— A mówiłam ci, po co te opiekunki, czyż babcia gorzej poradzi sobie z wnukami? Ale czy twoja żona mnie posłucha, ona przecież wie lepiej…

przytulnosc.pl 3 miesięcy temu

Aleksander i Natalia dopijali herbatę w kuchni. Z pokoju dziecięcego dobiegały krzyki ich bliźniaków, chłopcy znów rozpoczęli jakąś bitwę. Uspokajanie ich było bezcelowe, za pięć minut zaczęliby coś nowego, równie hałaśliwego, więc rodzice siedzieli i zastanawiali się, jak rozwiązać tę sytuację.

Problem stwarzali nie kto inny jak Damian i Dominik. Kolejna opiekunka, próbując zdjąć zalanego klejem buta, zrozumiała, iż uda jej się to jedynie odcinając dolną część rajstop. Sam but też nie nadawał się już do użytku. Po otrzymaniu wypłaty i rekompensaty za zniszczone obuwie, z westchnieniem pokręciła głową:

— Naprawdę nie wiem, kto może poradzić sobie z waszymi rozrabiakami…

Była to już trzecia opiekunka. Dwie poprzednie miały tak smutne miny, gdy ich pedagogiczne umiejętności spotykały się z tak kreatywną energią „podopiecznych”, iż poddawały się już po kilku dniach.

Natalia, odkładając filiżankę, spojrzała na męża:

— Sławek, może to nie jest najlepsza opcja, ale spróbujmy namówić twoją mamę, żeby posiedziała z wnukami. Skoro tak ironizowała na temat opiekunek i ich nieudolności, niech spróbuje, tym bardziej iż ma na to czas. Może jej się uda.

Mąż pokręcił głową:

— Nie wiem. W zasadzie to dobry pomysł, ale jak wy się zmieścicie w jednym mieszkaniu, to nie wiadomo…

To rzeczywiście był delikatny temat. Relacje między synową a teściową nie układały się dobrze od początku małżeństwa Aleksandra i Natalii. Po około pół roku teściowa zaczęła systematycznie „przytykać” syna, pytając, kiedy jego żona w końcu zajdzie w ciążę. Nie przebierała w słowach, używając obraźliwych epitetów jak „wadliwa”, „niezdolna” czy „pusta”. Na początku Aleksander próbował zbywać jej ataki dyplomatycznie, mówiąc, iż się nie spieszą i samo przyjdzie, ale niedługo miał tego dość i po prostu przerwał matce, prosząc, żeby nie wtrącała nosa w nieswoje sprawy.

Teściowa przestała się wtrącać, ale żywiła urazę do synowej, iż dla syna ważniejsza była żona niż ona sama.

Kwestia dzieci rozwiązała się sama. Po złożeniu badań lekarze potwierdzili, iż nie mają problemów z płodnością, po prostu do tej pory nie udało się zajść w ciążę. Natalia zaszła w ciążę w drugim roku małżeństwa. A na badaniu USG w trzecim miesiącu okazało się, iż spodziewają się bliźniaków – dwóch chłopców.

Damian i Dominik urodzili się bardzo niespokojni. Głośno ogłosili swoje przyjście na świat i kontynuowali to samo głośno, zarówno w dzień, jak i w nocy, nie dając rodzicom ani chwili wytchnienia. Kiedy ich małe brzuszki przyzwyczaiły się do mleka matki, a organizmy do nagłych zmian po spokojnym życiu w łonie matki, zaczęli wykazywać niezwykłą hiperaktywność. Pediatra miała trudności z ich badaniem, a gdy zaczęli raczkować, trzeba było łapać ich po całym mieszkaniu. Z pierwszymi krokami rodzice musieli biegać za nimi po parku lub placu zabaw, nie spuszczając ich z oka choćby na chwilę.

Przedszkolanki, które opiekowały się chłopcami, odetchnęły z ulgą, gdy ci przeszli do szkoły, długo wspominając ich niespokojne i pomysłowe zachowanie.

Kiedy rozpoczęła się szkoła, rodzice stanęli przed dylematem, co robić po południu. Oboje pracowali na pełen etat i nie mieli możliwości odbierać dzieci ze szkoły i odrabiać z nimi lekcji. Postanowili zatrudnić opiekunkę. Do babć nie zwracali się, ponieważ mama Natalii mieszkała w innym mieście, a synowa nie chciała angażować teściowej, gdyż z pracy wróciła wcześniej niż planowała, właśnie z powodu jej uwag, iż siedzi na garnuszku męża, a nie z powodu braku pieniędzy.

I tak, chcąc nie chcąc, musieli zwrócić się o pomoc. Oczywiście to Aleksander został „negocjatorem”. Rozmowa telefoniczna trwała około czterdziestu minut. Głośność głośnika pozwalała Natalii bez problemu słyszeć złośliwe uwagi teściowej:

— A mówiłam ci, po co te opiekunki, czyż babcia gorzej poradzi sobie z wnukami? Ale czy twoja żona mnie posłucha, ona przecież wie lepiej…

W końcu babcia zgodziła się łaskawie:

— Dobrze, zabierzesz mnie jutro, przecież nie będę targać toreb po autobusach!

Przybyłą „profesjonalną opiekunkę” wnuki powitały radośnie – Damian odwrócił uwagę, a gdy babcia z nim rozmawiała, Dominik zaplątał dolny guzik płaszcza babci w pętlę wiszącej na wieszaku kurtki mamy. Gdy babcia się obróciła i pociągnęła wieszak, prawie przewróciła go na siebie, ratując się podskakującym Aleksandrem. Babcia była „rozbawiona”, ale postanowiła odegrać swoją rolę i udawać, iż żart ją rozbawił, choć po wyrazie jej oczu można było wywnioskować coś innego.

Następnego ranka, odpowiadając Natalii drobnymi uwagami dotyczącymi sugestii, jak najlepiej spędzić czas z wnukami, teściowa odprowadziła młodą rodzinę, a sama zabrała się za gotowanie obiadu.

Po przygotowaniu obiadu i obejrzeniu kilku odcinków ulubionej telenoweli, poszła do szkoły po Damiana i Dominika. Po drodze trzymała ich za ręce, co pomogło dotrzeć do domu bez przygód. W mieszkaniu chłopcy nadrobili zaległości, oznajmiając, iż w szkole się zasiedzieli. Po godzinie zabawy w policjantów i złodziei, w której wyładowali trochę energii, w końcu usiedli do obiadu.

Odrabianie lekcji było głośne. Babcia próbowała wprowadzić porządek, ale bez większego sukcesu. Po napisaniu liter w zeszytach, zabrali się za wiersz. Nauczenie się długiej czterowersówki zajęło im do przyjścia rodziców, ciągle się rozpraszając i biegnąc do półki z zabawkami. Na koniec, gdy babcia próbowała przekupić ich cukierkami, przeprowadzili „kontropację” – zjedli cukierki, ale odmówili przeczytania wiersza jeszcze raz, twierdząc, iż są bardzo zmęczeni.

Rodzice, widząc swoich chłopców, nie zauważyli u nich oznak zmęczenia, ale babcia wyglądała na zmęczoną. Jednak trzeba jej przyznać, trzymała fason i oznajmiła, iż dzień minął bez problemów, lekcje zostały odrobione, a wnuki zachowywały się dobrze.

Natalia, znając swoje rozrabiaki, uśmiechnęła się z podejrzliwością na teściową, a ta, złapawszy spojrzenie synowej, dumnie podniosła głowę:

— A co myślałaś, iż sobie nie poradzę lepiej niż opiekunki z dyplomami?

Synowa odpowiedziała powściągliwie:

— Ależ skąd, pani Krystyno, byłam pewna, iż pani sobie poradzi!

Słysząc ironię w głosie Natalii, teściowa

zripostowała:

— Tak! Poradziłam sobie, nie wiem, dlaczego te wasze opiekunki uciekały, z dziećmi trzeba umieć się dogadać!

Umiejętności, a raczej cierpliwości w dogadywaniu się z wnukami, pani Krystynie starczyło na tydzień. Burza wybuchła w sobotę. Aleksander musiał dokończyć obliczenia planu na kolejny kwartał, a Natalia skończyć projekt pilotażowy. Oba projekty musiały być gotowe na poniedziałek, więc musieli zabrać pracę do domu.

Kiedy babcia dowiedziała się, iż w sobotę nie uda jej się „wyrwać z niewoli”, wybuchła i wyładowała wszystkie swoje skargi na wnuków. Dla rodziców było to zaskoczenie, bo jeszcze dzień wcześniej pani Krystyna zapewniała, iż radzi sobie z Damianem i Dominikiem, a tu nagle tyle nowości!

Chłopcy, słysząc wszystkie skargi babci, ukryli się w swoim pokoju i siedzieli cicho jak myszki. Natalia, gdy potok skarg ustał, zapytała:

— Dlaczego nie mówiła pani wcześniej, co teraz robić? Naprawdę zaczynałam wierzyć, iż udało się pani okiełznać naszych hultajów, a tu jakby trzeba było policję wzywać!

Pani Krystyna, zorientowawszy się, iż się wygadała, zaproponowała niespodziewane rozwiązanie:

— A ja się nie odmawiam pomocy, tylko skoro mnie angażujecie choćby w weekendy, to płaćcie mi jak opiekunce, dlaczego mam za darmo z nimi nerwy tracić?

Takich słów Aleksander i Natalia nie słyszeli choćby od opiekunki, której chłopcy zniszczyli buty. Uspokajając babcię, odprowadzili ją do domu, mówiąc, iż jakoś sami rozwiążą ten problem. I rzeczywiście, problem rozwiązał się następnego dnia. Natalia odebrała telefon od przyjaciółki, która wiedząc o ich problemach, zapytała, czy nie potrzebują dobrej opiekunki dla dzieci. Jej ciocia, emerytka, właśnie szukała dodatkowego zajęcia. Przyjaciółka dobrze znała nie tylko Natalię, ale także Damiana i Dominika, i powiedziała, iż ostrzegła ciocię przed dwoma małymi wulkanami, a ta odpowiedziała tylko z uśmiechem: „Zobaczymy, kto kogo!”

Natalia spodobała się ten humor i zgodziła się:

— Dobrze, spróbujmy, może twoja ciocia rzeczywiście poradzi sobie z nimi.

Minęły dwa tygodnie. Ciocia przyjaciółki rzeczywiście znalazła sposób na chłopców. Wieczorami wychodziła do domu w doskonałym nastroju, ale najlepszym dowodem na to, iż wszystko jest w porządku, była reakcja samych dzieci:

— A jutro ciocia Wanda przyjdzie?

Idź do oryginalnego materiału