Fot. Katarzyna HudyDom Pani Stasi stał tuż przy drodze, wyłaniał się za zakrętem wśród młodych brzóz. Jeden z ostatnich, który zachował się w tak pierwotnym stanie. Drewniany, z małymi oknami, które pani Stasia co roku malowała na niebiesko. Kiedy rano Halina chodziła tamtędy na przystanek, Pani Stasia pierwsza wołała dzień dobry i oznajmiała jej jaka dziś pogoda. Stasia była jedną z najżyczliwszych istot, jakie Halina znała, zawsze wydawała się wypełniona dobrem i ciepłem. choćby zimą, wychylała się przez okno, by się przywitać.
Nie było zbyt wiele kursów autobusowych do miasta. Można było pojechać rano i wrócić późnym popołudniem. Halina miała 16 lat, chodziła do liceum ogólnokształcącego, nie lubiła szkoły i swojego imienia. Już Hania brzmiałoby lepiej, tak miękko i subtelnie, mówiła czasem do swojej mamy, która tylko kręciła głową i pytała, czy nie ma poważniejszych problemów. Halina nie miała problemów, tylko tysiące rozważań nad życiem i swoją obecnością w świecie. Od dziecka należała do osób introwertycznych, nie chciała bawić się z innymi dziećmi, co przysparzało rodzicom niemało kłopotów.
Na wszystkich przedstawieniach w przedszkolu Halina, chociaż zmuszała się by uczestniczyć w próbach, na występach przed całą salą rodziców jako jedyna potrafiła przestać jak słup soli i nie wypowiedzieć ani słowa. Trzeba było widzieć zakłopotanie zarówno nauczycieli, jak i rodziców. Obydwie strony czuły zawstydzenie przed sobą nawzajem. Rodzice przed nauczycielami, iż nie potrafili zmotywować córki, a nauczyciele z tego samego powodu. W szkole podstawowej jej niechęć do wystąpień publicznych tylko przybrała na intensywności, więc dostawała rolę drzew, lub przelatującego przez scenę wiatru. To były jedyne role, które odtwarzała z całym zaangażowaniem. Kochała przyrodę.
Droga od przystanku autobusowego do domu zajmowała około 20 minut wolnego spaceru. Halina nigdy nie pokonywała tej drogi automatycznie. Zatrzymywała się przy sękach drzew, przyglądała się liściom i napotkanym stworzeniom. Zawsze przynosiła do domu bukiet ziół, liście, lub kawałek kory.
Dzień był wietrzny i deszczowy, Halina szła swym wolnym tempem celując w kałuże na nieco wysłużonej drodze polnej. Zbliżając się do domu Pani Stasi wypatrywała jej wzrokiem, lubiła jej pogodę ducha i staruszka zawsze poprawiała jej humor. Kiedy zbliżyła się do chatki, zauważyła, iż przed uchylonymi drzwiami leżało przewrócone wiaderko. Halina zawołała:
– Pani Stasiu, wszystko w porządku?
Nikt nie odpowiadał, a przez próg chaty leniwie przeszedł kot. Halina rzuciła plecak i weszła na podwórko, otwierając skrzypiącą bramkę zbudowaną z desek i kilku drutów, wzmacniających całość.
– Pani Stasiu…
Już ze strachem i paniką w głosie Halina biegła w stronę drzwi. Przy progu w sieni, Stasia siedziała na ziemi, dookoła leżały potłuczone jajka, a ona, kiedy ujrzała Halinę, uśmiechnęła się najserdeczniej i powiedziała:
– Pamiętaj Halinko moja, wszystko Panu Bogu się udało, oprócz starości. Podaj mi rękę dziecko.
Halina pomogła Stasi się podnieść i zaprowadziła ją do stołu do kuchni. Pachniało kompotem z jabłek, a w piecu kaflowym trzaskało palące się drewno.
– Pani Stasiu co się stało, czy wszystko w porządku?
– Oj Halinko, jak ty się ubrałaś na takie zimno, nie masz przyzwoitej kurtki, tylko sweter, przez który wiatr ci kości przewiewa – Stasia uśmiechnęła się serdecznie do niej i ciepłym głosem dodała:
– Nic mi nie jest, potknęłam się tylko o próg, jestem już stara i ciągle o tym zapominam. Dziękuję Ci dziecko, może naleję Ci zupy?
Halina chciała odmówić, ale nie zdążyła, bo już przed nią stał talerz gorącej zupy jarzynowej, z dużymi kawałkami ziemniaków i marchwi, a do tego duża pajda chleba. Jadła w milczeniu, a Stasia zabrała ścierkę wisząca na piecu i przystanęła przy oknie.
– Przypominasz mi twoją babcię, Halinko, miała ptaki w butach i anioły za firankami w domu – uśmiechnęła się i usiadła obok Haliny.
– Co to znaczy, iż miała ptaki w butach?
– A to kochana, iż chodziła swoimi ścieżkami, nie szukała przyjaciół, szukała siebie, ciągle szukała siebie.
– A anioły za firankami?
– Każdy delikatny podmuch wiatru, który ruszył firankami w jej domu, uznawała za znak od aniołów, wierzyła, iż ciągle jej towarzyszą, była bardzo mądra i wrażliwa, tak jak ty.
– Nie wiedziałam, iż Pani ją tak dobrze znała.
– Przyjaźniłyśmy się, można rzec, iż byłam jej jedyną przyjaciółką, rozumiałam jej milczenie.
Zamyśliły się obie. Na dworze zerwał się wiatr, a firanki poruszyły się delikatnie w małych, niebieskich oknach.
– Zobacz, i za tobą chodzą anioły – powiedziała Stasia i przytuliła Halinę do siebie.
Był to ciepły serdeczny uścisk, który sprawił, iż poczuła się bezpiecznie. Zrobiło się późno. Halina wróciła do domu i długo jeszcze myślała o rozmowie z panią Stasią. Tyle razy przechodziła obok jej domu i nigdy nie przystanęła, by porozmawiać dłużej. Mijają dni, tygodnie, miesiące, lata, a my nie znamy osoby, której mówimy dzień dobry tysiące razy.
Halina zaczęła odwiedzać Stasię regularnie. Kończyła wcześniej szkołę w poniedziałki i wtorki. zwykle wtedy piły razem herbatę lub kompot. Stasia ciągle jej mówiła, iż wygląda na niedożywioną i szykowała jej zupę, lub przynosiła ze spiżarni konfitury. Halina nie mogła się nadziwić, ile w tej kobiecie było euforii i prostej dobroci. Była nieco pochylona do przodu, ręce często zaplatała na plecach i nosiła podomkę, coś w rodzaju fartucha zapinanego z przodu na guziki.
Przez cała klasę trzecią i czwartą liceum dowiedziała się o swojej babci więcej szczegółów, niż przez całe życie od mamy. Coraz częściej odnajdywała w niej siebie, czuła się zaopiekowana przez wspomnienia o niej. Okazało się, iż babcia Haliny potrafiła godzinami spacerować po polach i lasach. Znała się na ziołach, a u niej w domu zawsze pachniało miętą i wrotyczem. Ludzie szeptali we wsi, iż jest dziwna i stroni od ludzi, ale na szczęście spotkała dziadka, który z kolei uwielbiał obserwować ptaki. Tworzyli udaną parę. Mieli jedną córkę, Emilię, mamę Haliny. Jedyną tajemnicą, jakiej nie zdradziła Stasia było to, dlaczego jest sama. Nie wszystkie historie muszą wybrzmieć, nie wszystko musi być wypowiedziane.
Stasia zmarła tuż przed Wielkanocą. W czerwcu Halina obroniła pracę magisterską. Jako nauczycielka języka polskiego i przyrody wróciła do rodzinnych stron. Tutejsza szkoła podstawowa, licząca niespełna stu uczniów, była dla niej idealną perspektywą. Zamieszkała w domu Stasi, która przepisała jej całe gospodarstwo.
Nadeszła jesień. Halina bardzo dobrze spełniała się jako nauczycielka, a uczniowie lubili jej lekcje, gdyż często odbywały się w plenerze. Dom jedynie powierzchownie odnowiła, remontując to, co groziło zawaleniem lub zniszczeniem. Wymieniła dach, rynny oraz furtkę. Czuła się tu bezpiecznie, szczęśliwie i nigdy samotnie.
Lubiła siedzieć przy piecu, pić kompot; uśmiechała się, gdy wiatr poruszał firankami. Tylko nie wiedziała, czy to anioły, czy Stasia.
Katarzyna Hudy
Katarzyna Hudy – miłośniczka szarego dnia, przyrody oraz niespodziewanych zbiegów okoliczności. Amatorsko interesuje się fotografią, dzięki której udaje się jej uchwycić chwile na dłużej. Od 2022 roku członek Związku Literatów Polskich. Absolwentka filozofii na Uniwersytecie Rzeszowskim oraz pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej na Akademii „Ignatianum” w Krakowie. Pracuje z osobami niepełnosprawnymi. Autorka tomików:„Druga strona myśli”, „Zagubione Skrzydło”, „Chleb Posmarowany Życiem” oraz „Wyjście”. Laureatka Honorowej Nagrody Literackiej „Złote Pióro” 2023. Laureatka konkursów literackich, m.in. Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego „Źródło” w Tarnowie.






![[SZKOLNE WIEŚCI] Jak "Kariera bez barier" to tylko w ZS2!](https://lubartow24.pl/f/1/1000013051_4310828172.jpg)