Dziś moja córka jest pełnoletnia. Dlatego jako rodzic dorosłego dziecka czasem patrzę wstecz. Nie czynię sobie wielkich wyrzutów, staram się nie obarczać poczuciem winy. Myślę sobie: „Było jak było, ponieważ na tamten moment nie potrafiłam być inna, działać inaczej”. Jednak na dziś stworzyłam listę 5 tematów, które starałabym się inaczej przekazywać swojemu dziecku, kiedy było małe. Może cię to zainteresuje?
Masz prawo być wściekła i czuć cały wachlarz emocji
W codziennym pośpiechu nie raz pohukiwałam: „Cisza, spokój, masz być grzeczna”, „Przestań rozrabiać”, „Proszę, już nie płacz”. Dziś pozwoliłabym, czuć córce więcej emocji. Wręcz namawiałabym ją do tego. Mówiłabym: „Jak potrzebujesz, to popłacz. Ja sobie tu przycupnę, bo nigdzie się nie spieszymy. Poczekam aż będziesz gotowa, aż wypłaczesz się, wyzłościsz i wtedy pójdziemy do domu. Bo nie ma złych emocji”. W ten sposób uczyłabym swoje dziecko nazywać i w ogóle rozpoznawać w sobie, co w danej chwili czuje. Poza tym (z perspektywy minionych lat) wydaje mi się, iż te dwadzieścia minut w tygodniu „załamania nerwowego” dziecka naprawdę nie zmieniało znacząco mojego harmonogramu dnia. Naprawdę nie musiałam pospieszać, gnać do pracy i blokować emocji młodego człowieka.
Odpuść. Nie musisz zawsze napierać
Pamiętam taki moment, kiedy moja córka nie chciała reprezentować swojego przedszkola podczas zawodów sportowych, choć okazało się, iż biega najszybciej ze wszystkich dzieciaków. Pamiętam, iż bardzo mnie to w tamtej chwili martwiło. Wyobrażałam sobie, iż jeżeli moje dziecko będzie w życiu marnować takie szanse, to potem ze strachu nie będzie chciało uczestniczyć w rzeczach, które będą mu sprawiać jakikolwiek dyskomfort. Zawzięłam się wobec tego na tego pięciolatka i perswadowałam mu, iż „szkoda szansy”. Dziś myślę inaczej: „jakiej szansy, do cholery?” Dziś potrafiłabym odpuścić i skupić się – nie na przekonywaniu dziecka do swoich racji, ale spokojnej i uważnej rozmowie, dlaczego czuje lęk przed wystąpieniami publicznymi. Rozmawiałabym więcej o córki uczuciach, a nie o swoich ambicjach.
Daj sobie prawo do porażki. Walić to!
Z perspektywy czasu wydaje mi się, iż zbyt mocno próbowałam chronić przed dyskomfortem życia. Miałam ku temu swoje na tamtą chwilę – jak mi się wydawało – racjonalne powody. Myliłam się! Wydawało mi się, iż rodzic musi chronić, bo świat i tak da dziecku popalić. Dziś myślę, iż mogłam bardziej stać z boku. Mogłam też być bardziej jednoznaczna i twarda, gdy córka prosiła mnie, bym ją wyręczyła czy rozwiązała jej problem. Gdybym na przykład już wtedy w przedszkolu pozwoliła jej nie pobiec w zawodach, być może ona z tego doświadczenia wyciągnęłaby SWÓJ wniosek. Na przykład poczułaby, iż było jej smutno, gdy widziała, jak w jej miejsce biegnie inna dziewczynka, która jest znacznie mniej wysportowana. Być może na własnej skórze poczułaby, co oznacza taka decyzja. Kto wie? Bo pewna oczywiście być nie mogę.
Zakochanemu facetowi pachną twoje bąki
Dawno temu oglądałam film „Juno”. Pamiętam, iż w pewnym momencie główna bohaterka pyta swojego ojca, jak poznać, iż facet kocha dziewczynę naprawdę. A on wtedy mówi do niej coś okropnie banalnego i może dla niektórych choćby … niesmacznego. Parafrazując brzmiało to mniej więcej tak: „Zakochanemu facetowi pachną twoje bąki”. Myślę, iż coś w tym jest! Facet, który kocha, zrobi dla kobiety wiele. Pójdzie kupić jej słoik czekolady w środku nocy na stację benzynową, gdy są narzeczonymi. A gdy po ślubie, będzie wstawał o świcie, by zawieźć dzieci do szkoły i przeważnie nie będzie robił z tego problemu. Bo kocha i lubi być pomocny. Tak to widzę i tak o tym opowiadam córce, bo jeszcze mam czas w tej sprawie.