Awantura o rozpoczęcie szkoły. Pierwszego dnia w pracy też pójdziecie z dziećmi?

mamadu.pl 2 miesięcy temu
Nowy rok szkolny wzbudza w rodzicach wiele emocji, bo niektórzy z nas czują wtedy, iż dziecko dorasta i staje się coraz bardziej samodzielne. Nie każdy umie się z tym pogodzić, ale nie oznacza to, iż mamy uzależniać syna lub córkę od siebie. Nasza czytelniczka postanowiła podzielić się swoim zdaniem na temat listu, który opublikowaliśmy po rozpoczęciu roku szkolnego.


Czytelniczka chodzi na rozpoczęcie roku


"Przeczytałam w waszym portalu wiadomość od jednej z tych nadopiekuńczych matek. Sprawa dotyczyła towarzyszenia dzieciom na rozpoczęciu roku szkolnego, a ta kobieta była święcie oburzona, jak rodzice mogą być nieczuli i zbyt mało zaangażowani w życie swoich dzieci. Pani Marta, która napisała do redakcji list pełen emocji, przyznała, iż ona nie wyobraża sobie nie towarzyszyć swojej córce na rozpoczęciu roku szkolnego" – zaczyna swoją wiadomość wzburzona czytelniczka.

Mama dwójki nastolatków uważa, iż autorka listu przesadza: "Pani Marta uważa takie zachowanie rodziców uczniów za lekceważące, bo to istotny moment w życiu dziecka i póki córka nie wyraża sprzeciwu, kobieta zamierza chodzić z nią na te uroczystości. Najbardziej w tej sytuacji rozbawiło mnie to, iż ona opowiada, iż dziewczynka, której jest matką, zaczęła właśnie 6. klasę szkoły podstawowej.

Pani niby pisze, iż nie wchodziła z córką do klasy, a choćby poczekała na ławce przy wejściu do szkoły, ale muszę przyznać, iż zupełnie nie rozumiem jej toku myślenia. Czy dziecku nie można okazać wsparcia inaczej niż chodzić za nim krok w krok, jeżeli ono jest już nastolatkiem? Wiem, iż 12 lat to przez cały czas dopiero początki nastoletniości, ale zapewniam państwa, iż dzieci w tym wieku chcą być nad wyraz samodzielne. Pamiętam, jak sama byłam w tym wieku i bardzo zależało mi na poczuciu niezależności".

Daj dziecku wolność


"Sama mam 15-letnią córkę i 11-letniego syna, więc wiem doskonale, o czym mówię. Stąd też mój bardzo osobisty i emocjonalny odbiór tekstu. Bo ja z moimi dziećmi na rozpoczęcia roku nie chodzę już od jakiegoś czasu i chciałabym podzielić się argumentami, dlaczego tak zdecydowaliśmy. Zacznę od tego, iż to one same nie czuły, żebym była im tam potrzebna. Córka, kiedy była w 3. klasie, popatrzyła na mnie jak na kosmitkę, kiedy chciałam z nią iść 1 września na uroczystość" – wspomina mama dwójki.

"Z młodszym synem zaprzestałam takiego chodzenia, gdy zaczął 4. klasę i powiedział mi, iż teraz jest już starszym uczniem i nie wyobraża sobie iść do szkoły z mamą. Wiecie, było mi trochę przykro, bo wtedy poczułam, iż kończą się w ich życiu jakieś etapy. Jestem jednak dorosła i poradziłam sobie z tym, iż dzieci dorastają i stają się całkiem samodzielne. Nie uważam, żebym im robiła krzywdę, nie idąc z nimi na rozpoczęcie roku.

Wspieram je w tym dniu inaczej: prasując galowe ubrania, rozmawiając o tym, jak im przebiegł dzień, zabierając je na lody i smaczną kolację na mieście. Nie uważam, iż powinnam za wszelką cenę iść z nimi, bo to istotny dla nich dzień. Przepraszam, czy pani Marta zamierza iść z córką też na egzamin 8-klasisty, rozpoczęcie liceum, a potem maturę? A może pójdzie też z dzieckiem na rozmowę o pracę i pierwszy dzień w biurze?

Czy nie w taki sposób wychowujemy roszczeniowe pokolenie płatków śniegu, na którym wszyscy teraz wieszają psy? Ludzie, opanujcie się i dajcie dzieciom dorastać i być samodzielnymi. Jak inaczej mają stać się odpowiedzialni, jeżeli choćby na rozpoczęcie szkoły mamusie będą z nimi chodziły i wyczekiwały pod bramą szkoły?" – pisze na koniec nasza czytelniczka.

Idź do oryginalnego materiału