A Ty, Babciu, będziesz musiała zająć się wnukiem!

newsempire24.com 10 godzin temu

Drogi Dzienniku,

Grażyno, czy naprawdę teraz jest najlepszy moment na dziecko?

Zamiast odłożyć filiżankę, odłożyłam ją na stół i przyjrzałam się córce, która usiadła naprzeciw mnie z wyrazem twarzy, jakby już znała, iż usłyszy coś nieprzyjemnego.

Mamo, nie raz już to omawiamy. odpowiedziała.

Dlatego właśnie wracamy do tematu. Jesteście z Krzysztofem małżeństwem od zaledwie roku. On dopiero zaczyna wspinać się po szczeblach w pracy, a ja w mojej firmie wciąż nie awansowałam na starszego menedżera. Ledwo wiążemy koniec z końcem. A teraz nagle pojawi się dziecko

Zwinęłam oczy, gest, który pamiętałam z własnych nastoletnich lat. Kiedyś oznaczał odpuść, teraz zdaje się mówić co ty rozumiesz?.

Wszystko u nas w porządku, mamo. Krzysztof zarabia dobrze. Damy radę. Poza tym znamy przysłowie o króliczku i łące, pamiętasz? zaśmiała się Grażyna.

Tak, słyszałam już o tej bajce, ale dziecko nie jest pluszowym króliczkiem, którego można położyć na półce, gdy znudzi się zabawa. Dobrze zarabiać to dopiero mieć poduszkę bezpieczeństwa. Dobrze to nie musieć zastanawiać się, skąd wziąć pieniądze na pieluchy i smoczki, kiedy nagle kogoś zwolnią.

Odwróciłam się w stronę okna, dając jasno do zrozumienia, iż rozmowa się kończy. Grażyna wiedziała, iż cisza jest dla niej zwycięstwem w sporze. Westchnęłam. Dwadzieścia pięć lat i wciąż przyjmuje każdy rad, jak osobistą kpinkę.

Grażyno, nie zakazuję ci, ale przemyśl to. Rok czy dwa nie rozwiążą wszystkiego, a stabilność się przyda.

Sama wiem, kiedy powinnam mieć dziecko.

W tych słowach ukazała się tak wielka stanowczość, iż jedynie pokręciłam głową. Dalsze naleganie nie miało sensu. Zrozumiałam, iż czasem ludzie muszą samodzielnie zbierać własne doświadczenia zwłaszcza, gdy to twoje własne dzieci.

Dokładnie po dziewięciu miesiącach Grażyna zadzwoniła ze szpitala.

Mamo, dziewczynka! 3200 gramów, 52 centymetry! Jest taka piękna, nie uwierzysz!

Jej głos drżał z radości, a ja nie odniosłam się do sprzecznego roku temu. Dlaczego? Dziecko już się urodziło, zdrowe i pożądane. Reszta to szczegóły, które z czasem się ułożą.

Albo nie ułożą.

Jeździłam do nich co tydzień. Przynosiłam owoce, czasem gotowe dania Grażyna w pierwszych miesiącach ledwo zdążyła wziąć prysznic, nie mówiąc już o stanie przy kuchence. Pomagałam, ale trzymałam się granic. Nie wtrącałam się z radami, nie komentowałam, kiedy wnuczkę kładła się spać o siódmej czy dziesiątej. Nie marszczyłam brwi, gdy Grażyna kupowała drogie, ekologiczne mieszaniny zamiast tanich.

Cudzo rodzina ciemność. choćby jeżeli to rodzina twojej córki.

Wnuczka rosła, gaworzyła, uczyła się chwytać grzechotki pulchnymi paluszkami. Patrzyłam na nią i czułam to dziwne uczucie: kochać kogoś tak mocno, a jednocześnie być gościem. Przyjemnym, pożądanym, ale i wciąż obcym.

Grażyna rozkwitała w macierzyństwie. Schudła, choć nieco od braków snu i nieustannego biegania. Cienie pod oczami, a uśmiech na twarzy, jakiego nie widziałam od szkolnych lat. Cieszyłam się jej szczęściem, szczerze.

Po pół roku od narodzin wnuczki przyjechała do mnie z twarzą, na której od razu wiedziałam, iż rozmowa nie będzie przyjemna.

Mamo, mamy kłopoty.

Usiadłam Grażynę w kuchni, postawiłam czajnik. Ona, splecionymi palcami, patrzyła w pustą przestrzeń przy stole.

Brakuje pieniędzy. Totalnie.

Na co dokładnie?

Na wszystko. Na media, pieluchy, mieszanki, jedzenie. Wiesz, jak wszystko teraz drogie!

Wiedziałam. Obliczyłam to już rok temu, kiedy próbowałam jej wyjaśnić podstawy rachunkowości.

Krzysztof dostał awans?

Dostał, ale i tak mało. Muszę iść do pracy, mamo. Tak nie wytrzymamy.

Rozumiem.

Nie wiem, gdzie wstawić Masę. Do żłobka nie przyjmują przed półtora roku, dzwoniłam po wszystkich w okolicy. A niania Grażyna uśmiechnęła się smutno. Niania kosztuje tyle, iż wolałabym nie pracować wcale.

Milczałam. Wiedziałam, dokąd zmierza rozmowa, i to zrozumienie ściskało mnie w środku.

Mamo, mogłabyś opiekować się Masą, kiedy będę w pracy?

Grażyno, pracuję.

Ale możesz zwolnić się. Albo wziąć urlop. Masz przecież niewykorzystane dni, prawda?

Powoli pokręciłam głową. Grażyna patrzyła na mnie z taką nadzieją, iż na chwilę poczułam żal, iż ją zawiodę. Prawie.

Nie, Grażyno. Nie zwolnię się, żeby siedzieć z twoim dzieckiem.

Dlaczego? To twoja wnuczka, mamo!

W jej głosie zabrzmiały te same wymagające, prawie dziecięce nuty, jak w sklepie, gdy pięcioletnia Ania żąda lalki, a ja tłumaczę, iż jeszcze jest tydzień do wypłaty.

Bo mam własne życie. Pracę. Plany.

Jakie plany, mamo? Masz pięćdziesiąt pięć lat!

Nie drgnęłam od tej bezczelności. Już dawno przyzwyczaiłam się, iż dla córki jestem w osobnej kategorii mama, która według niej nie może mieć własnych pragnień i ambicji.

Dlatego nie zamierzam tracić kolejnych lat na zmianę pieluch.

Grażyna odrzuciła filiżankę tak gwałtownie, iż herbata rozlała się po serwetce.

Jesteś egoistką.

Może.

Jesteś okropną matką!

To też możliwe.

Widzę, jak łzy napływają jej oczom z gniewu, z urazy, może ze wszystkiego naraz. Grażyna nigdy nie potrafiła przegrać. Już w dzieciństwie rzucała szachy w ścianę, gdy przegrywała.

Kolejne tygodnie zamieniły się w nieskończony powtórzenia tej samej rozmowy. Grażyna przyjeżdżała, dzwoniła, pisała SMS-y. Jesteś zła. Jesteś zła babcia. Jak możesz? Ja jestem twoją córką. Masha jest twoją wnuczką.

Pewnego dnia nie wytrzymałam.

Powiedz mi konkretnie, w czym cię obraziłam. Dlaczego nagle stałam się zła?

Grażyna zamarła w pół zdaniu. Nie spodziewała się takiego zwrotu.

Odmawiasz pomocy!

To nie wina, to mój wybór. A w czym byłam zła matką, kiedy dorastałaś?

Ty ty dusiła się. Zawsze byłaś w pracy!

Byłam w pracy, bo karmiłam cię i ubrałam. Pamiętasz przedszkole, które było najlepsze w dzielnicy? Sukienki z Dziecięcego Świata, kiedy inne dziewczynki nosiły już podniszczone ubrania starszych córek?

Cisza.

Pamiętasz uczelnię? Płatną, przez pięć lat wyciągałam ten sznur, żebyś miała dyplom.

Mamo

Pamiętasz mieszkanie, które podałam wam na ślub? Dwupokojowe, w dobrej okolicy. Samochód?

Grażyna zarumieniła się, nie wiem czy ze wstydu, czy z gniewu.

To inna sprawa.

Nie, to nie inna sprawa. Jako matka zrobiłam wszystko, co mogłam, może choćby więcej, niż powinno. A teraz, kiedy naprawdę potrzebuję pomocy, odrzucasz!

Wzięłam głęboki wdech.

Grażyno, ostrzegałam cię rok temu. Mówiłam: poczekaj, aż staniecie na nogi. Ty odpowiedziałaś, iż wiesz, kiedy chcesz mieć dziecko. To był twój wybór.

I co teraz? Karzę cię za to?

Nie. Po prostu nie zamierzam płacić za to swoją życiem.

Grażyna wstała gwałtownie, łzy kipiały w jej oczach, wargi drętwiały od powstrzymywanych szlochów.

Nigdy nie zapomnę, jak się zachowałaś!

Może kiedyś zrozumiesz, gdy sama zostaniesz babcią.

Córka odszedła, nie żegnając się.

Dwa miesiące ciszy. Dzwoniłam Grażyna odrzucała połączenia. SMS-y zostawały nieodczytane. Rzadko widziałam wnuczkę, tylko na zdjęciach w mediach społecznościowych, bo Grażyna nie odważyła się mnie tam zablokować.

Wieczorami przeglądałam te fotografie. Mała Masha uczyła się siedzieć, potem raczkować, uśmiechała się do kamery, wyciągając rączki po zabawki. Rosła bez mnie.

Boliło? Tak. Ale nie żałowałam swojej decyzji.

Myślałam, jak łatwo ludzie przyzwyczajają się do wygody. Jak prośby gwałtownie zamieniają się w roszczenia.

Grażyna zawsze była taka brała, przyjmowała, żądała. A kiedy przestałam podsuwać, stała się potworem.

Może kiedyś zrozumie, weźmie odpowiedzialność za własne wybory, dojrzeje, przynajmniej do trzydziestki.

Ja wciąż żyję. Idę do pracy, spotykam się z przyjaciółkami, planuję letni wyjazd nad Bałtyk i czekam. Cierpliwie, bez urazy, bez chęci zemsty.

Czekam, aż córka wyrwie się z tego dziecięcego egoizmu. Zawsze byłam cierpliwa.

Idź do oryginalnego materiału