„Nie patrz na mnie w ten sposób! Nie chcę tego dziecka. Zabierz je!” – obca kobieta wrzuciła mi nosidełko w ręce. Byłam kompletnie zaskoczona.

polregion.pl 1 godzina temu

Nie patrz na mnie w ten sposób! Nie chcę tego dziecka. Zabierz je! obca kobieta po prostu wrzuciła mi w ramiona wózek. Stałam w osłupieniu, nie pojmując, co się dzieje.

Życie z mężem płynęło spokojnie. Rzadko się kłóciliśmy. Starałam się być dobrą żoną i dbać o dom. Pobraliśmy się jeszcze na studiach. Później urodziły się bliźniaczki. Gdy dziewczynki podrosły, założyliśmy małą firmę. Pomagałam mężowi tylko czasem, bo głównie zajmowałam się domem i dziećmi. Najbardziej kochałam gotować. Mój mąż wyczekiwał weekendów, by spróbować nowych dań. Zawsze wymyślałam coś innego, a on był moim pierwszym degustatorem. Córki też nie mogły się doczekać, co tym razem przygotuję. Między gotowaniem, sprzątaniem, dziećmi i pracą nie zauważyłam, co dzieje się za moimi plecami. Nigdy nie przyszło mi do głowy, iż ten człowiek może mnie zdradzić.

Ostatni rok był ciężki. Firma ledwo zipiała, oszczędzaliśmy każdą złotówkę. Mąż jeździł po Polsce, szukając klientów. Córki poszły do pierwszej klasy, więc zostałam w domu.

Pewnego wieczoru, gdy wracaliśmy z pracy, nagle stanęła przed nami obca kobieta. Nim zdążyłam zareagować, wepchnęła mi w ręce niemowlę.

Nie patrz na mnie jak na wariatkę! Nie potrzebuję tego dziecka, skoro on nie chce być ze mną! Masz je! wrzeszczała, wskazując na mojego męża.

Zamarłam. W niemym szoku przyglądałam się, jak spluwa pod nogi, odwraca się i odchodzi.

Minęło kilka minut, zanim pojęłam, iż w wózku leży chłopczyk najwyżej dwa tygodnie stary. Mąż nie musiał nic mówić. Jego wzrok mówił wszystko. W milczeniu weszliśmy do mieszkania.

Odbierzesz dziewczynki ze szkoły i kupisz wszystko, co napiszę dla dziecka powiedziałam twardo. Skinął głową.

Od tamtej chwili minęło osiemnaście lat. Wielu znajomych potępiało mnie dlaczego wychowuję cudze dziecko, skoro mam własne córki? Nigdy nie wypytywałam męża o tamtą kobietę. Wychowałam chłopca jak własnego syna. Bliźniaczki cieszyły się z młodszego brata. Nie ukrywaliśmy prawdy gdy dorósł, wszystko mu wyjaśniliśmy. Ku naszemu zdumieniu, przyjął to spokojnie. choćby nie zapytał o biologiczną matkę. A ja? Byłam szczęśliwa. Miałam trójkę wspaniałych dzieci, które nas kochały. Relacje z mężem ochłodziły się, ale starał się to naprawiać.

W dniu osiemnastych urodzin syna zaprosiliśmy rodzinę na uroczysty obiad. Córki, już zamężne, miały przyjechać z mężami. Gdy już mieliśmy zasiąść do stołu, rozległ się dzwonek. Serce podskoczyło mi do gardła od rana coś mnie niepokoiło.

Na progu stała wychudzona kobieta. W jej oczach błyszczało coś znajomego.

Chcę widzieć mojego syna warknęła.

Nie ma tu pani syna! odpowiedzieliśmy jednocześnie ja i mój chłopiec.

Drzwi zatrzasnęły się. Syn wrócił do stołu, a ja otarłam łzy. Byłam dumna. Miałam wspaniałego syna choćby jeżeli nie był z mojej krwi.

Idź do oryginalnego materiału