„Zrobiłaś się taka brzydka, iż na pewno urodzisz córkę” – mówiła moja teściowa

twojacena.pl 3 dni temu

Zrobiłaś się taka szpetna, iż na pewno urodzisz córkę mawiała do mnie teściowa, mistrzyni w sztuce komplementowania. Kiedy inni narzekali na relacje z rodziną męża, kiwałam głową z politowaniem. U nas przecież było dobrze choć pewnie głównie dlatego, iż zaraz po ślubie wyfrunęliśmy jak ptaki spod katowickiej wieży, aż do Wrocławia.

Nie zdążyłam choćby poznać mojej nowej mamusi. Tydzień po weselu spędziliśmy w ich kawalerce, ale wtedy jeszcze było sielsko. Potem wyprowadzka, mąż w wojsku, a ja z plecakiem pełnym nadziei, iż 200 km to wystarczający bufor.

Minęło dziesięć lat. I co? I przenieśli go z powrotem pod rodzinne strzechy. Wiadomość jak cios młotkiem w brzuch akurat gdy w końcu miałam swoje kąty, dobre mieszkanie od spółdzielni, a w dodatku trzecie dziecko pod sercem. Ale cóż, wojsko to nie żarty.

Pierwszego urodziłam w Katowicach, rok później niespodzianka! znowu dwa kreski. Nieplanowane, ale skoro i tak marzyliśmy o gromadce, to po co się zastanawiać? W czasie ciąży moja mama postanowiła mi pomóc. Odwiedzała, piła herbatę z cytryną i rzucała mądrościami jak przysłowiami z kalendarza.

Bałagan? Niech będzie. Ale gdy zaczęła wykładać mi, jak mam wychowywać dzieci, zrobiłam się czerwona jak burak. Bo jak to tak? Kobieta, która mnie nie zna, nie widziała dekadę, a wnuki ogląda tylko na Facebooku, nagle wie lepiej?

Aż pewnego dnia, gdy byłam w ósmym miesiącu, rzuciła:
Na sto procent będzie dziewczynka!.

A my przecież marzyliśmy o córeczce po trzech chłopakach! Zapytałam więc, grzecznie jak na kursie savoir-vivreu:
Skąd ta pewność?.
Zestarzałaś się, spuchłaś jak drożdżowa babka, twarz masz jak poduszka. Dziewczyna ci ostatnią urodę zabrała.
Dziękuję, oczywiście Zawsze tak wyglądam w ciąży.

Nie zawsze.
A skąd wiesz? Widziałaś mnie tylko na zdjęciach.
Nie dyskutuj. Ja miałam syna i byłam olśniewająca jak wiosenne słońce. A ty? Straszysz ludzi jak widmo z opuchlizną. Buty ci nie pasują, bo stopy masz jak balony.

Milczałam. Nie powiedziałam, iż to nie płeć dziecka, tylko moje 39 lat. Ona urodziła mojego męża, mając 19 wtedy choćby ziemniak by promieniał. Ale co tam! W końcu mój maż ją uciął, a nam urodził się czwarty syn. I całe szczęście, bo kto by zniósł kolejne komplementy?

Idź do oryginalnego materiału