Kiedy ja i Dawid wzięliśmy ślub, od razu zaczęliśmy marzyć o własnym mieszkaniu. Mieszkaliśmy w małym miasteczku pod Poznaniem i liczyliśmy tylko na siebie. Moi rodzice nie mogli nam pomóc, a Dawid wychował się u babci, Haliny Kazimierskiej, i nie chciał wraczyć do jej domu. Z matką prawie nie utrzymywał kontaktu — pojawiała się tylko od święta, odwiedzając babcię. Dawid był dla niej obcy: miała nowego męża i małą córeczkę, a syn wydawał się dawno zapomniany.
Wzięliśmy kredyt hipoteczny i pracowaliśmy jak w ukropie. Chcieliśmy gwałtownie spłacić część, żeby móc myśleć o dziecku. Dawid pożyczył trochę pieniędzy od matki, ale gwałtownie je oddał. Przez pięć lat oszczędzaliśmy na wszystkim, aż w końcu kredyt był niemal spłacony. Odetchnęliśmy z ulgą — choćby jeżeli zdecyduję się na macierzyński, damy radę. I wtedy, gdy już się odważyliśmy, okazało się, iż zostaniemy rodzicami. Tego samego dnia, gdy mieliśmy świętować, do drzwi zapukała teściowa, Agata. Jej pojawienie się było jak grom z jasnego nieba.
— Po co się tu tłoczycie? — rzuciła szyderczo, lustrując nas wzrokiem.
Podzieliliśmy się radosną nowiną, ale choćby nie drgnęła. Zamiast gratulacji, wypaliła:
— Nie po to przyszłam. Dawid, twoja siostra, Kinga, wychodzi za mąż. Nie ma gdzie mieszkać. Babcia się do was wprowadza, więc przygotujcie miejsce.
— Dlaczego do nas? — zdębiał Dawid.
— Wychowała cię, więc bądź wdzięczny i pomóż — odcięła Agata.
— Mamo, ona ma własne mieszkanie! Dlaczego Kinga tam nie zostanie?
Rozmowa skończyła się potokiem oskarżeń. Teściowa trzasnęła drzwiami i wyszła. Następnego dnia stanęła na progu babcia. Ściskała chusteczkę i płakała. „Tylko wam zawadzam, nikomu nie jestem potrzebna” — szepnęła, a mnie serce pękło. Dawid objął ją mocno: „Nie płacz, babciu, wszystko będzie dobrze.” Ale czułam, iż nasze życie zaraz zamieni się w koszmar.
Po przeprowadzce Haliny Kazimierskiej rozpoczął się horror. Teściowa zaczęła wpadać o każdej porze dnia i nocy, bez zapowiedzi. Twierdziła, iż ma prawo odwiedzać matkę. Po jej wizytach zaczęły znikać drobiazgi. Nic wielkiego, ale denerwujące: raz wizytówka, którą chwaliła, raz figurka z półki. Milczałam, ale we mnie wrzało. A potem Kinga zabrała babci telewizor — ten sam, który kupiliśmy z Dawidem, żeby Halina mogła oglądać swoje seriale. Babcia opowiedziała, iż wnuczka po prostu spakowała go i wyszła, choćby nie tłumacząc się. Co gorsza, Kinga zabierała całą emeryturę, zostawiając staruszkę bez grosza.
Pewnego dnia Halina nie wytrzymała i powiedziała córce:
— jeżeli tak bardzo za mną tęsknisz, mogę wrócić do domu. Kinga nie ma dzieci, a Dawid niedługo zostanie ojcem.
Po tym Agata pojawiała się rzadziej. Pewnie bała się, iż babcia naprawdę odbierze mieszkanie. Rok po narodzinach naszego syna wróciłam do pracy — babcia z euforią zajęła się prawnukiem. Znów zaczęliśmy marzyć o większym mieszkaniu: w dwupokojowym robiło się ciasno. Halina, promieniejąc, pewnego dnia oznajmiła:
— Kinga jest w ciąży i prosi, żebym pomogła z dzieckiem. Ale ja już tu się zadomowiłam, nigdzie nie chcę. Kupimy trzypokojowe i będziemy czekać na naszą księżniczkę!
Wierzę, iż tak będzie. Ale za każdym razem, gdy przypominam sobie łzy babci i bezczelność teściowej, czuję, jak wściekłość we mnie wrze. Nasza rodzina zasłużyła na spokój, a ja zrobię wszystko, by ochronić ją przed tymi, którzy widzą w nas tylko korzyść.