5 zdań, które najbardziej ranią rodziców jedynaków. Nr 3 aż ściska w gardle

mamadu.pl 16 godzin temu
Rodzice jedynaków słyszą więcej komentarzy, niż mogliby sobie życzyć. Niektóre pytania są zadawane z ciekawości, inne niby w dobrej wierze, ale efekt jest zawsze ten sam – poczucie, iż ktoś ich ocenia, poprawia albo wie lepiej, jak powinno wyglądać ich życie. Te zdania padają często i potrafią zaboleć – wiem to z własnego doświadczenia.


Dlaczego te słowa tak ranią?


Rodzicielstwo nigdy nie jest prostą drogą. Czasem jedno dziecko to decyzja świadoma, czasem efekt wieloletnich starań, czasem sytuacja, na którą nikt nie miał wpływu. A mimo to rodzice jedynaków wciąż słyszą: "A kiedy drugie?", "Czy ona nie

jest samotna?", "Jedynacy są samolubni".

Te słowa wracają, choćby jeżeli zostały rzucone niby żartem. Bo za każdym razem przypominają, iż świat próbuje wmówić, iż "jedno dziecko to za mało". A to nie tylko niesprawiedliwe, ale i krzywdzące – dla rodziców i dla samych dzieci. Dlatego warto o

tym mówić głośno i nauczyć się, jakich zdań naprawdę lepiej unikać.

Oto 5 zdań, które najbardziej ranią rodziców jedynaków. Nr 3 aż ściska w gardle


1. "Nie chcesz dać jej rodzeństwa?"


To pytanie pada chyba najczęściej – i najczęściej trafia w czuły punkt. Bo nie wiemy, ile wysiłku i bólu kosztowało rodziców jedno dziecko. Czasem to lata leczenia, nieudanych prób, poronień. Czasem po prostu decyzja, iż jedno to maksimum, na które rodzina ma siłę i zasoby.

Warto pamiętać, iż rodzeństwo nie jest gwarancją szczęścia. Znam dorosłych, którzy od lat nie rozmawiają z siostrą czy bratem. Jedno dziecko też może mieć pełne, radosne życie – i nie potrzebuje do tego obowiązkowego "rodzeństwa na dokładkę".

2. "Jedynacy są samolubni"


Stary stereotyp, który powinien dawno umrzeć. Empatia i umiejętność dzielenia się nie zależą od liczby rodzeństwa, ale od tego, czego dziecko uczy się w domu. Można mieć pięcioro rodzeństwa i wciąż walczyć o każdy kawałek ciasta jak o życie.

Mówienie jedynakom, iż są samolubni z definicji, podcina im skrzydła i wpycha w rolę, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Lepiej patrzeć na to, jakie są naprawdę, niż wrzucać ich w schemat sprzed dekad.

3. "Czy ona nie jest samotna?"


To zdanie brzmi jak litość, a nikt nie chce, by litowano się nad jego dzieckiem. Samotność nie zależy od tego, czy ktoś ma siostrę czy brata, ale od tego, jakie ma relacje z ludźmi wokół. Jedynacy często mają bliskich przyjaciół, kuzynów, kolegów z zajęć czy choćby zwierzęta, które są dla nich jak rodzina.

Pamiętam znajomą, której córka z dumą mówiła: "Uwielbiam być jedynaczką. Mam mamę, tatę i psa, i to mi wystarczy". To najlepszy dowód, iż bycie "samotnym" jedynakiem to bardziej mit dorosłych niż realny problem dzieci.

4. "Kto się tobą zaopiekuje, gdy będziesz stara?"


To zdanie jest szczególnie przykre, bo sprowadza dziecko do roli zabezpieczenia na starość. A przecież każdy z nas wie, iż choćby kilkoro dzieci nie gwarantuje troskliwej opieki nad rodzicami. Wiele dużych rodzin zna historie, w których odpowiedzialność i tak spadła na jedno z dzieci.

Rodzice jedynaków często świadomie inwestują w swoją niezależność – po to, by nie obciążać dziecka w przyszłości. I to jest przejaw odpowiedzialności, a nie egoizmu.

5. "To nie jest prawdziwa rodzina"


Jest to komentarz, który rani szczególnie mocno, bo sugeruje, iż rodzina istnieje dopiero wtedy, gdy w domu jest gromadka dzieci. A przecież rodzina to więź, miłość i bliskość, a nie liczba metryk urodzenia.

Takie słowa są okrutne i zwyczajnie nieprawdziwe. Macierzyństwo mierzy się miłością, a nie ilością dzieci.

Moje spojrzenie


Mam jedno dziecko. I wbrew pozorom to właśnie ta liczba potrafi stać się dla otoczenia powodem do komentarzy. Słyszę je od lat – czasem w formie niewinnego żartu, czasem jako poważne pytanie: "A kiedy drugie?". Bywa, iż ludzie nie zdają sobie sprawy, jak bardzo takie słowa potrafią zaboleć.

W moim przypadku to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Z pewnych względów wiem, iż kolejne dziecko raczej nie pojawi się w moim życiu. Niosę w sobie tę świadomość – i choć nauczyłam się z nią żyć, to wciąż boli, gdy ktoś lekko, bez zastanowienia, naciska na tę ranę.

Jedynacy wciąż żyją w cieniu krzywdzących mitów. Słyszy się, iż są samolubni, iż mają trudniej, iż rodzice ich rozpieszczają. A przecież każda rodzina wygląda inaczej. Za liczbą dzieci stoją zdrowotne ograniczenia, straty, zmęczenie, a czasem po prostu świadomy wybór.

Dlatego zanim padnie pytanie: "A kiedy drugie?", warto ugryźć się w język. Bo nigdy nie wiemy, co tak naprawdę kryje się za milczeniem czy krótką odpowiedzią. Czasem jest tam zwyczajna decyzja. A czasem historia, której nikt nie chciałby opowiadać przy stole.

Idź do oryginalnego materiału