Nie mam weny na pisanie. Obserwowanie starości jest … trudne.
Zrezygnowała nam jedna opiekunka, więc przejęłam jej obowiązki na razie, na trochę. Nie mam czasu w pisanie, niby nic nie robię, bo co to jest obiad, apteka, zakupy, wizyta u lekarza, leki, spacer, wlączenie audiobooka, wyłączenia audiobooka, poprowadzenie do toalety, kolacja, owocek, wystawienie na taras na słoneczko, a codziennie dziesiątki drobnych, nic nie robień, zajmują mi cały dzień. Nie zapominajmy, iż pozostało Mo, więc jak już mamę usadzę tam, gdzie ma być, muszę się zająć dzieckiem. Może jestem nieprzyzwyczajona, a może ta praca jest niewidoczna, mental load, jak to mówią feministki.
Tato i mama, tak ich oboje pozamiatało prawie równocześnie, a tak naprawdę nie jest to nic ciężkiego, bo nic ich nie boli, żaden – tfu tfu – rak, mieszkają sobie oboje przy rodzinie, mają luksusową starość, bo i na wszystko im starcza i wszyscy się nimi opiekują, a jednak nie jest to proste. Oboje momentami jakby cofają w swoje dzieciństwo, chwilami są jak dwoje dzieci zdziwione, gdzie są i po co. Kiedyś schodzę rano, a pani Basia, opiekunka, przepasana fartuchem nalewa im obojgu owsiankę, a oni patrzą się na mnie jak para przedszkolaków, zdziwieni, iż są tacy starzy.
Praca opiekuńcza jest chyba najbardziej niedocenianą z prac, jest niełatwa, niezbyt dobrze płatna i oczywiście nie szanowana. Psychika starego człowieka nie ma siły być już dorosła, już nie muszą się spinać, żeby zrobić to i tamto, dzieci już nie są małe i świat im odpuścił, więc oni też sobie odpuszczają. Zupełnie jak niemowlę potrzebują, żeby ktoś nadał ich życiu strukturę, rytm dnia, sens, bez tego się gubią. Codziennie, parę razy dziennie, bez ustanku słyszę
-Córciu, to co ja mam teraz robić? to co ja robię?
-Siedzisz sobie mamuniu przy stole.
-I co mam robić?
-Nic, a co chcesz robić?
-No właśnie nie wiem. To co mam teraz robić? A śniadanie już jadłam?
-Tak, zobacz, przed chwilą jadłaś.
– A leki? a leki już brałam?
-Tak mamo.
-To co ja mam teraz robić?
-A co chces zrobic?
-No właśnie nie wiem.