1/48 Hurricane Mk I – Arma Hobby

kfs-miniatures.com 2 godzin temu

1/48 Hurricane Mk I

Arma Hobby – 40015

Upłynęły ponad dwa lata od premiery Armowego Hurricane Mk IIc, którego miałem niekłamaną przyjemność recenzować na tym portalu, ale wreszcie doczekaliśmy się kolejnej wersji, czyli ikonicznego dla miłośników Bitwy o Anglię Mark I. W pudełku (ozdobionym zresztą nader atrakcyjną grafiką) znajduje się typowa dla tego producenta “szufladka” z grubego kartonu, chroniąca cenną zawartość.

Części plastikowe zapakowane są w foliowy worek i podzielone są na trzy ramki z szarego tworzywa oraz jedną z elementami przezroczystymi. Wśród ramek szarych, dwie są nowe:

ramka G z kadłubem i szeregiem drobniejszych elementów…

oraz ramka F, na której znajdują się jedynie górna i dolna połówka płata

Trzecia z ramek, oznaczona A, jest taka sama jak w edycji Mk IIc:

Siłą rzeczy, największą uwagę przyciągają ramki nowe. Kadłub bardzo przypomina jakością wykonania ten z Mk IIc, z delikatnymi ale wyraźnymi liniami podziału blach, nitami i zapinkami oraz realistycznie wykonaną imitacją płóciennego poszycia w tylnej części.

Wewnętrzna powierzchnia na wysokości kokpitu zawiera część osprzętu oraz miejsca do montowania odrębnych detali z ramki A.

Porównanie kadłubów z edycji Mk IIc z Mk I nie wykazuje różnic w podejściu do odtworzenia powierzchni – i dobrze, bo moim zdaniem ciężko było cokolwiek tu poprawiać.

Na ramce z kadłubem znajdziemy również m.in. dwa śmigła i aż trzy kołpaki – aczkolwiek wg. instrukcji, do proponowanych malowań należy użyć tylko jednego ich zestawu. Daje to jednak duże możliwości odtworzenia wybranej maszyny np. przy użyciu dostępnych na rynku kalkomanii. I oczywiście zapowiada kolejne edycje modelu.

Pora na skrzydła – metalowe z 4 km-ami na stronę. Ich powierzchnia zachwyca mnogością delikatnych detali, w tym kombinacji wypukłych i wklęsłych nitów.

Wewnętrzne powierzchnie z licznymi wzmocnieniami, poprawiającymi sztywność konstrukcji modelu.

Detale – szczególnie wypukłe nity – już na pierwszy rzut oka wydały mi się mocno delikatniejsze niż w edycji Mk IIc. Porównanie nie pozostawia wątpliwości – teraz nity wypukłe są o wiele bardziej subtelne. Moim zdaniem do tego stopnia, iż trzeba będzie zachować daleko idącą wstrzemięźliwość w aplikowaniu jakichkolwiek podkładów, aby ich nie zalać. Ja chyba ograniczę się do cienkiej warstwy metalizera zamiast klasycznego podkładu. Jedno jest pewne, miłośnicy olejnego Humbrola kładzionego “z pędzla” raczej nie skorzystają z dobrodziejstw takiego podejścia do odtwarzania nitów.

Generalnie, skrzydła sprawiają jeszcze lepsze wrażenie niż w Mk IIc, więc Armie udało się przeskoczyć ustawioną przez samych siebie wysoko poprzeczkę.

Ponieważ ramka A (gęsto upakowana elementami), jak już wspomniałem, jest identyczna jak w poprzednim wydaniu, podeprę się zdjęciami z mojej recenzji Mk IIc i do niej odsyłam zainteresowanych opisem.

Ramka przeźroczysta również jest identyczna jak w Mk IIc, ale ze względu na specyfikę tych elementów obfotografowałem ją na nowo. Wszystko przez cały czas jest krystalicznie czyste, a zniekształcenia obrazu praktycznie niezauważalne.

W pudełku otrzymujemy również wycięte w papierze kabuki (wielki plus!) maski do oszklenia oraz kół.

Kalkomanie wyprodukowane są przez Techmod i zawierają oznaczenia dla trzech maszyn (zwiastowanych zresztą na odwrocie pudełka).

Część wspólna to zegary na tablicę przyrządów, napisy eksploatacyjne oraz (dla desperatów) pasy pilota. Druk jest ostry, wyraźny i bez przesunięć, a film bardzo delikatny. Kalkomanie Techmodu należą zresztą (obok Cartografa) do moich absolutnie ulubionych i zawsze doskonale mi się z nimi pracuje.

Instrukcja przytomnie radzi, aby kalkomanii na tablicę przyrządów nie kleić w całości, tylko podzielić ją na mniejsze fragmenty. Ułatwia to prawidłowe trafienie drobnymi zegarami we adekwatne miejsca.

Z kronikarskiego obowiązku jakość oznaczeń poszczególnych maszyn:

Wspomniana już instrukcja wydrukowana jest na dobrej jakości błyszczącym papierze (można ją również znaleźć w wersji cyfrowej na stronie producenta). Jest przejrzysta i wyraźnie informuje o miejscach, gdzie należy wybrać wariant montażu w zależności od wybranego malowania.

Producent proponuje cztery malowania, choć dla trzech maszyny, ponieważ jedna (DT-A z 257. Dywizjonu RAF) jest odwzorowana w dwóch okresach służby. Jest też obowiązkowe malowanie “z plusem”, czyli RF-R z 303-go. Mnie jednak najbardziej podoba się malowanie 3, czyli mocno styrany życiem egzemplarz z częściami skanibalizowanymi z innych maszyn. Mniam.

Zdaję sobie sprawę, iż moja recenzja przypomina panegiryk, ale naprawdę nie ma do czego się przyczepić. Już Mk IIc był doskonały, a obecna wersja pozostało lepsza (skrzydła!). Hurricane od Army nie ma w tej chwili realnej konkurencji i raczej się takowej nie doczeka. Ja co prawda wciąż nie zbudowałem swojego modelu Mk IIc (hańba mi!), ale widziałem sporo warsztatów potwierdzających, iż montaż jest przyjemny i bezproblemowy. Mk IIc i Mk I od Army to zdecydowanie najlepsze modele tych maszyn, i jednocześnie jedne z najlepszych modeli lotniczych dostępnych na rynku.

Artur “Arcturus” Osikowski

Model do recenzji przekazany przez firmę Arma Hobby

Idź do oryginalnego materiału