Niektóre starsze panie ważniejsze od rodziny

polregion.pl 2 dni temu

Mamo, rozumiem wszystko, ale czy naprawdę tak trudno było dać znać z wyprzedzeniem? Ja już umówiłam się u fryzjera, on wylosował mi termin! Z twojego powodu go zawodzę. Nie możesz być babcią tylko wtedy, kiedy masz na to ochotę. Albo jesteś babcią zawsze, albo wcale nie babcią.
Kasiu, nie mogę po prostu rzucić wszystkiego i odjechać z powrotem? Fizycznie nie zdążę wymigiwała się Halina, próbując się bronić.
A co mam teraz zrobić? Mam rezerwację u fryzjera i zapłaciłam zaliczkę. Nie zwrócą mi pieniędzy, jeżeli nie przyjdę!

Kasia wyrażała pretensje wobec matki, jakby ta przywiązała ją do pieca i nie pozwoliła wyjść z salonu. W rzeczywistości to Kasia sama wprowadziła się w kłopoty, przyzwyczajona do tego, iż przy pierwszym gwizdku wszyscy przybiegają jej z pomocą. Myślała, iż wszystko ma się dostosować do niej, bo jest młodą matką dwójki dzieci.

Poszukaj kogoś, kto się pomoże. Albo odwołaj wizytę podsumowała Halina spokojnym tonem. W tej sytuacji jestem bezsilna.
No Kasia drgnęła, przeglądając możliwe rozwiązania. Spróbuję przełożyć na jutro albo pojutrze. Czy zdążysz wrócić?

Halina zastygnęła. Chciała powiedzieć tak, ale coś ją powstrzymało resztki dumy, które jeszcze gdzieś w głębi pulsowały.

Nie, Kasiu. Wrócę we wtorek, za pięć dni.
Co? Pięć dni? Tu dojazd to nie więcej niż godzina trzy!
Tak, ale umówiłam się z moimi dziewczynami. Nie mogę ich zostawić.
A mnie i wnuków, więc? rzuciła Kasia, zaciśnięta. Twoje córki i tak zjadłyby kiełbasę bez ciebie. dodała z krzywym uśmiechem. Rozumiem. To kwestia priorytetów. Oczywiście, niektóre staruszki są ważniejsze niż rodzina. Wiesz co, mamo, skoro nam nie jesteś potrzebna, już nas nie zobaczysz. Przepraszam za kłopot, żegnam.

Usłyszano odgłosy silnika. Serce Haliny przyspieszyło. Wiedziała, iż córka zachowuje się źle, ale Kasia była jedyną jej córeczką i Halina bała się ją stracić. Gotowa była wyrwać się z domku wypoczynkowego i wrócić do miasta, by tylko nie kłócić się z nią.

Tak to było, iż Halina wychowała Kasię sama. Gdy dziewczynce było osiem, ojca nie było, a matka starała się wyrównać brak uwagą, prezentami i bezgraniczną miłością. To właśnie ją zniszczyło.

Halina po raz pierwszy zauważyła, iż coś jest nie tak, gdy Kasia zamieszkała z partnerem. jeżeli wcześniej jej kaprysy można było przypisać nastolatkowi, to teraz mowa była o dorosłym człowieku, który nie potrafił się z nikim porozumieć.

Marcin, mąż Kasi, był cichy, spokojny i zupełnie niekłótliwy. Pracował w serwisie AGD i zarabiał przyzwoicie. Kasia natomiast nie pracowała. Kiedy zaszła w ciążę, pieniędzy zabrakło, wybuchły kłótnie.

On w ogóle zwariował! wyłykała Kasia matce, pakując walizki. Powiedział, iż nie wróci nocą. Twierdzi, iż znalazł pracę jako ochroniarz. Pewnie do babci pojechał.
Kasiu nie jest taki. Sama chciała, żeby zarabiał więcej. Teraz próbuje jakoś się wydostać uspokajała ją Halę.
Chciałam, ale miałam na myśli dzienną dodatkówkę! Normalny facet powinien nocować w domu, przy żonie nie ustępowała. A dodatkowa praca jest po godzinach i w weekendy. Nie mogę żyć z mężczyzną, który nocą wędruje.

Takie sprzeczki stały się codziennością. Następnego dnia po awanturze Marcin przychodził z pluszakiem albo bukietem; Kasia krzyczała na niego, iż wydaje pieniądze na błahostki, ale i tak wybaczała i wracała. Po tygodniudwóch wszystko powtarzało się.

W pewnym momencie Halina była już zmęczona byciem trzecim kołem w tym trójkącie. Nie wpuściła córki, kiedy po raz kolejny przyjechała z rzeczami. I wtedy usłyszała:

Super. To znaczy, iż cię obojętnie traktuję. Nie obchodzi cię, iż twoja córka będzie spała na ulicy, co? wykrzyknęła Kasia przed drzwiami.

Wstyd przed sąsiadami, strach o córkę. Po tej kłótni Kasia już nie wyjeżdżała od Marcina.

Narodziny pierwszego wnuka przyniosły nowe problemy. Kasia stała się jeszcze bardziej kapryśna, wrzucając winę na hormony i poporodową depresję. Często zostawiała synka u babci, nie prosząc o pomoc, a żądając lub po prostu stawiając fakt.

Mamo, weź go choć na dzień, bo inaczej go przygnębię. Nie mogę już słuchać tych krzyków wykrzyczała Kasia. Muszę iść na manicure.

Wtedy córka przynajmniej przyjmowała odmowy. Narzekała, obrażała się, a następnego dnia dzwoniła, jakby nic się nie stało, i nie groziła ograniczyć kontakt z wnukami.

Prawdopodobnie winna była teściowa. Gdy Halina nie mogła zająć się wnukiem, Kasia zwracała się do Ludmiły Pawłownej. Z nią też nie było najlepiej.

Dosyć jej już! Zawsze mówi Marcinowi: Synku, nie zapomnij, iż masz dom podkładała Kasia wysokim głosem. Sugeruje, iż czeka na niego. Chyba śni, iż się rozwodzimy i wróci pod jej suknę.

Gdy wnukowi skończyły się cztery lata, Ludmiła Pawłowna przeprowadziła się do innego miasta. Kasia już miała dwójkę dzieci i dopadła panikę. Bez babci nie dała rady.

Rozwiązanie wydawało się proste Kasia przerzuciła cały ciężar na Halę i przestała dopuszczać odmowy.

Halina kochała wnuki. Bardzo. Ale miała własne życie nie była jeszcze na emeryturze, lubiła spotkania z przyjaciółkami. Jedna z nich, Magda, była samotna, a kolejne, Elżbieta, nie mogła patrzeć na mężczyzn po pierwszym małżeństwie.

Dla Kasi nie było innych spraw, problemów czy pragnień.

Mamo, muszę, żebyś posiedziała z Maksymilianem i Sewerynem. Przywiozę ich za godzinę mówiła bez czy to ci pasuje, bez proszę. Kasia zawsze traktowała to jako fakt. Halina pracowała zdalnie, więc mogła się jakoś dopasować, ale nie zawsze. Gdy nie udawało się wydzielić czasu, Kasia szantażowała.

Oczywiście, twoje sprawy ważniejsze niż rodzina odpowiedziała z oburzeniem. Nie będziemy cię już niepokoić.

Po tym Kasia przestała dzwonić i pisać. Halina, choć wiedziała, iż córka nie ma racji, odczuwała silny niepokój, bała się stracić kontakt z rodziną i więc podejmowała pierwsze kroki ku pojednaniu: brała zwolnienia, odwoływała plany na wieczór z przyjaciółkami, oddawała bilety do teatru. Tak zawsze było, ale nie teraz.

Kilka dni temu Halina przyjechała z dwiema przyjaciółkami na dom wypoczynkowy. Miała urlop i chciała się zrelaksować. Nie ostrzegła Kasi bała się reakcji i liczyła, iż w tygodniu nie będzie kryzysu.

Błąd. Kasia znowu potrzebowała pomocy, bo była umówiona u fryzjera i nie mogła uzgodnić planów z Haliną. Uważała, iż matka powinna od razu przyjechać. Halina wiedziała, iż fizycznie nie zdąży i nie chce wydawać pieniędzy na transport. Już była w stanie odpocząć. Dlaczego miałaby rzucać się w wir jak tresowany pies?

Halina bolało to, ale próbowała trzymać się mocno, odwrócić uwagę, wrócić do wypoczynku. Na próżno.

Co tak kwaśna? zapytała Magda, nabijając mięso na patyki. Co się stało?
Halina opowiedziała wszystko: telefon od córki, fakt, iż znowu stoją przed nią ultimatum, obawę przed milczeniem i jeszcze gorszym.

No, moje też nie są ideałem, ale przynajmniej zachowują się z klasą wtrąciła Elżbieta. Słuchaj, już nie wytrzymałabym i sama dałabym im totalny ignor.
A po co? Przestaną ze mną gadać. Kto na tym zyska?
Ty. Kto jeszcze pomoże Kasi, jeżeli nie ty? pstryknęła Magda. Teściowa daleko, a małe dzieci ciągle jakieś kłopoty. Przyjedzie jakoś, ale i tak będzie inaczej. Najpierw zrozumie, iż to potrzebuje nie tylko ciebie, ale i jej.

Po półtorej godzinie dyskutowały. Halina postanowiła, iż przyjaciółki mają rację. Teściowa wyjechała, z rodziny męża nie było kontaktu, a opłacić nianie nie stać. Została tylko nieugięta matka, której wystarczyły ultimatum.

Kolejne dwa tygodnie minęły w napięciu. Halina co chwilę sprawdzała telefon, ale nie było wiadomości od Kasi. Już prawie poddała się, gotowa zrobić pierwszy krok, gdy rano rozbrzmiało dzwoniące połączenie.

Mamo, cześć. Seweryn się przeziębił, potrzebujemy, żebyś go posiedziała zaczęła jak zwykle córka. Chciałabym wziąć zwolnienie, ale mamy taką robotę, iż nie wypuszczą mnie. Czy dasz radę?

To był pierwszy raz, kiedy Kasia pytała o pomoc w sprawie innych.

Halina mogła odłożyć wszystko, wziąć wolny dzień i przyjechać, ale pomyślała: co jeżeli sama zachoruję i potrzebny będzie ten dzień? Czy ktoś mi pomoże?

Kasiu, przepraszam, ale mam także ogromny tłok w pracy Wiesz, chętnie pomogłabym, ale gdybyś przynajmniej wczoraj dała znać zawiesiła głos, czekając na wybuch.

No cóż, nie przewidziałam, iż Sewerynowi podskoczy temperatura odpowiedziała Kasia z lekkim zdenerwowaniem. Czy mogłabyś chociaż w weekend się nim zająć? Proszę. Spróbuję wynegocjować z szefem i podzielić pracę.

Kasia nie była zbyt uległa, ale przynajmniej spokojnie rozważyła kompromis. Halina dostrzegła w tym gest, choćby mały, krok w stronę porozumienia i postanowiła odwzajemnić się.

W weekend dam radę, nie mam wtedy planów.
Dziękuję. Będę pamiętać.

Rozmowa nie była idealna, ale po raz pierwszy matka i córka porozumiały się bez przymusu i wymuszeń. Od tego momentu Kasia częściej pytała, czy Halina może podreperować, i dziękowała za pomoc, przynosząc herbatę i ulubione cukierki. Czasem znów próbowała naciskać, ale już nie szantażem, a miłością. Halina nie poddawała się już tak łatwo; mogła odłożyć własne plany na bok, ale gdy czuła, iż jej przygniatają, odmawiała. Bo pomoc to dobrowolny gest, nie przymus, a najpierw należy poprosić.

Idź do oryginalnego materiału