Nie będzie żerowania na "babciowym"? Rząd storpedował plany drastycznych podwyżek opłat za żłobki

dadhero.pl 1 miesiąc temu
Prezydent Koszalina wycofał się z pomysłu podniesienia opłat za opiekę w miejskich żłobkach z 580 do aż 1750 złotych. Podwyżka miała wejść w życie od października, kiedy ruszą wypłaty "babciowego". Zmiana kontrowersyjnej decyzji to efekt interwencji wiceministry Aleksandry Gajewskiej. Sprawa jest o tyle ważna, iż za przykładem władz Koszalina chciały pójść inne polskie miasta.


Zamiast ulżyć rodzicom, pieniądze z programu "Aktywny rodzic" podreperują kasy miast i gmin. Takie komentarze pojawiły się w sieci, gdy w poniedziałek koszalińscy radni przyjęli uchwałę, w myśl której od 1 października opłata stała za pobyt dziecka w publicznym żłobku miała wzrosnąć z 580 do 1750 złotych. Inicjatorzy tej podwyżki nie kryli, iż zamierzają skorzystać z faktu, iż od pierwszego października ruszają wypłaty tzw. babciowego, czyli 1500 złotych na dziecko. Prezydent Koszalina na konferencji prasowej drastyczną podwyżkę tłumaczył tym, iż "budżet miasta się nie spina".

"Babciowe" nie wystarczy


Podwyżki opłat w związku z wejściem w życie babciowego wprowadza wiele polskich miast i gmin. Te, które to robią, zwykle jednak podnoszą opłatę stałą do kwoty 1500 złotych, czyli tyle, ile wynosi dopłata z "babciowego". W efekcie rodzice muszą pokryć jedynie koszty wyżywienia. Dlatego taki szum wywołało to, co zrobili radni w Koszalinie. Jak wyliczyły lokalne media, w wyniku tej decyzji rodzice z tego miasta, mimo wsparcia w wysokości 1500 zł, musieliby płacić za żłobek więcej niż do tej pory, co jest zaprzeczeniem założenia programu "Aktywny rodzic".

Decyzja tamtejszych radnych od początku była krytykowana. – Dziś Koszalin zasłynął z tego, iż będzie miał najdroższe żłobki w całej Polsce. Będę w tej sprawie interweniował – grzmiał po uchwaleniu podwyżki poseł koalicji rządzącej Radosław Lubczyk. Jeszcze ostrzej wypowiedział się inny lokalny poseł, Paweł Szefernaker z PiS. On stwierdził, iż to, co stało się w Koszalinie, pokazuje, iż "babciowe" nie jest wparciem dla rodziców, tylko oszustwem. Obaj wspomniani parlamentarzyści złożyli też interpelację w tej sprawie.

Interwencja z samej góry


Na reakcję rządu nie trzeba było długo czekać. W środę 21 sierpnia Aleksandra Gajewska, wiceszefowa Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, skrytykowała decyzję radnych Koszalina. Zapowiedziała też, iż pojedzie do tego miasta na spotkanie z prezydentem Tomaszem Sobierajem. Trudno się temu dziwić. Wiceministra Gajewska jest współautorką programu zwanego "babciowym" i wielokrotnie przekonywała, iż będzie on ogromnym wsparciem dla rodziców.

Interwencja Gajewskiej, poparta obietnicą rządowego wsparcia dla miasta, okazała się skuteczna. "Publiczne żłobki w Koszalinie będą od 1 października BEZPŁATNE dzięki rządowemu programowi Aktywny Rodzic! Dziękuję tutejszym samorządowcom za dobrą rozmowę i szybką refleksję, a szczególnie prezydentowi miasta Tomaszowi Sobierajowi. Niech ten dobry przykład się rozprzestrzenia" – napisała na Facebooku wiceministra Gajewska po spotkaniu, do którego doszło w czwartek, 22 czerwca.


Jej słowa o "rozprzestrzenianiu się dobrego przykładu" nie są przypadkowe. Można je odczytać jako przestrogę dla włodarzy innych miast, którzy zamierzali pójść w ślady samorządowców z Koszalina i podnieść opłaty za żłobki tak, iż rodzice, mimo wsparcia z programu "Aktywny rodzic", musieliby jeszcze dopłacać. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", takie plany mieli też radni Częstochowy.

Dlatego z efektów spotkania wiceministry Gajewskiej z prezydentem Koszalina mogą cieszyć się nie tylko rodzice maluchów z tego miasta. Ten "dobry przykład" prawdopodobnie zniechęci samorządowców z innych miast do żerowania na programie "Aktywny rodzic". Szkoda tylko, iż trzeba było całej burzy i interwencji rządu, by takie zapędy zatrzymać.

Źródło: koszalininfo.pl, Facebook.com/jasnezegajewska


Idź do oryginalnego materiału