3x NAJ……

lo-dabrowa-tarnowska.pl 1 tydzień temu

Co w czasie realizacji projektu było największym zaskoczeniem, a co pozostanie najmilszym wspomnieniem? Co sprawiło Ci największą trudność?

ILO #FERS #FunduszeUE #LetsbecomecitizensofEurope

Moim największym zaskoczeniem podczas wyjazdu do Portugalii było to, jak otwarci są Portugalczycy i jak wszyscy ciepło i miło nas przyjęli. Najmilszym wspomnieniem było odwiedzenie latarni morskiej w Ponta da Barca, skąd podziwialiśmy niesamowite widoki rozpościerającego się oceanu. Najtrudniejszym wyzwaniem była dla mnie wycieczka do wnętrza wulkanu, ponieważ wiązało się to z długą wędrówką. Pomimo tego bardzo dobrze ją wspominam, gdyż piękne widoki wszystko wynagrodziły.
Justyna

3x naj…
Najmilsze wspomnienie: Myślę, iż lekcja surfingu oraz noc kulturalna. Pomimo, iż nie udało mi się wstać z deski, to sama lekcja była interesująca i przy okazji dobrze się bawiłem. Natomiast jeżeli chodzi o noc kulturalną, to na pewno miłe było ukazanie nam jak wyglądały tańce w Graciosie, oraz to, iż mogliśmy także je zatańczyć.
Największe zaskoczenie: Myślę, iż największym moim zaskoczeniem było, kiedy dowiedzieliśmy się, iż jesteśmy w środku wulkanu. Myślałem, iż musimy przejść pewien kawałek drogi, aby się tam dostać, a tu się okazało, iż cały czas byliśmy w jego środku.
Najtrudniejsze wyzwanie: Myślę, iż jedynym wyzwaniem były tylko i wyłącznie dystanse jakie musieliśmy pokonać na piechotę.
Mateusz

Mój wyjazd na Graciosę był jak odkrycie nowej planety – tylko z lepszym jedzeniem i bez problemów z bagażem podręcznym. Już od pierwszego dnia czułam, iż to będzie coś wyjątkowego – i miałam rację!

Największym zaskoczeniem była… historia i kultura tej maleńkiej wysepki. Spodziewałam się pięknych plaż, słońca i może jakiegoś kaktusa, a tu proszę – bogactwo tradycji, opowieści i smaków. A jeżeli o smakach mowa – żółty ser z miodem?! Brzmi jak eksperyment z lodówki w środku nocy, ale okazało się, iż to absolutny hit! Od tamtej pory każda kostka sera krzyczy do mnie „gdzie mój miód?!”.

Najmilej wspominam urodziny Matilde – śpiewanie „Sto lat” w dwóch językach to było coś między koncertem a wiejskim karaoke, ale ile w tym było serca! A ten wieczór z tradycyjnymi tańcami… No cóż, moje nogi miały własne zdanie na temat rytmu, ale przynajmniej nikt nie został poturbowany! Było tyle śmiechu i ciepła, iż spokojnie mogłabym naładować tym atmosferę całą zimę.

A najtrudniejsze? Zdecydowanie pokonanie tylu kilometrów, żeby zobaczyć każdy zakamarek wyspy. Czasem miałam wrażenie, iż moje nogi zaczynają się buntować, a buty wysyłają prośby o azyl, ale każde zmęczenie znikało przy widoku, który zapierał dech. Graciosa nie pozwala się zwiedzać byle jak – trzeba ją przejść, poczuć i… czasem przetańczyć.

Podsumowując: ten wyjazd to była przygoda życia – pełna niespodzianek, wzruszeń, śmiechu i przepysznych odkryć. Gracioso, jeszcze się zobaczymy – i następnym razem zabiorę więcej pamiątek!
Patrycja

Cały wyjazd na Azory był jedną, wielką, niesamowitą przygodą. Najmilej zaskoczony byłem widokami na tej wyspie, patrząc na Google maps przed wyjazdem nie myślałem, iż taka mała wyspa może pomieścić aż tyle pięknych miejsc. Największą trudnością było zrozumienie języka portugalskiego ale to i tak nas nie powstrzymało przed nawiązaniem super znajomości. Z tych wszystkich cudownych chwili trudno jest wybrać to jedno najlepsze wspomnienie, gdyż wszystkie one są bardzo fajne ale takim jednym momentem który najbardziej zapadł mi w pamięć jest moment kiedy zajechaliśmy do latarni morskiej i tam po raz pierwszy ukazał nam się piękny widok wybrzeża wyspy i pięknej błękitnej wody Oceanu, ale tak naprawdę to takich momentów jest dużo więcej i trudno by je było tu wszystkie zamieścić.
Szymon

Idź do oryginalnego materiału