74-latek poszedł z uczniami w góry. Zdyszani nie mogli nadążyć. "Co pan tak gna?"

gazeta.pl 7 godzin temu
Uczniowie chętnie wyjeżdżają na zielone szkoły, jednak nie zawsze są świadomi, co się na nich dzieje. Aktywny program zajęć potrafi ich przerosnąć, szczególnie kiedy wycieczka odbywa się w górach i w planach jest wejście na szczyt. Przekonał się o tym 76-letni emeryt, który prowadził grupę ósmoklasistów.Polskie dzieci i nastolatkowie są coraz mniej sprawni fizycznie, co tylko potwierdziły ostatnie badania. (Zobacz: 94 proc. dzieci nie potrafi rzucać i łapać piłki. Nauczyciel: Zaraz będzie za późno na zmiany). Choć zarówno resort sportu, jak i edukacji nie umywają rąk i ciągle szukają sposobów, aby nie rosło nam kolejne, jeszcze mniej wysportowane pokolenie, wciąż nie wypracowano odpowiedniego rozwiązania. Niestety, problem się pogłębia.
REKLAMA


Zobacz wideo


Dlaczego uczniowie nie lubią WF-u? "Jest nudny"


Niedawno opisywaliśmy historię naszego czytelnika, który jest nauczycielem wychowania fizycznego i zabrał swoich podopiecznych na zieloną szkołę do Zakopanego. Wnioski, z którymi wrócił z wycieczki, były opłakane. Jego uczniowie podzielili się na dwa obozy - jedni byli zachwyceni górskimi trasami i widokami, a drudzy marzyli tylko o tym, aby zdjąć buty i położyć się na łóżku. Najlepiej z telefonem w ręku. Byłem wkurzony i uznałem to za jakiś czas żart, bo ja jako dzieciak, uwielbiałem takie wycieczki, na których poznaje się nieco więcej. Myślę, iż połowa z nich nigdy nie była nad Morskim Okiem, bo kiedy dotarli tam, byli zachwyceni. Ta ekscytacja nie trwała długo, bo zaraz później narzekali na bolące stopy, pogodę czy ogólne samopoczucie. Na końcu oczywiście też na kondycję- mówił pedagog. Poszedł z uczniami w góry. Takich słów się nie spodziewał. "Co on ćpa, iż tak gna?"Historia pedagoga wzbudziła wiele emocji wśród naszych czytelników, także emerytowanych nauczycieli. Jeden z nich postanowił napisać do naszej redakcji wiadomość, w której podzielił się własną opinią. Pan Jan, 76-letni emerytowany polonista, będąc na emeryturze, hobbistycznie pilotuje szkolne wycieczki. "Dwa lata temu, kiedy miałem 74 lata, pilotowałem wycieczkę ósmoklasistów. W programie mieliśmy wejście na Chojnik. Młodzież była w zasadzie przygotowana - mieli odpowiednią odzież i buty, a także napoje i przekąski. Kiedy ruszyliśmy, szedłem najwolniej, jak mogę. Po kilku minutach mieliśmy już postój na poprawienie 'rynsztunku', chwilę oddechu i znowu w górę. Cały czas utrzymywałem lajtowe tempo. Daliśmy radę tam i z powrotem, choć postoje na oddech pojawiały się coraz częściej" - napisał polonista. Dodał, iż kiedy wrócili do ośrodka i wieczorem spotkali się przy kolacji, usłyszał od nauczycielki, jakie pytania na temat przewodnika zadają sobie uczniowie. Zszokowani chcieli wiedzieć, jakim cudem on "tak gna".


Nauczyciel był w szoku. Przy pożegnaniu z grupą, śmiało stwierdził, iż z ich kondycją chyba nie jest zbyt dobrze, skoro nie mogli za nim nadążyć, chociaż są pięć razy młodsi. "Jako ciekawostkę dodam, iż trzech chłopców z ekipy trenuje piłkę nożną w klubie, a więc jak mamy wygrywać?" - zapytał na koniec. A wy, drodzy internauci, jakie macie zdanie na temat kondycji dzieci? Czy uważacie, iż zmiany w lekcjach wychowania fizycznego są potrzebne? Podzielcie się z nami w komentarzach lub napiszcie do mnie: magdalena.wrobel@grupagazeta.pl. Zapewniamy anonimowość. Zapraszamy także do udziału w sondzie.
Idź do oryginalnego materiału