Od konkursu szopek krakowskich po wakacyjny obóz dla dzieci w Polsce…Co łączy te inicjatywy? Zarówno cel im przyświecający – umożliwienie lepszego poznania i zrozumienia przez polonijne dzieci i młodzież kultury kraju ich przodków, jego historii i tradycji, a także zobaczenie go we współczesnej odsłonie, jak i Nowodworski Foundation w Nowym Jorku, która odpowiedzialna jest za organizację obu przedsięwzięć. Na czym polega misja fundacji i jak rozwijała się jej działalność na przestrzeni 25 lat od jej powstania? Między innymi o tym w rozmowie z „Białym Orłem” opowiada Jerzy Leśniak, prezes i założyciel Nowodworski Foundation.
„Biały Orzeł”: Chciałbym zacząć od początku – jak powstała Nowodworski Foundation, kto ją założył, jaka jest jej misja i jaką pełni Pan w niej rolę?
Jerzy Leśniak: Fundacja powstała dość przypadkowo. Jestem absolwentem Liceum Nowodworskiego w Krakowie i po przyjeździe do USA spotkałem tu kilku kolegów i koleżanki z klasy. Wspólnie wpadliśmy na pomysł, żeby podtrzymywać tradycje naszego liceum na obczyźnie. W pierwszych krokach pomagali nam wolontariusze, głównie z Nowego Jorku i Westchester. Co ciekawe, nie wszyscy byli absolwentami naszego liceum, ale łączyła nas wspólna wizja. Fundacja powstała w roku 1999 i jest jedną z najmłodszych w regionie (mamy 25 lat), ale udało nam się zbudować dużą rozpoznawalność. w tej chwili w fundacji działają też moje córki, które mają swoje własne projekty. Staramy się też przyciągać osoby spoza środowiska polonijnego, pochodzące z innych krajów.
Wspomniał Pan o idei i wizji – jak te założenia przekładają się na misję fundacji i obecną działalność?
Naszą misją jest promowanie kultury polskiej i łączenie jej z kulturą amerykańską. Główny program naszej fundacji nosił nazwę SITE, czyli Social Improvement Through Enlightenment, co można tłumaczyć jako doskonalenie się poprzez naukę i kulturę. Od samego początku, promując wymianę kulturalną między USA a Polską, staraliśmy się przedstawiać bogactwo polskiego dziedzictwa. Na początku organizowaliśmy koncerty, wystawy, bale maskowe czy uroczystości historyczne. Na przykład w latach 2000-2006 odbywało się kilka koncertów rocznie. Jednak z czasem, kiedy zauważyliśmy, iż tego typu wydarzenia są niewystarczające, zaczęliśmy tworzyć długoterminowe projekty. Wtedy narodził się pomysł warsztatów plastycznych dla dzieci i młodzieży, które zaczęliśmy prowadzić w New Jersey, Nowym Jorku i Westchester. To pozwoliło nam nawiązać współpracę z bibliotekami publicznymi – tam mogliśmy prowadzić zajęcia, a biblioteki promowały naszą działalność. Aktualnie pracujemy z kilkudziesięcioma bibliotekami. W trakcie pandemii przenieśliśmy się do sieci, co umożliwiło uczestnictwo w warsztatach osobom z różnych stron świata, także z Europy i Azji. W ramach naszej działalności organizowaliśmy też wymiany młodzieżowe między USA, Polską i Włochami, zapraszając chóry, grupy teatralne i orkiestry, by brały udział w naszych wydarzeniach. Niestety w 2008 roku kryzys finansowy ograniczył naszą działalność, co zmniejszyło dostępność dotacji i grantów.
Czy fundacja koncentruje się wyłącznie na działaniach dla dzieci, czy są też programy skierowane do innych grup wiekowych Polonii?
Głównymi odbiorcami naszej działalności są rzeczywiście dzieci, ale warsztaty są otwarte dla osób w różnym wieku. Na zajęcia przychodzą także rodzice i dziadkowie, co sprawia, iż nasza działalność integruje różne pokolenia.
Czy programy fundacji przeznaczone są wyłącznie dla Polonii?
Nasze programy są otwarte dla osób wszystkich narodowości, niezależnie od pochodzenia. Przyświeca nam motto „Każde dziecko ma talent” – chodzi o to, by docierać do dzieci z różnych środowisk i wspólnie odkrywać ich potencjał.
Jak finansowana jest działalność fundacji?
To, iż nasze programy są otwarte na różne narodowości, umożliwia nam ubieganie się o granty wspierające różnorodność kulturową. Mamy też wsparcie finansowe kilku lokalnych instytucji, które związane są ze sztuką i edukacją, a podczas wydarzeń organizujemy zbiórki funduszy na rozwój naszych działań.
Fundacja prowadzi specjalny program skierowany do dzieci i młodzieży polonijnej. Czy może Pan opowiedzieć o jego idei i obecnym kształcie?
Organizujemy kilka programów dla polonijnych dzieci. Jednym z pierwszych były Art Camps, czyli obozy o profilu artystyczno-językowym, które organizowaliśmy w latach 2008-2012. Uczestnicy tych obozów wyjeżdżali m.in. do Włoch i na Słowację, gdzie mieli szansę poznać tamtejszą sztukę i kulturę. Niestety, z powodu kryzysu finansowego, a potem pandemii, musieliśmy wstrzymać tę inicjatywę. W późniejszych latach polski rząd wprowadził program finansowania obozów dla dzieci polonijnych przez uniwersytety w Polsce, o niskich kosztach, z którymi nie mieliśmy szans konkurować. Dopiero w tym roku udało nam się wznowić Art Camp i zorganizować wyjazd do Włoch dla 30 dzieci, przy wsparciu SWAP oraz innych organizacji, które przekazały na ten cel łącznie ponad 13 tysięcy dolarów. Po sukcesie tego obozu postanowiliśmy stworzyć kolejny projekt, „Żywa Lekcja Historii”, który objął spotkanie z weteranami i wykład na temat Armii Błękitnej, konkurs wiedzy o Kościuszce i zbiórkę funduszy. Każde organizowane wydarzenie jest dla nas okazją, aby promować obozy wyjazdowe i zbierać na nie środki.
Jak wyglądał tegoroczny program obozu?
W tym roku wybraliśmy Włochy z okazji 80. rocznicy bitwy o Monte Cassino. Dla wielu polonijnych dzieci to było pierwsze zetknięcie z historią tego miejsca, a dla innych żywa historia – przodkowie niektórych z nich walczyli w tej bitwie. Chcieliśmy przekazać dzieciom wiedzę historyczną, ale też przejść z nimi szlakami, na których walczyli polscy żołnierze. Dodatkowo odwiedziliśmy ważne miejsca w Rzymie. Uczestniczyliśmy w mszy w Watykanie, gdzie przez wiele lat papieżem był Jan Paweł II, spotkaliśmy się z ambasador Anną Marią Anders, córką generała Andersa. Odkryliśmy nawet, iż w stolicy Włoch znajduje się Via Polacci, czyli ulica Polaków. Pobyt był krótki, ale bardzo intensywny. Następnie udaliśmy się do Polski, śladami szlaku Chwały Oręża Polskiego. Podczas wycieczki dzieci poznały najważniejsze miejsca i fakty dotyczące polskiej niepodległości. Odwiedziliśmy miejsce, w którym stacjonowały Legiony Piłsudskiego, Kopiec Kościuszki oraz miejsca związane z II wojną światową i Armią Krajową, m.in. obóz Auschwitz. Uczestniczyliśmy też w ceremonii złożenia wieńca na grobie łączniczki AK oraz w odsłonięciu pomnika w Domostawie, poświęconemu rzezi Polaków na terenach obecnego Podola, Podkarpacia i wschodniej Małopolski. Reprezentowaliśmy tam Polonię amerykańską, co było dla nas bardzo ważne, bo pomnik był w większości sfinansowany przez SWAP z Nowego Jorku. Dodatkowo odwiedziliśmy też najważniejsze miejsca ze wczesnej historii Polski, m.in. zamek i katedrę na Wawelu. Zatrzymaliśmy się również w Liceum Nowodworskiego, gdzie poprowadziłem wykład dla młodzieży. Oprócz miejsc historycznych dzieci odwiedziły też Tatry, gdzie poznały polską przyrodę. Równie ważnym elementem wyjazdu był program językowy i artystyczny. Dzieci prowadziły dziennik po polsku i rozmawiały między sobą po polsku. Towarzyszyło nam też dwoje artystów, którzy prowadzili zajęcia plastyczne. w tej chwili w fundacji prezentujemy prace, które dzieci stworzyły na obozie. Staraliśmy się, aby wszyscy uczestnicy mogły odkryć i rozwinąć swoje talenty.
Minęło już kilka miesięcy od wyjazdu. Jakie są Pana refleksje na temat tego projektu?
Początkowo mieliśmy pewne obawy co do różnic wiekowych między uczestnikami, bo najmłodsi mieli 8, a najstarsi 18 lat. Postawiliśmy na atmosferę rodzinnej wspólnoty, w której starsze dzieci miały okazję opiekować się młodszymi. Ku naszemu zaskoczeniu, okazało się to strzałem w dziesiątkę. Początkowo chcieliśmy dzielić grupę na mniejsze zespoły, ale gwałtownie zauważyliśmy, iż najlepiej funkcjonują jako całość. Podsumowując, obóz wyszedł fantastycznie. Wszyscy byli zadowoleni.
Jakie są plany fundacji na przyszły rok? Czy odbędzie się kolejny obóz?
Tak, planujemy kontynuować projekt obozów, bo widzimy, jak bardzo jest potrzebny. Nawiązaliśmy współpracę z kilkoma organizacjami, jak SWAP, Pulaski Association of Professional Men czy Konsulat Generalny RP w Nowym Jorku, które wspierają ten pomysł i podzielają naszą ideę. Podczas pobytu w Polsce uczestniczyłem w spotkaniach w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i Stowarzyszeniu Wspólnota Polska, być może będziemy mogli uzyskać ich wsparcie. Wystąpimy również o grant na ten cel. Aktualnie przygotowujemy wstępne plany kolejnej wycieczki. Być może skupimy się na północnej Polsce i żeglarstwie. Wśród proponowanych destynacji znajduje się też Wielka Brytania, gdzie polskie oddziały wojskowe, m.in. Dywizjon 303, odegrały znaczącą rolę. Rozważamy też wycieczkę do stolic Europy środkowej – Wiednia, Budapesztu i Pragi. w tej chwili zbieramy informacje na temat potencjalnej liczby zainteresowanych uczestników. Nasze możliwości organizacyjne to około 30 osób. Chcemy, aby w wyjeździe wzięło udział około 25 dzieci z USA i 5 z Polski, aby dzieci polonijne miały partnerów do konwersacji w języku polskim. Na pewno planujemy zorganizować jeden obóz, ale w przypadku bardzo dużej liczby chętnych być może choćby dwa.
Niebawem fundacja zorganizuje kolejną edycję konkursu szopek. Czy może Pan zdradzić więcej szczegółów na temat tego projektu?
Pomysł konkursu powstał w okresie pandemii. Miało być to antidotum na nudę dla całej rodziny w czasie, gdy nie można było wychodzić z domów. Pomyślałem, iż takie zajęcie może być ucieczką od spędzania zbyt dużej ilości czasu przy ekranie komputera czy telefonu. Konkurs ma na celu rozwijanie talentów artystycznych i plastycznych oraz poznawanie polskich elementów kultury. W pierwszej edycji projektu wzięło udział około 20-30 rodzin, natomiast w tej chwili jest ich już ponad 100. Zaczęliśmy od niewielkich szopek, robionych głównie przez dzieci. Z czasem szopki rosły, rodziny nabierały wprawy, a w tej chwili w konkursie bierze udział też wielu dorosłych. W ostatnich latach otrzymujemy choćby prace wykonywane technologią drukowania 3D, których wykonanie wymaga miesięcy przygotowań. W ubiegłym roku zorganizowaliśmy warsztaty budowania szopek w jednej z bibliotek publicznych, w której wzięły udział liczne osoby różnych narodowości. Konkurs jest promowany na całym wschodnim wybrzeżu USA, również dzięki szkołom i parafiom polskim. W tym roku chcemy też reklamować konkurs w środowiskach innych niż polonijne, aby szerzej promować polską kulturę.
Co motywuje Pana do działalności w fundacji?
Mam taki charakter. Chyba wyniosłem to z liceum (śmiech). Tam wszyscy byliśmy aktywistami i patriotami. Lubię być w biegu. W mojej rodzinie wszyscy zawsze byli bardzo aktywni i blisko związani z historią. Robiłem w życiu wiele rzeczy, mam doświadczenie w różnych dziedzinach i chętnie wykorzystuję moją energię w działalności społecznej.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Marcin Bolec
The Nowodworski Foundation
Nowodworski Foundation to fundacja polonijna z siedzibą w Prudys (Nowy Jork), działająca od 1999 roku. Skupia się na rozwoju kontaktów polsko-amerykańskich, organizując obozy, wymiany wakacyjne, koncerty, wernisaże i inne wydarzenia kulturalne, z myślą o młodzieży polskiej i amerykańskiej. Poprzez programy takie jak SITE Art Program fundacja wspiera rozwój artystyczny dzieci, wzmacniając ich kreatywność i pewność siebie. Fundacja działa również na rzecz walki z rasizmem, organizując szkolenia i tworząc wsparcie dla lokalnej społeczności.
Więcej informacji o fundacji realizowanych przez nią programach można znaleźć na stronie www.sitenf.org.
I Liceum Ogólnokształcące im. Bartłomieja Nowodworskiego
I Liceum Ogólnokształcące im. Bartłomieja Nowodworskiego w Krakowie, założone w 1586 roku, jest jedną z najstarszych polskich szkół średnich. Szkoła słynie z klasy o profilu klasycznym, gdzie uczniowie studiują łacinę i grekę. Szkoła ma bogatą historię – w 1818 roku ogłoszono tam Konstytucję Rzeczypospolitej Krakowskiej, a jej budynek jest wpisany do rejestru zabytków. W 1938 roku Prezydent RP Ignacy Mościcki odznaczył szkołę Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.