Wziąłem za żonę kobietę, której nie kochałem. Nie sądziłem jednak, iż moje życie tak się zmieni po ślubie

przytulnosc.pl 3 godzin temu

Tak się stało, iż swoją drugą żonę poznałem w najtrudniejszym okresie mojego życia. Moja sześcioletnia córka potrzebowała kosztownego leczenia za granicą. Nie mieliśmy jednak żadnych pieniędzy i nie było skąd ich wziąć. Mama Martyny odeszła z tego świata, gdy córka była jeszcze niemowlęciem. A z rodziny została mi tylko stara mama, która sama potrzebowała wsparcia.

Do szpitala, w którym leżała Martyna, czasami przychodzili wolontariusze, aktywna młodzież, która starała się umilić dzieciom czas. Pokazywali im spektakle, organizowali gry i konkursy, aby odwrócić ich uwagę od bólu i problemów. Martyna od razu zaprzyjaźniła się z jedną młodą kobietą. Dzięki córce poznałem ją.

Ania, tak miała na imię ta kobieta, bardzo przywiązała się do Martyny, naprawdę ją pokochała. Kiedy dowiedziała się, iż mamy trudności finansowe, postanowiła pomóc. Zaczęła szukać sposobów na zebranie pieniędzy na leczenie, zwróciła się do fundacji charytatywnej, zorganizowała zbiórkę funduszy, a także zaprosiła lokalne media do szpitala. Po tym, jak w wiadomościach pojawił się materiał o Martynie, zaczęło nam pomagać wielu ludzi. Do dziś jestem wdzięczny każdemu z nich, ponieważ dzięki ich pomocy udało nam się przeprowadzić Martynie niezbędne leczenie.

Byłem niezmiernie wdzięczny Ani, z którą zbliżyła mnie nieszczęście. Ania była samotną kobietą, zaczęliśmy spędzać ze sobą dużo czasu, a niedługo zaczęliśmy myśleć o ślubie. Ania bardzo pragnęła rodziny, a ja widziałem, jak kocha Martynę, dlatego postanowiłem zaproponować jej małżeństwo. Widząc, iż szczerze mnie kocha i chce być blisko, nie mogłem pozbawić jej szczęścia w małżeństwie. Zrobiłem to raczej z głębokiej wdzięczności wobec niej niż z uczucia miłości.

Martwiłem się, jak potoczy się nasze wspólne życie, ponieważ nie miałem żadnych uczuć do Ani. Początkowo obserwowaliśmy się nawzajem, staraliśmy się się dopasować. Wtedy działy się różne rzeczy – kłóciliśmy się, sprzeczaliśmy, choćby na krótki czas się rozstawaliśmy. Jednak zawsze godziliśmy się i kontynuowaliśmy wspólne życie.

Jednak niedługo wszystko się ustabilizowało, uspokoiło i poszło swoim biegiem. Po pewnym czasie urodził nam się syn, co przyniosło nowe, miłe obowiązki. Ania okazała się bardzo troskliwą, dobrą i pracowitą kobietą. Ufałem jej i mogłem na nią liczyć.

Konsultowałem się z nią, zawsze dawała mądre rady i uwagi. Kiedy szedłem do pracy na cały dzień lub jechałem w delegację na kilka dni, byłem pewien, iż w domu będzie porządek, dzieci będą bezpieczne, Ania je nakarmi, pomoże Martynie z lekcjami i owinie je do snu na czas.

Zrozumiałem, iż moja żona jest moją najbliższą przyjaciółką, mogę z nią porozmawiać, otrzymać pocieszenie, gdy czuję napięcie i niepokój.

Żyjemy już ponad 10 lat i przez te lata ani razu nie żałowałem, iż wziąłem Anię za żonę. Wręcz przeciwnie, boję się zostać bez niej, ponieważ stała się dla mnie niezawodnym sojusznikiem w życiu.

Okazuje się, iż miłość dla dorosłych ludzi nie jest najważniejszą rzeczą w życiu rodzinnym, ponieważ miłość gwałtownie przemija. A oto szacunek, wsparcie, troska i niezawodność – to uczucia, które podtrzymują życie rodzinne. Teraz nie mam wątpliwości, iż mam idealny związek oparty na wzajemnym zrozumieniu i wsparciu. A to nie przemija tak gwałtownie jak nagła miłość.

Idź do oryginalnego materiału