizy z ostatnich lat nie potwierdziły przekonującej korzyści w zakresie wzrostu odsetka ciąż i urodzeń. Z tego powodu zabieg ten coraz częściej nie jest rekomendowany jako rutynowy.

Leki immunologiczne i przeciwzakrzepowe

Dużo emocji budzą immunologiczne i przeciwzakrzepowe schematy leczenia – heparyna drobnocząsteczkowa, małe dawki aspiryny, sterydy (np. prednizon), preparaty typu intralipid, czynniki wzrostu (G-CSF). W ściśle określonych sytuacjach medycznych (np. potwierdzona trombofilia z wywiadem zakrzepicy) ich stosowanie jest uzasadnione. Problem pojawia się, gdy leki te podaje się „profilaktycznie” niemal każdej pacjentce po nieudanym IVF – wtedy brakuje mocnych dowodów, iż rzeczywiście zwiększają odsetek urodzeń, za to rośnie ryzyko działań niepożądanych.

DHEA, testosteron i hormon wzrostu

U pacjentek z bardzo niską rezerwą jajnikową rozważa się czasem DHEA, testosteron czy hormon wzrostu. Część badań sugeruje możliwą poprawę liczby komórek jajowych lub jakości zarodków, ale dane są ograniczone, a leczenie wiąże się z ryzykiem skutków ubocznych. To rozwiązania z pogranicza standardu i eksperymentu, wymagające dużego doświadczenia ośrodka i bardzo szczerej rozmowy o niepewności korzyści.

PRP – osocze bogatopłytkowe

Osobną grupą są metody typu PRP (osocze bogatopłytkowe), podawane do jamy macicy lub choćby do jajników. Tutaj dowody są szczególnie skąpe – wiele danych pochodzi z małych badań obserwacyjnych. Takie procedury warto traktować jako eksperymentalne, najlepiej wykonywane w ramach badań klinicznych, a nie jako kolejny element cennika.

Suplementy, akupunktura, joga – czy to ma sens?

Suplementy „na płodność” to osobny świat: od standardowego kwasu foliowego i witaminy D, po rozbudowane mieszanki antyoksydantów, ziół, minerałów i witamin.

Jednym z niewielu pewników pozostaje kwas foliowy/foliany, które powinny być przyjmowane przed zajściem w ciążę i we wczesnej ciąży ze względu na profilaktykę wad cewy nerwowej u dziecka. Coraz częściej zwraca się uwagę również na witaminę D – warto sprawdzić jej poziom i uzupełniać niedobory.

W przypadku większości pozostałych substancji (koenzym Q10, melatonina, różne antyoksydanty) dowody na realne zwiększenie odsetka urodzeń są ograniczone lub niejednoznaczne. Owszem, niektóre badania pokazują poprawę pojedynczych parametrów, np. jakości nasienia, ale nie przekłada się to jednoznacznie na większą liczbę urodzonych dzieci. Zamiast samodzielnie przyjmować coraz więcej preparatów, lepiej omówić je z lekarzem – również po to, by uniknąć nadmiaru niektórych składników.

Akupunktura, joga, techniki relaksacyjne, medytacja czy psychoterapia mają przede wszystkim wspierać samopoczucie. Dane dotyczące ich bezpośredniego wpływu na wyniki IVF są sprzeczne, ale wiele par odczuwa poprawę komfortu psychicznego. W tym sensie – jako uzupełnienie leczenia, prowadzone przez wykwalifikowanych specjalistów – mogą być cennym wsparciem, byle nie zastępowały medycyny opartej na faktach.

Styl życia – obszar, na który masz realny wpływ

Paradoksalnie to, co bywa najmniej efektowne marketingowo, często ma najbardziej wiarygodne podstawy naukowe. Chodzi o styl życia.

Masa ciała, sposób odżywiania, aktywność fizyczna, używki, sen i radzenie sobie ze stresem wpływają na płodność i przebieg ciąży. Nadwaga i otyłość, ale też skrajna niedowaga, mogą zaburzać gospodarkę hormonalną, pogarszać jakość komórek jajowych i nasienia oraz zwiększać ryzyko powikłań. U osób z otyłością już redukcja masy ciała o 5–10% może poprawić parametry zdrowotne.

Dieta zbliżona do śródziemnomorskiej – bogata w warzywa, owoce, pełne ziarna, ryby, rośliny strączkowe i dobre tłuszcze – wspiera ogólny stan zdrowia, co pośrednio sprzyja płodności. Palenie tytoniu jednoznacznie ją pogarsza u kobiet i mężczyzn, przyspiesza spadek rezerwy jajnikowej i obniża jakość nasienia. Warto dążyć do całkowitego rzucenia palenia przed rozpoczęciem leczenia. Alkohol najlepiej ograniczyć, a w okresie starań i ciąży – wyeliminować. Umiarkowane ilości kofeiny (np. 1–2 kawy dziennie) są z reguły akceptowane, ale bardzo duże dawki nie są zalecane.

Regularna, umiarkowana aktywność fizyczna – spacery, pływanie, jazda na rowerze, ćwiczenia wzmacniające – poprawia metabolizm, pomaga w kontroli masy ciała i redukuje napięcie. Zbyt intensywny trening przy niskiej masie ciała może z kolei płodność pogarszać – tu również przydaje się indywidualna ocena.

Nie można zapominać o śnie i stresie. Przewlekłe niedosypianie, praca zmianowa, stałe napięcie emocjonalne nie tylko obniżają jakość życia, ale mogą wpływać na układ hormonalny i decyzje terapeutyczne. Choć nie ma prostego równania „mniej stresu = wyższa skuteczność IVF”, wsparcie psychologiczne, grupy wsparcia i dobra komunikacja w parze są bardzo ważnym elementem całego procesu.

Jak rozmawiać z lekarzem o metodach wspomagających?

W obliczu natłoku informacji z internetu, forów i reklam naturalne jest poczucie zagubienia. Warto potraktować wizytę u lekarza jak wspólne planowanie strategii, a nie „wykład z góry”. Dobrze jest przyjść przygotowanym z listą pytań.

Możesz zapytać między innymi:

  • jaka jest Twoja wyjściowa prognoza w oparciu o wiek, rezerwę jajnikową, parametry nasienia i dotychczasowe leczenie,
  • które elementy proponowanego planu są standardem, a które dodatkiem,
  • czy w Twojej konkretnej sytuacji istnieją mocne dowody, iż dana metoda zwiększa szansę na urodzenie dziecka,
  • jakie są potencjalne działania niepożądane i ryzyka,
  • jak metoda wypada w świetle zaleceń towarzystw naukowych,
  • jakie są koszty w porównaniu z ewentualnym zyskiem.

Niepokoić powinny obietnice typu „ten dodatek podwaja szanse” bez oparcia w badaniach, pakiety wielu procedur sprzedawane „w ciemno” oraz sytuacje, w których kilka mówi się o ryzyku czy jakości dowodów naukowych.

Najważniejsze wnioski – na czym się skupić?

Podsumowując, o powodzeniu in vitro decydują przede wszystkim czynniki podstawowe: wiek, rezerwa jajnikowa, jakość nasienia, ogólny stan zdrowia oraz doświadczenie ośrodka i dobrze dobrany protokół. Elementy standardowego leczenia – jak adekwatna stymulacja, wsparcie progesteronem, odpowiedni transfer zarodka – są ważniejsze niż większość modnych add-onów.

Dodatki takie jak PGT-A w populacji ogólnej, część procedur laboratoryjnych, liczne leki immunologiczne, PRP czy rozbudowane suplementy mają ograniczone lub niejednoznaczne dowody skuteczności i powinny być stosowane ostrożnie, zwykle w mocno wyselekcjonowanych grupach.

Styl życia to obszar, w którym pacjenci naprawdę mogą wiele zmienić – często przy mniejszych kosztach, a z dodatkowymi korzyściami dla całego organizmu. Kluczem jest świadoma rozmowa z lekarzem, w której obie strony grają do jednej bramki: zdrowego dziecka przy możliwie bezpiecznym, rozsądnym leczeniu.

Ważne zastrzeżenie

Ten artykuł ma charakter informacyjno-edukacyjny i nie zastępuje porady lekarskiej. Nie służy do stawiania diagnozy ani samodzielnego podejmowania decyzji o rozpoczęciu, modyfikacji czy przerwaniu leczenia, w tym przyjmowania leków, suplementów czy poddawania się procedurom dodatkowym. W przypadku pytań lub wątpliwości dotyczących płodności oraz metod wspomagania rozrodu zawsze skonsultuj się z lekarzem specjalistą w dziedzinie endokrynologii ginekologicznej i rozrodu lub medycyny rozrodu.

tm, zdjęcie z abacusai

Idź do oryginalnego materiału