Świetlica 2025 – coś pękło. Nauczycielka: „Dzieci wolą nagrywać niż się bawić”

mamotoja.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: Świetlica 2025 fot. AdobeStock/Forewer


Zabawki są, ale nikt ich nie rusza

Weszłam ostatnio do świetlicy mojej córki po lekcjach. Zabawki leżały porozrzucane po kątach, ale nikt się nimi nie interesował. Kilkoro dzieci siedziało na krzesłach, każde wpatrzone w ekran. Jedno nagrywało filmik, drugie przeglądało TikToka, trzecie ustawiało kadr, by „zrobić vloga o nudnym dniu”. Gdzieś obok dwie dziewczynki siedziały z zeszytami, ale nie po to, by odrabiać lekcje – planowały, o czym będzie ich kolejny odcinek.

Pomyślałam wtedy: coś pękło. Nie w dzieciach – w nas, dorosłych. W sposobie, w jaki pozwoliliśmy, by świat ekranów zajął przestrzeń dzieciństwa.

Świetlica jak studio nagraniowe

– Kiedyś dzieci grały w planszówki, układały puzzle, rysowały. Teraz coraz częściej proszą o gniazdko, żeby podładować telefon – mówi pani Ewa, nauczycielka ze świetlicy w dużej podstawówce na Mazowszu. – Czasem próbuję je zachęcić: „Zagrajmy w coś, zróbmy teatrzyk”. A one pytają: „Możemy to nagrać?”.

Dzieci nie chcą już po prostu być razem. Chcą, by ich bycie miało „zasięg”. Nikt nie siedzi i nie rozmawia, jeżeli nie ma z tego kontentu. Zamiast spontaniczności – reżyseria. Zamiast zabawy – nagranie.

I nie, to nie jest wina dzieci. To efekt świata, w którym żyją – świata, w którym kamera jest zawsze włączona, a cisza staje się nieznośna.

Pokolenie, które nie potrafi się nudzić

„To pokolenie nie potrafi się nudzić” – usłyszałam od innej nauczycielki, która pracuje w świetlicy już od 20 lat. – Kiedyś dzieci wymyślały zabawy z niczego. Kawałek sznurka, kartka papieru, kredki. Teraz gdy mają chwilę bez ekranu, są jak zagubione. Pytają: „Co mamy robić?”.

To zdanie zostało ze mną na długo. Bo czy nie my, dorośli, nauczyliśmy ich, iż każda chwila musi być produktywna, iż choćby zabawa ma się „opłacać”? Że cisza to strata czasu, a nuda – coś, czego należy unikać jak wirusa?

Nagrywają, zamiast przeżywać

Niektóre dzieci potrafią ustawić lepsze światło niż niejeden dorosły. Wiedzą, jak mówić do kamery, jak ułożyć ręce, by wyglądały naturalnie. Ale kiedy zapytasz je o to, co czują, nie bardzo wiedzą, jak to nazwać.

Widziałam chłopca, który nagrywał, jak jego kolega płacze po przegranej w grze. Chciał wrzucić to na TikToka, „bo będzie śmieszne”. Kiedy zwrócono mu uwagę, iż to przykre, wzruszył ramionami. „Ale on się zgodził” – powiedział.

Nie rozumieją granic, bo nikt ich nie uczył. Widzą dorosłych, którzy nagrywają dzieci od pierwszego dnia życia, więc sami też nagrywają. Dla nich kamera nie jest obcym okiem – to część codzienności.

Nauczycielki próbują, ale…

Niektóre szkoły próbują z tym walczyć. Zakaz używania telefonów w świetlicy? W teorii działa. W praktyce – dzieci chowają się z nimi w toalecie albo pod stołem. – Gdy im je zabieramy, pojawia się agresja, bunt, a czasem łzy. To nie jest zwykły brak telefonu. To jak odłączenie od świata, w którym żyją – mówi pani Ewa.

Niektóre nauczycielki organizują warsztaty „bez ekranu”: wspólne gotowanie, teatrzyk, zabawy ruchowe. – Gdy już się wciągną, są szczęśliwe. Ale to trwa krótko. Po chwili znów pytają: „Możemy to nagrać?” – opowiada.

Dzieci w roli twórców. Ale jaką cenę płacą?

Nie chcę demonizować nowych czasów. Dzieci są kreatywne jak nigdy wcześniej. Wiedzą, jak opowiadać historie, mają wyczucie montażu, potrafią stworzyć mini film z emocją. Problem w tym, iż coraz częściej nie wiedzą, dla kogo to robią – ani po co. Dawniej rysowało się dla siebie, dla rodzica, dla nauczyciela. Dziś tworzy się dla widzów. jeżeli filmik nie ma lajków, nie ma też sensu. A przecież dzieciństwo to czas, w którym powinno się tworzyć dla przyjemności, nie dla reakcji.

Może zamiast kolejnych zakazów potrzebujemy rozmowy. Pokazania dzieciom, iż życie to coś więcej niż kadr. Że warto coś przeżyć bez aparatu w dłoni. Że wspomnienie jest ważniejsze niż relacja live. Może powinniśmy im dać coś, czego sami coraz mniej mamy – prawdziwą obecność. Nie na ekranie, tylko tu i teraz. Bo jeżeli my, dorośli, nie przypomnimy im, jak to jest bawić się naprawdę, świetlice 2030 będą już tylko kolejnym studiem nagrań. A dzieciństwo – projektem do montażu.

Zobacz także: Panie w świetlicy nic nie robią? „Powinny malować, wycinać, lepić. Oczekuję minimum zaangażowania”

Idź do oryginalnego materiału