Moja córka wyszła za mąż za mężczyznę, którego kochałam a teraz jestem w ciąży z jego ojcem.
Nigdy nie myślałam, iż moje życie zamieni się w taką telenowelę, jak te, które zawsze krytykowałam. A jednak siedzę w łazience o trzeciej nad ranem, trzymając test ciążowy z dwiema różowymi kreskami, podczas gdy moja córka śpi w sąsiednim pokoju z mężczyzną, którego kiedyś uważałam za swojego.
Wszystko zaczęło się dwa lata temu, gdy poznałam Jacka w kawiarni, w której pracuję. Był stałym klientem, zawsze zamawiał tę samą czarną kawę bez cukru. Miał uśmiech, który rozświetlał pokój, i spojrzenie, przy którym czułam się, jakbym była jedyną osobą na świecie.
Zawsze pracujesz na porannej zmianie? zapytał któregoś zwykłego wtorku.
Prawie zawsze odparłam, czując, jak rumienią mi się policzki. Lubię spokój o tej porze dnia.
Ja też uśmiechnął się. Dlatego tu przychodzę. No i żeby cię zobaczyć.
Moje serce zabiło jak u nastolatki. W wieku czterdziestu dwóch lat, po trudnym rozwodzie, już straciłam nadzieję, iż kiedykolwiek poczuję znowu te motyle w brzuchu.
Tygodnie mijały, a nasze rozmowy stawały się dłuższe, bardziej osobiste. Opowiadał mi o swojej pracy jako architekt, o marzeniach o podróży po Europie, o tym, jak rok wcześniej stracił matkę. Ja mówiłam mu o mojej córce, Zosi, o planach otwarcia własnej kawiarni, o moich lękach i nadziejach.
Aż w końcu pewnego dnia zapytał:
Ewa, zjesz ze mną kolację w piątek?
Zgodziłam się bez wahania. Ten wieczór był idealny kolacja we włoskiej restauracji, spacer po parku, rozmowy do późna. Znów czułam się żywa, pożądana, wyjątkowa.
Ale następnego dnia, gdy opowiedziałam Zosi o naszej randce, wszystko się zmieniło.
Jaki Jacek? spytała szeroko otwartymi oczami.
Jacek Kowalski powtórzyłam. Dlaczego?
Jej twarz zbladła.
Mamo, on on jest moim nowym szefem. Zaczęłam pracę w jego firmie w zeszłym tygodniu.
Mój świat się zachwiał. Spośród wszystkich miejsc, wszystkich ludzi
To wspaniały mężczyzna, mamo ciągnęła Zosia, nie zauważając mojego szoku. Taki mądry, taki dobry. I przystojny, prawda?
Kolejne miesiące były cichą torturą. Widziałam, jak Zosia wracała do domu coraz bardziej zakochana, opowiadając bez końca o Jacku, o tym, jaki jest wspaniały, jak ją traktuje. A ja się uśmiechałam i kiwałam głową, gdy serce pękało mi na pół.
Jacek przestał przychodzić do kawiarni. Wiedział, iż to, co zaczęliśmy, było teraz niemożliwe. Ale gdy nasze spojrzenia spotkały się na zaręczynowym przyjęciu Zosi pół roku później, zrozumiałam, iż on czuje to samo.
Ewa szepnął, gdy zostaliśmy sami w kuchni. Nie wiesz, jak bardzo mi przykro.
Nie ma za co skłamałam. Ona cię kocha, i tylko to się liczy.
Ale ja zaczął.
Nie przerwałam. Nie mów tego. Proszę.
Ślub był prawdziwą udręką. Patrzyłam, jak składają sobie przysięgi, obiecują miłość na zawsze, podczas gdy ja udawałam, iż cieszę się szczęściem córki. Tej nocy płakałam jak nigdy w życiu.
Ale jeżeli myślałam, iż to najgorsze, co może się zdarzyć, byłam w błędzie.
Poznałam Roberta, ojca Jacka, na przyjęciu weselnym. Elegancki pięćdziesięciopięciolatek, wdowiec, z łagodnym uśmiechem i smutnym spojrzeniem. Rozmawialiśmy o naszych dzieciach, o tym, jak szczęśliwi wyglądają razem, o tym, jak trudno patrzeć, jak dorastają.
Może napijemy się kawy jutro? zapytał pod koniec wieczoru. Chyba oboje potrzebujemy to przetrawić.
Robert rozumiał mój ból w sposób, w jaki nikt inny nie potrafił. On też stracił kogoś, kogo kochał, choć w inny sposób. Nasze spotkania na kawę zmieniły się w obiady, potem w kolacje, a w końcu w długie rozmowy do świtu.
Nie planowaliśmy się zakochać. Chcieliśmy tylko zapełnić pustkę w naszych sercach. Ale pocieszenie przerodziło się w coś głębszego, prawdziwszego, niż ktokolwiek z nas się spodziewał.
To jest źle powiedziałam pewnej nocy, po tym, jak się zbliżyliśmy po raz pierwszy.
Wiem odparł, gładząc moje włosy. Ale nie potrafię cię stracić, Ewa. Jesteś jedyną dobrą rzeczą, jaka mi się przytrafiła od śmierci żony.
Osiem miesięcy ukrywaliśmy nasz związek. Spotykaliśmy się w jego mieszkaniu, z dala od ciekawskich spojrzeń. Było to skomplikowane, ryzykowne, ale stanowiło naszą małą przystań w emocjonalnym chaosie.
Aż do tej nocy. Aż do tego testu z dwiema kreskami.
Mamo? Wszystko w porządku? głos Zosi zaskoczył mnie zza drzwi łazienki.
Tak, kochanie odpowiedziałam drżącym głosem. Tylko trochę mi niedobrze.
Mam ci zaparzyć herbatę?
Nie, nie martw się. Wracaj spać.
Słyszę, jak jej kroki oddalają się, i zostaję sama ze swoim sekretem. Za kilka godzin będę musiała zadzwonić do Roberta, powiedzieć mu, iż będziemy mieli dziecko. Dziecko, które będzie przyrodnim rodzeństwem jego synowej mojej córki.
Jak mam wyjaśnić Zosi, iż jestem w ciąży z ojcem jej męża? Jak powiedzieć, iż cały ten czas okłamywałam wszystkich? Jak zniszczyć jej szczęście moim egoizmem?
Patrzę w lustro. Mam zaczerwienione oczy, rozczochrane włosy. Nie poznaję kobiety, która się w nim odbija. Kiedy stałam się złoczyńcą własnej historii?
Telefon wibruje w mojej dłoni. Wiadomość od Roberta: Nie mogę spać. Myślę o tobie. Kocham cię.
Zamykam oczy i biorę głęboki oddech. Jutro nasze życie zmieni się na zawsze. Jutro będę musiała znaleźć słowa, by wyjaśnić to, co niewytłumaczalne.
Ale tej nocy, jeszcze przez kilka godzin, mogę udawać, iż wszystko jest w porządku. Że jestem tylko dumna matką zamężnej córki, a nie kobietą w ciąży z najgorszym









