Drogi pamiętniku,
dzisiaj po raz kolejny poczułem, iż nasze życie zamienia się w niekończący się maraton obowiązków. Wiktoria wróciła ze szpitala w Warszawie z naszą córeczką Jagodą. Na powitanie przybyli moi rodzice i teściowa, po krótkim posiedzeniu przy stole odszedł od nas wszyscy goście, zostawiając nas samych z nowym członkiem rodziny.
Kacper, zgodnie ze swoją zwyczajną rutyną, rozłożył się na kanapie i włączył telewizor, a ja podjąłem się sprzątania kuchni, którą Kacper w ciągu czterech dni mojej nieobecności przemienił w prawdziwy chaos. Gdy skończyłem, nakarmiłem Jagodę, a gdy już zasnęła, postanowiłem położyć się na łóżeczku w pokoju dziecięcym dzień był przecież pełen emocji i zmartwień.
Zanim zdążyłem zasnąć, usłyszałem intensywne pukanie w drzwi. Po wyjściu z pokoju zobaczyłem gości, których Kacper już zaprosił do salonu. Była to Jadwiga starsza siostra Kacpra, jej mąż oraz dwie przyjaciółki, z którymi Wiktoria była ledwie zaznajomiona.
Bracie, przyszliśmy Cię pogratulować! Pamiętam, jak byłeś mały, a teraz patrz już ojciec! wykrzyknęła Jadwiga, przytulając i całując Kacpra. Reszta również przytulała go i obdarzała pocałunkami.
Jadwigo, proszę ciszej, Jagoda właśnie zasnęła poprosiłam.
O nie, one jeszcze nic nie słyszą! Lepiej postaw na stół, przynieśliśmy ciasto i szampana. Ty się tym zajmiesz odparła.
Postawiłem na stole to, co zostało po naszym posiłku z rodzicami. Coś tu naprawdę ubogie skomentowała teściowa. Pokazałem, iż nie spodziewaliśmy się gości dopiero co wróciłem ze szpitala, a Kacper rządził domem w mojej nieobecności.
Dziewczyny, nie kłóćmy się! Zamówiłem pizzę trzy rodzaje więc nikt nie zostanie głodny ogłosił Kacper. Goście zostali aż do godziny dziewiątej, kiedy Wiktoria w końcu oznajmiła, iż musi kąpać Jagodę i kłaść ją spać.
Gdy opuścili nasz dom, Kacper zwrócił się do żony:
Wiktorio, mogłaś być bardziej uprzejma. Ludzie przyszli nas uczcić, a Ty cały czas biegłaś do dziecka i prawie wszystkich wypędziłaś.
Co miałam zrobić, kiedy w pierwszy dzień po porodzie nie miałam siły na gości? Przynajmniej mogły przynieść tanie zabawki dla dziecka odpowiedziałam.
I tak doszedłem do wniosku: od dziś w naszym domu najważniejszy jest maluszek, a nie goście. W Jagodzie musi być ustalony rytm. Dlatego proszę Cię, Kacprze, abyś przez najbliższe trzy miesiące nie zapraszał nikogo. jeżeli chcesz spotkać się z przyjaciółmi zrób to gdzie indziej.
Mija miesiąc, Kacper pracuje, a ja z Jagodą zostajemy w domu. Jagoda rośnie spokojnie, a ja mam czas na wszystkie domowe obowiązki, choć gotowanie stało się prostsze. Życie toczy się normalnie, aż do momentu, gdy w rodzinie Kacpra wybuchł spór. Matka Kacpra, Lidia Andrzejewska, postanowiła, iż rozwiązanie problemu leży w rękach mnie, wnuczki i teściowej.
Okazało się, iż Lidia ma 80letnią matkę Katarzynę Iwanowę mieszkającą w małej wsi położonej prawie sto kilometrów od Łodzi. Dom babci to tradycyjny wiejski budynek z studnią w piwnicy, drewnianym piecem i podwórkiem, na którym uprawiała ziemniaki. Zimą Katarzyna zachorowała i nie mogła już samodzielnie pracować na polu. Lidia więc chciała, by Wiktoria i Jagoda przyjechały na lato, aby pomóc babci.
Początkowo nie wierzyłam myślałam, iż to żart teściowej. Lidia jednak była poważna:
Nie mogę zabrać matki do miasta, ogród już zasadzony. Kto będzie nosić wodę z studni? Ja sam nie dam rady wyciągnąć trzystu litrów! tłumaczyła.
Zapytałam: Czy mam stać się wodonośną?
Lidia odpowiedziała, iż babcia może używać wózka z dwoma beczkami po czterdzieści litrów, a ja mogę dorysować ziemię i podlać ogród. Kiedy odmówiłam, mówiąc, iż kupujemy warzywa w sklepie, Lidia odparła: A co z Jadwigą? Ma dwoje dzieci!
Zadzwoniłam do rodziców. Mama, pielęgniarka w szpitalu dziecięcym, nie mogła uwierzyć, iż moja córeczka miałaby spędzić lato w tak odległej wsi, gdzie nie ma choćby sklepu. Wspomniałam, iż co miesiąc muszę jeździć z Jagodą do przychodni, szczepić ją, a brak lekarzy w tak odległym miejscu jest niebezpieczny. Lidia twierdziła, iż nie potrzebujemy lekarzy i iż Jagoda jest zdrowa.
W piątek rano Kacper przypomniał mi:
Zebrałaś już rzeczy? Jutro jedziesz na wieś.
Powiedziałam twojej mamie, iż nie jadę, a zwłaszcza nie zabiorę Jagody. jeżeli zachoruje, będę musiała pokonać sto kilometrów pieszo! odparłam.
W twojej wiosce nie przyjeżdża autobus, nie ma sklepu, a najbliższy jest w sąsiedniej wsi przypomniał Kacper.
W końcu Kacper pojął, iż musimy zrezygnować z wyjazdu. Złapał się za głowę i powiedział, iż matka już wybrała: jeżeli matka mówi, jadę. Wyruszyliśmy więc, pakując rzeczy, po czym dzwonię do rodziców, by poinformować ich o planach.
Gdy Kacper wrócił po pracy i zobaczył pusty dom, od razu wiedział, gdzie mnie szukać. Dzwonił kilka razy, ale nie odpowiadałam. W końcu przyszedł sam i zapytał:
Dlaczego posyłano mnie do kopalni, a nie do wioski? Czy to przez twoją głupotę? zapytał, a ja odpowiedziałam, iż stworzyłam problem dwa lata temu, kiedy wzięłam go za mąż.
Czy wrócisz do domu? zapytał.
Nie wrócę, bo dom to miejsce, gdzie jest bezpiecznie, kochają i chronią. Ty nie jesteś moim obrońcą. Żyj z mamą odrzekłam.
Po pół roku udało mi się rozwieść z Kacprem.
**Lekcja:** najważniejsze jest słuchać własnego serca i chronić najbliższych, choćby jeżeli oznacza to trudne decyzje i konfrontacje z rodziną. Bezpieczeństwo dziecka i spokój wewnętrzny są cenniejsze niż kompromisy, które mogą nas zniszczyć.














