Rodzice kursują między pracą, szkołą, a zajęciami dodatkowymi. "Sami wkręcają się w ten kierat"

gazeta.pl 1 godzina temu
"Ambicja rodziców jest często większa niż marzenia dzieci" - napisała jedna z mam. I trudno się z nią nie zgodzić. Wielu rodziców przyznaje, iż są zmęczeni codziennym rytmem pracy, szkoły i zajęć dodatkowych. Coraz częściej zauważają jednak, iż wiele obowiązków narzucają sobie sami.Jest listopad, a wielu rodziców już czuje zmęczenie. Każdy dzień wygląda podobnie - praca, szybki obiad (choć w sumie nie zawsze), a potem wożenie dzieci z jednych zajęć na drugie. Ostatnio poruszaliśmy temat przemęczonych rodziców, którzy po pracy zaczynają drugi etat: kierowcy, pomocy domowej i nauczyciela.
REKLAMA




Pani Natalia przyznaje, iż jej syn ma naprawdę napięty grafik. - Ma dwa razy w tygodniu angielski, raz szachy i dwa razy piłkę nożną. Pozostałe zajęcia dodatkowe, takie jak robotyka czy tenis stołowy, ma na szczęście w szkole, tuż po lekcjach, bo w innym przypadku musielibyśmy z nich zrezygnować. Zaznaczę, iż syn bardzo chce na nie chodzić. Nie dałabym po prostu rady wszędzie go wozić - mówi.

Zobacz wideo

Tym różni się nauka w Stanach od nauki w Polsce. "Nie siedzą w sali"



"Rodzice sami wkręcają się w ten kierat"Pod artykułem udostępnionym na profilu facebookowym eDziecko.pl rozgorzała gorąca dyskusja. Choć wielu rodziców przyznaje, iż takie tempo bywa wyczerpujące, pojawia się też refleksja, iż część obowiązków narzucają sobie sami. Jak napisała jedna z kobiet: "W ten kierat rodzice sami się wkręcają. Myślę, iż dzieciaki w wielu rzeczach dałyby sobie radę. Ambicja rodziców jest często większa niż marzenia dzieci". Podobne spostrzeżenia ma inna komentująca: "Dziecko nie potrzebuje tylu zajęć pozalekcyjnych, a lekcje może odrabiać samo". Pojawiają się też głosy dotyczące zbyt dużej kontroli i braku równowagi w domowych obowiązkach: "A czy dziecku naprawdę potrzebne są te wszystkie zajęcia? Czy są z nich zadowolone, czy naprawdę chcą na nie chodzić? Prace domowe też mogą robić same, chyba iż z czymś sobie nie radzą".Psycholog zabiera głosO komentarz dotyczący zapisywania dzieci na zajęcia dodatkowe poprosiliśmy psycholożkę Monikę Bubicz. - Oferta zajęć dodatkowych jest dziś ogromna i łatwo wpaść w przekonanie, iż dziecko powinno korzystać z każdej możliwości. Rodzice zapisują je z troski o rozwój, by sprawdzić zainteresowania, czasem dlatego, iż sami takich szans nie mieli, a czasem dlatego, iż byli wychowani w przekonaniu, iż trzeba wciąż coś robić. W efekcie pojawia się presja: jeżeli dziecko nie uczy się kilku języków, nie uprawia sportu i nie rozwija talentów artystycznych, to coś istotnego traci - mówi ekspertka.


Po czym zaznacza: - Warto pamiętać, iż to właśnie my, dorośli, pokazujemy dziecku, co jest w życiu ważne. jeżeli dzień jest szczelnie wypełniony obowiązkami, dziecko dorasta w poczuciu, iż odpoczynek jest czymś złym. Z zewnątrz może wyglądać, jakby dobrze sobie radziło, ale przeciążenie nadmiarem obowiązków sygnalizują: spadek motywacji, bunt czy utrata euforii z zajęć, które wcześniej sprawiały dziecku frajdę. To nie musi być "słomiany zapał" - to często naturalny sygnał, iż układ nerwowy potrzebuje regeneracji. A jak to wygląda u Ciebie? Czy też kursujesz między pracą a zajęciami dodatkowymi? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl. Gwarantujemy anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału