Ach, moje drogie dzieci, usiądźcie bliżej, opowiem wam historię, którą usłyszałam tutaj, w domu opieki, od mojej sąsiadki z pokoju. Mnie, starą, rodzina tu wysłała, więc teraz tylko słucham różnych opowieści i wam je przekazuję. A ta — o Kasi, jej mężu Jacku i siostrze Ewie. Och, bolesna to historia, słuchajcie.
Siedzieli razem przy kolacji — Kasia, Jacek i Ewa, jej siostra. Pieczone mięso pachniało w całym mieszkaniu, a Jacek uniósł kieliszek:
— Za rodzinę! Żeby nas przybywało!
Ale jego oczy nie patrzyły na Kasię, tylko na Ewę. A ta kręciła serwetkę, ledwo się uśmiechając, jakby coś ją gryzło. Kasia widziała wszystko — jak Jacek podaje Ewie płaszcz, jak śmieje się z jej żartów, jak milkną, gdy ona wchodzi do pokoju. Ale milczała, taka była jej natura — udawać, iż nie widzi.
— Za rodzinę — odparła Kasia, popijając sok winogronowy.
Ewa podniosła wzrok, a w jej oczach była taka tęsknota, iż Kasi aż zrobiło się nieswojo.
— Ewka, wszystko w porządku? — spytała.
— Tak, tylko zmęczona, dużo pracy — odparła Ewa.
Ale Kasia wiedziała, iż siostra ma teraz spokojny okres w pracy, więc znowu przemilczała. Milczenie było jej tarczą.
Nagle Jacek zakaszlał:
— A propos pracy. Dostałem projekt w innym mieście. Wyjeżdżam za miesiąc, na pół roku, może dłużej.
Kasia aż zdrętwiała.
— Na pół roku? — powtórzyła. — A urlop latem?
— Kasiu, to szansa! — mówił z zapałem. — Raz w życiu się tak zdarza!
Mówił do niej, a patrzył na Ewę. A ta wpatrywała się w talerz, jakby tam była odpowiedź na wszystko. Kasia zauważyła, jak pod stołem dłoń Jacka nakryła dłoń Ewy. Tylko na moment. Ewa odsunęła rękę, jakby się sparzyła. A Kasia siedziała i patrzyła — na męża, który promienieje, i na siostrę, która zaraz się rozpadnie.
Kolacja skończyła się jakoś nienaturalnie. Ewa skarżyła się na ból głowy i zbierała się do domu.
— Odwiozę cię — natychmiast zaoferował Jacek.
— Przecież mieszkasz w drugą stronę — zauważyła Kasia.
— Dla siostry nie szkoda — machnął ręką.
W drzwiach odwrócił się, w oczach miał determinację:
— Musimy porozmawiać, Kasiu. Na serio. Jak wrócę.
Zostawił ją samą, z zapachem niedojedzonej kolacji i niepokojem w sercu.
Dwa tygodnie Kasia żyła jak we mgle. Jacek dzwonił co wieczór, opowiadał o „projekcie”, o nowym mieście, mieszkaniu. Ale jego głos był obcy, mechaniczny. Pytał, jak się czuje, ale nie słuchał odpowiedzi. Kasia próbowała się zbliżyć do Ewy:
— Może do kina albo na zakupy?
Ale ta wymigiwała się:
— Jestem zmęczona, Kasiu, może innym razem.
Ewa wyglądała na wyczerpaną — schudła, miała podkrążone oczy. Kasia zauważyła, jak siostra kładzie rękę na brzuchu, jakby coś ukrywała.
Podejrzenia rosły powoli jak trucizna. Najpierw opakowanie po teście ciążowym w śmieciach Ewy. Potem luźne swetry, choć Ewa zawsze chwaliła się talią. Serce Kasi się ściskało, ale czekała.
Rozwiązanie przyszło w środowy wieczór. Kasia siedziała na kanapie, gdy zadzwonił telefon. Jacek.
— Cześć — powiedziała.
Milczał, słychać było tylko oddech.
— Nie mogę już kłamać, Kasiu — w końcu wyznał. — Nie wrócę. Nie chodzi o projekt. Chodzi o Ewę. Kochamy się.
Kasia zamknęła oczy. Ból w piersi zastygł, stał się kamieniem.
— Mam z twoją siostrą dziecko! — wybuchnął.
I wtedy Kasia się zaśmiała. Najpierw cicho, potem głośniej, aż łzy popłynęły. Śmiech nie był wesoły, tylko gorzki, jak z taniej telenoweli.
— Kasiu, co ty? Płaczesz? — przestraszył się Jacek.
— Nie — westchnęła. — Po prostu zrozumiałam, jaki jesteś głupi.
Rozłączyła się. Histeria minęła, zostawiając jasność. Kamień w piersiach stał się podporą. Kasia ubrała się, wezwała taksówkę i pojechała do Ewy.
Ta otworzyła drzwi — rozczochrana, w szlafroku, z zaczerwienionymi oczami. Zobaczyła Kasię i cofnęła się.
— On ci powiedział? Przepraszam… — zaczęła Ewa.
— Gdzie on jest? — przerwała Kasia, spokojnie, aż strasznie.
Ewa zamilkła. Kasia rozejrzała się po mieszkaniu — kurtka Jacka, jego trampki, dwa kieliszki na stole.
— Przestań kłamać, Ewka. Chociaż teraz.
— Kasiu, kochamy się! — wykrzyknęła. — Wiem, iż to okropne, ale tak się stało!
Kasia czekała, aż siostra się uspokoi.
— Jesteś w ciąży — stwierdziła, nie pytając.
— Tak — szepnęła Ewa, zakrywając brzuch. — Będziemy mieli dziecko.
Kasia podeszła bliżej. Ewa drgnęła, czekając na krzyk.
— Dlaczego mnie nie zapytałaś, Ewka? — cicho powiedziała Kasia. — Powiedziałabym ci. My z Jackiem trzy lata próbowaliśmy mieć dziecko. Badania, lekarze. Jacek jest bezpłodny. Całkowicie.
Twarz Ewy zmieniła się — niedowierzanie, zaprzeczenie, przerażenie.
— Nie… Mówił, iż problem jest w tobie…
— Oczywiście — smutno się uśmiechnęła Kasia. — Łatwiej kłamać. Ukraść czyjeś życie — łatwiej, niż przyznać się do prawdy.
Podeszła do drzwi.
— Gratuluję, siostro. Będziesz miała dziecko. Ale mój mąż nie ma z tym nic wspólnego.
Drzwi zatrzasnęły się. Nocne powietrze było świeże, Kasia wzięła głęboki oddech.
Minęło pięć lat. Rany się zabliźniły, Kasia nauczyła się nowego języka, zmieniła pracę, przeprowadziła się nad morze. Siedziała w kawiarni, mieszała kawę, czekała na Andrzeja — planowali wziąć szczeniaka ze schroniska.
Nagle drzwi się otworzyły — weszła Ewa z chłopcem. Chuda, zmęczona, w szarej bluzie. Zobaczyła Kasię i zastygła, chciała wyjść, ale syn ciągnął ją w stronę ciast.
— Mamo,