O włosach, które mówią więcej niż myślimy

ladnebebe.pl 3 godzin temu

Włosy to nie tylko estetyka. To część tożsamości, sygnał siły, zdrowia, kobiecości. Kiedy je tracimy, często towarzyszy temu poczucie utraty kontroli. A przecież po ciąży nie potrzebujemy kolejnych powodów do presji – raczej łagodności wobec siebie.

Ciało po ciąży ma swoją pamięć – nie tylko blizny, rozstępy czy miękkość skóry, ale i włosy, które reagują na wszystko, czego doświadczamy. Stres, zmęczenie, brak snu, burza hormonów – wszystko to odciska się w ich kondycji. Wiele kobiet zauważa, iż kilka miesięcy po porodzie włosy zaczynają wypadać intensywniej, stają się cieńsze i bardziej kruche. To zjawisko powszechne i naturalne, ale potrafi być trudne – szczególnie w momencie, gdy i tak uczymy się siebie na nowo.

Historia o włosach, które uczą cierpliwości

Pamiętam siebie z czasów, kiedy byłam przekonana, iż macierzyństwo oznacza rezygnację z dbania o siebie. Na długo zanim w ogóle pomyślałam o dziecku, widywałam kobiety z wózkami w dresach, z włosami niedbale związanymi w koczek i myślałam: „ja taka nie będę”. Nie miałam pojęcia, iż to, co widziałam, to nie zaniedbanie tylko codzienność, w której na sen i jedzenie ledwo starcza czasu, a włosy myje się wtedy, gdy dziecko pozwoli.

Kiedy siedem lat temu sama zostałam matką, rzeczywistość gwałtownie zweryfikowała moje wyobrażenia. Ciało po porodzie było obce, a włosy – moje cienkie i delikatne od zawsze – zaczęły wypadać garściami. Wokół skroni zrobiły się prześwity, które z czasem pokryły się aureolą krótkich, sterczących baby hairów. Dziś myślę, iż to był mój osobisty symbol regeneracji, dowód, iż coś we mnie się odnawia, choćby jeżeli wyglądało to komicznie.

Wtedy jednak byłam wobec siebie surowa. Próbowałam wszystko naprawić, przywrócić kontrolę, „wrócić do siebie”. Nie wiedziałam, iż tak naprawdę chodzi o coś odwrotnego – o pozwolenie sobie, żeby być nową. Że troska o siebie nie polega na poprawianiu, ale na zauważaniu.
Na tym, by spojrzeć w lustro i powiedzieć: tak, to ja, w połowie uczesana, w połowie gotowa – i przez cały czas cała.

To opowieść Magdy Cygan, która na swoim profilu instagramowym pokazuje codzienność bez filtra. Jej historia o włosach po ciąży jest opowieścią o dojrzewaniu do łagodności wobec siebie, o tym, jak ciało i włosy uczą cierpliwości, i o tym, iż troska o siebie nie musi oznaczać perfekcji.

O włosach, które potrzebują troski

Po ciąży, ale też w okresach przemęczenia i stresu, włosy potrzebują szczególnej uwagi. Delikatnej, systematycznej pielęgnacji, która nie obciąża, ale wzmacnia. Linia Kérastase Genesis powstała właśnie z myślą o włosach osłabionych i wypadających, takich, które potrzebują odbudowy i czułości w równych proporcjach. To nie luksus, ale codzienny rytuał troski.

Produkty z linii Genesis wzmacniają włosy od nasady aż po końce, redukują ich łamliwość i wspierają wzrost nowych. W ich formule znajdziemy kompleks Aminexil w stężeniu 1,5% oraz komórki szarotki alpejskiej, które chronią przed uszkodzeniami i nadają elastyczność, oraz korzeń imbiru, który pobudza mikrokrążenie skóry głowy i wzmacnia cebulki. Efekt? Mniej wypadania, więcej sprężystości, miękkości i gładkości. Z czasem włosy stają się nie tylko mocniejsze, ale też bardziej lśniące i piękniejsze.

Twój rytuał krok po kroku

Codzienna pielęgnacja włosów może być małym rytuałem przywracania spokoju, chwilą, w której troszczysz się o siebie, a nie tylko „robisz coś z włosami”. W linii Kérastase Genesis każdy krok ma znaczenie, bo produkty zostały stworzone tak, by wspierać włosy na różnych etapach osłabienia – od oczyszczania, przez odżywienie, po wzmocnienie cebulek. Rytuał zaczyna się od szamponu Genesis, który delikatnie oczyszcza skórę głowy i włosy, nie naruszając ich naturalnej równowagi. Dzięki połączeniu ekstraktu z korzenia imbiru, znanego ze swoich adekwatności pobudzających mikrokrążenie oraz komórek szarotki alpejskiej, które chronią włókno włosa przed uszkodzeniami, szampon usuwa zanieczyszczenia i nadmiar sebum, jednocześnie wzmacniając cebulki. Już po kilku użyciach włosy odzyskują lekkość i elastyczność, a skóra głowy staje się wyraźnie ukojona.

Kolejnym krokiem jest odżywka Genesis, która otula włosy, uzupełniając ich strukturę i ułatwiając rozczesywanie. To właśnie tutaj pojawia się efekt miękkości i gładkości, który nie wynika z obciążenia, ale z odbudowy – komórki szarotki alpejskiej i kompleks wzmacniający włókno nadają włosom sprężystość, a końcówki przestają się kruszyć. Nakładana po każdym myciu, odżywka działa jak opatrunek: wygładza, nabłyszcza i sprawia, iż włosy znów „płyną”, zamiast się łamać.

Najważniejszym elementem rytuału i często tym, który przynosi najbardziej zauważalny efekt jest serum Genesis (to właśnie w tym produkcie kompleks Aminexil jest szczególnie istotny). To codzienny koncentrat w pielęgnacji skóry głowy, który wzmacnia cebulki, ogranicza wypadanie i pobudza wzrost nowych włosów. Wystarczy kilka pipet wmasowanych w skórę głowy, by poczuć przyjemne odświeżenie i lekki chłód, który towarzyszy pobudzeniu mikrokrążenia. Serum nie przetłuszcza, nie wymaga spłukiwania i działa z każdym dniem – systematyczność naprawdę widać. Włosy stają się mocniejsze u nasady, a z czasem pojawia się więcej „baby hairów”, które świadczą o regeneracji. Dla pełnego efektu warto sięgnąć po zestaw Genesis łączący szampon, odżywkę i serum w jeden spójny system pielęgnacji, który działa zarówno na włosy, jak i skórę głowy.

W efekcie rytuału Genesis włosy stają się mniej łamliwe, bardziej odporne na wypadanie, gęstsze i gładsze w dotyku. To pielęgnacja, która nie wymaga pośpiechu, tylko obecności. Kilka minut, ciepła woda, masaż skóry głowy – i świadomość, iż to nie luksus, ale codzienny gest troski.

Małe gesty, duże znaczenie

Jesień to czas, kiedy włosy, i my same, potrzebujemy więcej ciepła i łagodności. Te kilka minut spędzonych na myciu, masażu skóry głowy, nałożeniu odżywki może stać się momentem oddechu. Nie po to, by wyglądać „lepiej”, ale by poczuć się bliżej siebie.

Bo troska o siebie nie jest luksusem. To codzienny sposób, by powiedzieć sobie: Zasługuję na uwagę. choćby jeżeli moje włosy żyją własnym rytmem – jestem w porządku właśnie taka.

***

Artykuł powstał we współpracy z marką Kérastase.

Idź do oryginalnego materiału