– A u nich co, rodziny nie mają? Po coś ich przyprowadziła? Żal ci ich… Żal? A nam to nie żal? Sami ledwo się tu mieszczymy! Jutro dzwoń do opieki społecznej, mówię ci! Niech się tym zajmą!

polregion.pl 5 godzin temu

A oni nie mają żadnej rodziny? Po co ich przyprowadziłaś? Żal ci ich Żal? A nas to nie żal? Sami ledwo się tu mieszczymy! Jutro dzwonisz do opieki społecznej, słyszałaś?! Niech się tym zajmą!

Jan gniewnie patrzył na żonę. Właśnie wróciła z pogrzebu swojej przyjaciółki. Nie sama Przy niej stały dzieci. Trzyletnia Zosia i trzynastoletni Kacper niepewnie przestępowali z nogi na nogę w progu, nie wiedząc, jak zareagować na niegościnnego gospodarza.

Ewa delikatnie popchnęła dzieci w stronę kuchni i, nie podnosząc głosu, powiedziała:

Kacprze, nalej Zosi sok i sobie też. W lodówce jest.

Gdy dzieci zniknęły za drzwiami, obróciła się do męża z wyrzutem:

Nie wstyd ci? Alicja była moją najlepszą przyjaciółką! Myślisz, iż zostawię jej dzieci w biedzie? Wyobraź sobie, co teraz czują? Ty masz trzydzieści osiem lat, a wciąż jak coś dzwonisz do swojej matki! Pomyśl o nich!

Dobrze, zrozumiałem, ale chyba nie zamierzasz ich zostawić u nas w domu? zapytał już spokojniej Jan.

Zamierzam! Zamierzam zostać ich opiekunką! Nie mają nikogo, zrozum! Ojciec nie wiadomo gdzie. choćby na pogrzebie się nie pojawił.

Alicja wcześnie straciła rodziców. Miała jakąś ciotkę, ale ta odmówiła wzięcia dzieci już stara. A my i tak nie mamy swoich.

Ewa, jestem twoim mężem, jeżeli zapomniałaś! Nie chcesz poznać mojego zdania?

Janku, co z tobą? Przecież jesteś dobrym człowiekiem. Znam cię. Inaczej nie przyprowadziłabym ich bez pytania. Boisz się przyszłych wydatków? Ale damy radę!

Poza tym, dzieci nie są już malutkie. Kacper będzie chodził do szkoły, a Zosię zapiszemy do przedszkola. Prawie nic się nie zmieni!

Tak, ale moja matka Ewo! Ona mnie zje żywcem, jak się dowie! I tak już mnie ciągle wypomina, iż nie ma wnuków!

Twoja matka nie powinna wtrącać się w nasze sprawy. I tak chcieliśmy adoptować dziecko. Po co brać obce? Kacper i Zosia nas znają. My ich też. Tak będzie łatwiej.

Może i masz rację, Ewo. Ale chcieliśmy adoptować jedno dziecko! Podkreślam: malucha! Jedno! No dobrze, Zosia pozostało mała. A Kacper? To nastolatek! Z nim samych kłopotów!

Ty i ja też byliśmy nastolatkami. Wszystkie problemy się rozwiązały. Wyrośliśmy na porządnych ludzi.

Dobrze, zobaczymy. Niech na razie zostaną

Ewa głośno pocałowała Jana w policzek i uśmiechnęła się. Nie wątpiła w swojego męża. Zawsze taki był. Najpierw krzyczał, marudził, ale potem godził się z sytuacją i pomagał jej we wszystkim.

Ewa poszła do kuchni przygotować kolację. Planowała jutrzejszy dzień. Trzeba było iść do opieki społecznej, zbierać dokumenty z pracy i banku

I tak zaczęła się długa droga formalności. W filmach osierocone dzieci od razu znajdują rodzinę. W rzeczywistości potrzeba mnóstwa papierów i zaświadczeń.

Kacpra i Zosię choćby chcieli tymczasowo umieścić w domu dziecka. Ale Ewa i Jan zebrali siły i wywalczyli prawo, by dzieci zostały z nimi.

Z Kacprem i Zosią nie było problemów. Dziewczynka gwałtownie zapominała o smutku, zajęta nowymi zabawkami i smakołykami.

Chłopcu było trudniej. Jan widział, jak ledwo powstrzymuje łzy. Pewnego dnia odciągnął go na bok, objął za ramię i patrząc mu w oczy, powiedział:

Kacprze, wiem, iż ci ciężko. Sam mam prawie czterdzieści lat i nie wyobrażam sobie, co by było, gdyby coś stało się mojej mamie. Ale dla Zosi musisz być silny.

jeżeli chcesz płakać lub krzyczeć, powiedz mi. Pójdziemy gdzieś, gdzie nikt nas nie zobaczy. Taki ból nie może być w tobie. Ale Zosi nie pokazuj. Bo się wystraszy. Proszę, mów mi.

I Kacper zaczął patrzeć na Jana z szacunkiem. Ewa widziała, jak często wychodzą razem, a potem wracają jak przyjaciele.

Rodzina przeszła szereg kontroli. Para, by udowodnić, iż stać ich na utrzymanie dzieci, wzięła choćby kredyt. Zrobili remont w pokoju, kupili meble, ubrania.

Potrzebne były też pieniądze na przedszkole dla Zosi. A gdy Kacper wyznał, iż tęskni za drużyną piłkarską, Jan opłacił mu treningi.

W końcu wszystkie próby zostały pokonane. Dzieci oficjalnie trafiły pod ich opiekę. Jan znalazł dodatkową pracę trzeba było spłacić długi.

Ewa też dorabiała. Uczyła fizyki w szkole, więc zaczęła udzielać korepetycji w domu. I tak przezwyciężyli trudności

Minął rok. Dzieci zaadaptowały się. Nawiązały bliskie relacje z opiekunami. Zosia choćby nazywała Ewę mamą.

Nawet teściowa Jana, Weronika, zaprzyjaźniła się z dziećmi, choć początkowo była przeciwna

Zbliżało się lato i Jan zaproponował:

A może byśmy pojechali nad morze? Ale nie do Gdyni. Do Chorwacji! Akurat znalazłem last minute. Zaraz zadzwonię i zarezerwujemy.

Ewa przytaknęła. Była zmęczona po tym roku. Chciała odpocząć. Jan od razu zajął się organizacją.

Pewnego dnia koleżanka z pracy zadzwoniła do Ewy, by pogadać o niczym. W trakcie rozmowy Ewa wspomniała o wyjeździe.

Koleżanka westchnęła:

Wam się udało! A ja znów spędzę lato na działce Pieniędzy brak. Pewnie dostajecie duże świadczenia. Możecie sobie pozwolić!

Ewa oniemiała. Nagle zobaczyła siebie oczami innych: chciwą, wyrachowaną. Pewnie wzięła dzieci dla pieniędzy! Co innego można pomyśleć?

Podzieliła się tym z mężem. Jan zamyślił się:

Wiesz, ja też słyszę takie rzeczy. Kumpel niedawno powiedział, iż mogłem już zmienić samochód. Dostajecie pieniądze za dzieci, a ty wciąż jeździsz gratem!.

Twoja matka też mówiła, iż powinnam zająć się zębami. Więcej zarabiacie, to dbaj o siebie. Myślałam, iż tylko chce mi dokuczyć.

A mój szef? Ewo, powiedział, żebym nie liczył na dodatkowe urlopy. To nie wasze dzieci, takie przywileje są tylko dla rodziców!. Wyobrażasz?

Sąsiadka też Spotkałam ją na klatce. Lżej wam żyć? Pewnie

Idź do oryginalnego materiału