Ministerstwo Edukacji Narodowej odkrywa karty w sprawie zmian, które mają na zawsze odmienić sposób patrzenia na ucznia w polskiej szkole. Data 1 kwietnia 2026 roku nie jest żartem, a początkiem systemowej transformacji, którą zapowiada resort kierowany przez Barbarę Nowacką. Czy nowa „ocena funkcjonalna” stanie się narzędziem, które uratuje tysiące dzieci przed szkolną porażką, czy też stanie się kolejnym biurokratycznym koszmarem dla nauczycieli?

Grafika poglądowa. Fot. Warszawa w Pigułce
To pytanie zadają sobie dziś nie tylko pedagodzy, ale przede wszystkim rodzice, którzy od lat walczą z niewydolnym systemem poradni psychologiczno-pedagogicznych. Wiceminister Izabela Ziętka stawia sprawę jasno: koniec z patrzeniem na dziecko wyłącznie przez pryzmat papierów, pieczątek i oficjalnych diagnoz. Nadchodzi czas, w którym szkoła ma obowiązek dostrzec problem, zanim ten uderzy z całą mocą. Czym dokładnie jest ocena funkcjonalna i dlaczego może okazać się najważniejszą zmianą w edukacji od lat?
To nie jest kolejna jedynka ani piątka
Wielu rodziców, słysząc hasło „nowa ocena”, odruchowo wstrzymuje oddech. Polski system edukacji przyzwyczaił nas do tego, iż ocena służy do klasyfikacji, selekcji i – niestety zbyt często – do stygmatyzacji ucznia, który nie nadąża za podstawą programową. Jednak resort Barbary Nowackiej kładzie nacisk na zupełnie inną filozofię. Ocena funkcjonalna nie ma nic wspólnego z wystawianiem stopni, które trafiają na świadectwo. Nie wpłynie ona na średnią ocen, nie zadecyduje o promocji do następnej klasy, ani nie będzie powodem do dumy lub wstydu na wywiadówce.
Jest to narzędzie diagnostyczne, a nie klasyfikacyjne. Jego celem jest odpowiedź na pytanie: „Jak dziecko radzi sobie w szkolnej rzeczywistości?”. Do tej pory szkoła skupiała się niemal wyłącznie na efektach nauczania – czy uczeń umie rozwiązać równanie, czy zna daty bitew, czy potrafi napisać rozprawkę. Sfera tego, jak uczeń funkcjonuje społecznie, emocjonalnie i sensorycznie, często pozostawała w cieniu, zauważana dopiero wtedy, gdy dochodziło do drastycznych problemów wychowawczych.
Nowe przepisy mają to zmienić o 180 stopni. Ocena funkcjonalna ma wyłapać te niuanse, które do tej pory umykały systemowi. Czy uczeń potrafi poprosić o pomoc, gdy czegoś nie rozumie? Jak reaguje na nagłą zmianę planu lekcji – czy wpada w panikę, czy adaptuje się do sytuacji? Jak radzi sobie z frustracją, gdy zadanie go przerasta? To są kompetencje, które w dorosłym życiu są często ważniejsze niż sama wiedza encyklopedyczna, a które w szkole były do tej pory traktowane po macoszemu.
Koniec z „papierologią” jako warunkiem pomocy?
To prawdopodobnie najważniejszy aspekt nadchodzących zmian. Dotychczasowa rzeczywistość szkolna była brutalna: masz „papier” (orzeczenie lub opinię z poradni) – masz prawo do pomocy. Nie masz dokumentu – jesteś traktowany jak każdy inny uczeń, choćby jeżeli Twoje problemy są widoczne gołym okiem. Zdobycie orzeczenia to w polskich warunkach droga przez mękę. Kolejki do publicznych poradni psychologiczno-pedagogicznych w dużych miastach liczone są w miesiącach, a czasem choćby latach. Rodzice, których na to stać, szukają pomocy prywatnie, ale system publiczny często wymagał dokumentów z placówek państwowych.
Ocena funkcjonalna ma zburzyć ten mur. Wiceminister Izabela Ziętka podkreśla, iż kluczowa ma stać się realna potrzeba dziecka, a nie formalny status administracyjny. jeżeli nauczyciel zauważy, iż uczeń ma trudności – czy to w relacjach rówieśniczych, czy w koncentracji uwagi, czy w panowaniu nad emocjami – będzie mógł uruchomić procedurę wsparcia bez czekania na zewnętrzne ekspertyzy.
Oznacza to, iż pomoc trafi nie tylko do dzieci ze spektrum autyzmu, niepełnosprawnością intelektualną czy zaburzeniami sensorycznymi, które zwykle posiadają już teczki pełne dokumentacji medycznej. System otworzy się na „szarą strefę” – uczniów, którzy są w normie intelektualnej, nie mają zdiagnozowanych chorób, ale z różnych przyczyn (kryzys w domu, lęki, specyficzne trudności w uczeniu się) po prostu sobie nie radzą. Do tej pory byli oni niewidzialni dla systemu wsparcia. Od 1 kwietnia 2026 roku mają stać się jego pełnoprawnymi beneficjentami.
Jak to będzie wyglądać w praktyce? Kwestionariusz zamiast intuicji
Ministerstwo Edukacji Narodowej zdaje sobie sprawę, iż nie można opierać tak ważnego procesu wyłącznie na „przeczuciach” wychowawcy. Dlatego nauczyciele otrzymają do ręki konkretne narzędzie – ustandaryzowany kwestionariusz oceny funkcjonalnej. To on ma być drogowskazem w gąszczu szkolnych problemów.
Proces ten nie będzie jednorazowym aktem, jak sprawdzian z matematyki. Będzie to rozciągnięta w czasie obserwacja. Zakłada się, iż oceny dokonywać będzie zespół, w skład którego wejdą minimum trzy osoby: nauczyciel prowadzący (wychowawca), psycholog szkolny oraz pedagog. Taki skład ma zapewnić obiektywizm i spojrzenie na dziecko z różnych perspektyw. Nauczyciel widzi ucznia na lekcji, pedagog na przerwie, a psycholog może dostrzec mechanizmy, które są ukryte dla oka niespecjalisty.
Zespół ten będzie obserwował ucznia w jego naturalnym środowisku – w klasie, na korytarzu, podczas pracy w grupach – przez okres trzech do czterech tygodni. To kluczowa różnica w porównaniu do wizyty w poradni, gdzie dziecko jest badane w sztucznych warunkach, w gabinecie, często zestresowane nową sytuacją, co może zaburzać wynik diagnozy. Tutaj ocenie podlega codzienne funkcjonowanie.
Pytania w kwestionariuszu będą bardzo szczegółowe i – co ważne – opisowe. Nie będzie tam miejsca na punkty czy procenty. Nauczyciele będą musieli odpowiedzieć na przykład na pytania:
- Czy uczeń rozumie złożone polecenia, czy wymaga dzielenia ich na etapy?
- W jaki sposób nawiązuje relacje z rówieśnikami – czy jest inicjatorem, czy wycofuje się?
- Jak długo jest w stanie utrzymać uwagę na jednym zadaniu?
- Czy potrafi samodzielnie organizować swój warsztat pracy?
Na podstawie tak zebranych danych powstanie plan wsparcia. Może to być zalecenie zajęć korekcyjno-kompensacyjnych, zmiana miejsca w ławce (np. bliżej nauczyciela, z dala od okna), czy dostosowanie formy sprawdzania wiedzy (więcej czasu, odpowiedzi ustne zamiast pisemnych).
Nauczyciele pełni obaw: Czy to kolejna biurokracja?
Każda zmiana w oświacie budzi naturalny opór, zwłaszcza w środowisku nauczycielskim, które od lat narzeka na przeciążenie biurokracją. Wizja wypełniania kolejnych, szczegółowych kwestionariuszy i prowadzenia wielotygodniowych obserwacji dla wielu pedagogów brzmi jak wyrok – odebranie resztek czasu, który mogliby poświęcić na bezpośrednią pracę z uczniem.
Świętokrzyski kurator oświaty, Piotr Łojek, przyznaje otwarcie, iż lęk przed nowym jest zrozumiały. Nauczyciele boją się, iż ocena funkcjonalna stanie się kolejnym „papierem dla papieru”, który trzeba wypełnić, wpiąć do segregatora i o którym się zapomina. Innym problemem jest kwestia kompetencji. Wielu nauczycieli przedmiotowych nie czuje się na siłach, by oceniać funkcjonowanie emocjonalno-społeczne dziecka. Pytają: „Jestem od matematyki, jak mam ocenić, czy wycofanie ucznia to cecha charakteru, czy objaw zaburzenia?”.
Resort edukacji uspokaja, twierdząc, iż właśnie po to w proces włączeni są specjaliści – psycholodzy i pedagodzy. Ponadto, przesunięcie terminu wejścia w życie przepisów (początkowo miał to być rok 2024, potem 2025) na kwiecień 2026 roku ma dać czas na gruntowne przeszkolenie kadr. Monika Majkowska ze Szkoły Podstawowej nr 25 w Kielcach zauważa jednak pozytywy – w wielu placówkach podobne działania są już podejmowane intuicyjnie. Nowe przepisy mają je jedynie usystematyzować i nadać im ramy prawne, co paradoksalnie może ułatwić pracę, dając nauczycielom gotowe narzędzia zamiast zmuszać ich do improwizacji.
Dlaczego dopiero w 2026 roku?
Dla wielu rodziców data 1 kwietnia 2026 roku wydaje się odległa. Skoro system jest tak potrzebny, dlaczego nie wprowadzić go od zaraz? Ministerstwo tłumaczy to koniecznością ewolucji, a nie rewolucji, która mogłaby sparaliżować szkoły. Wdrażanie oceny funkcjonalnej będzie procesem stopniowym. Do 2026 roku trwać będą prace nad ostatecznym kształtem kwestionariuszy (nauczyciele mają mieć głos w ich tworzeniu) oraz szkolenia.
Pierwsze pełne oceny funkcjonalne mają pojawić się w drugiej połowie 2026 roku. Równolegle, do 1 września 2026 roku, czas na dostosowanie się otrzymają poradnie psychologiczno-pedagogiczne. Warto zaznaczyć, iż ocena funkcjonalna w szkole nie likwiduje poradni. Te przez cały czas będą niezbędne do wydawania orzeczeń w przypadkach cięższych niepełnosprawności czy konieczności diagnozy medycznej. Jednak „odciążenie” poradni z lżejszych przypadków może sprawić, iż kolejki do specjalistów wreszcie się skrócą, co będzie korzyścią dla wszystkich.
Co to oznacza dla Ciebie? – Ważne informacje dla rodziców
Wprowadzenie oceny funkcjonalnej to zmiana, która bezpośrednio wpłynie na Twoje dziecko, jeżeli uczęszcza ono do polskiego systemu edukacji. Oto co musisz wiedzieć, by być przygotowanym na nowe realia:
1. Szybsza ścieżka pomocy
To najważniejszy punkt dla Ciebie. jeżeli widzisz, iż Twoje dziecko męczy się w szkole, nie będziesz już skazany na wielomiesięczne oczekiwanie na wizytę w poradni. Szkoła będzie miała narzędzia (i obowiązek), by zareagować tu i teraz. Zgłoszenie problemu wychowawcy powinno uruchomić procedurę obserwacji i wdrożenia wsparcia w ciągu kilku tygodni.
2. Twoja zgoda jest kluczowa
Pamiętaj, iż szkoła nie może działać za Twoimi plecami. Przeprowadzenie oceny funkcjonalnej wymaga wiedzy i zgody rodziców lub opiekunów prawnych. jeżeli z jakiegoś powodu nie życzysz sobie takiej diagnozy, masz prawo odmówić. Warto jednak rozważyć to jako szansę na poprawę komfortu nauki Twojego dziecka, a nie jako ingerencję w prywatność.
3. Mniejsza stygmatyzacja
Dzięki temu, iż ocena funkcjonalna stanie się standardem i będzie mogła dotyczyć każdego ucznia (nawet tego z pozoru „bezproblemowego”), zniknie łatka „dziecka z orzeczeniem”. Pomoc psychologiczno-pedagogiczna ma stać się naturalnym elementem szkolnego krajobrazu, tak jak lekcja WF-u czy biblioteka, a nie czymś, co wyróżnia dziecko w negatywny sposób.
4. Współpraca, a nie walka
Nowy system zakłada większą współpracę na linii rodzic-szkoła. Wyniki oceny funkcjonalnej będą z Tobą omawiane. To doskonały moment, by przekazać nauczycielom swoje obserwacje z domu. Często dziecko zachowuje się inaczej w szkole, a inaczej w bezpiecznym środowisku domowym – połączenie tych dwóch obrazów daje największą szansę na skuteczną pomoc.
Zmiany nadchodzą wielkimi krokami. Choć data 2026 wydaje się odległa, dla systemu edukacji to zaledwie chwila. Warto już teraz śledzić komunikaty Ministerstwa Edukacji Narodowej i rozmawiać z dyrekcją swojej szkoły o tym, jak placówka przygotowuje się do wdrożenia nowych standardów. Czy Twoja szkoła będzie gotowa na czas?




![Kiedy młodość spotyka doświadczenie: wzruszające spotkanie międzypokoleniowe w Dziennym Domu Senior+ [ZDJĘCIA]](https://www.eostroleka.pl/luba/dane/pliki/zdjecia/2025/597482073_1236302901853752_5819733576556239728_n.jpg)

