Anna Nowak obudziła się od miękkich promieni czerwcowego słońca, które muskały jej twarz. Poranek wydał się dziwnie cichy. Żadnego płaczu dziecka, żadnych telefonów z prośbami: „Posiedź z Krzysiem chociaż do wieczora”. Z rozkoszą się przeciągnęła, spojrzała w sufit i po raz pierwszy od dawna poczuła – dziś nie musi nigdzie biec, nikomu dogadzać, niczego tłumaczyć.
Wstała z łóżka, podeszła do kuchni, nasypała do tygielka zmielonej kawy, włączyła gaz. Pachniało wolnością. Na krześle leżał notatnik – ten sam, do którego jeszcze dziesięć lat temu zapisywała pomysły na opowiadania. Kiedyś Anna marzyła, by zostać pisarką, ale jakoś wszystko odkładała. Najpierw praca w szkole, potem małżeństwo, narodziny Magdy, rozwód, kredyty, obowiązki. A teraz – wnuk.
Mały Krzyś pojawił się w jej życiu nagle, tak jak całe dorosłe życie Magdy. Jeszcze wczoraj beztroska studentka, pewnego dnia zadzwoniła i, niepewnie jąkając się, powiedziała:
— Mamo, jestem w ciąży. Z Tomek zdecydowaliśmy, iż zostawiamy dziecko.
Anna nie odpowiedziała. Tylko usiadła na stołku, ścisnęła mocniej telefon w dłoni i cicho wyszeptała:
— Rozumiem.
Od tamtego dnia wszystko się zawaliło. Magda z Tomkiem kontynuowali studia, a wnuk – został na niej. Niekończące się pieluchy, kaszki, nieprzespane noce. Młodzi rodzice tłumaczyli to prosto:
— Mamo, no sama mówiłaś, iż marzyłaś o wnukach. No to masz.
Anna znosiła. Nie narzekała. Ale dzień za dniem czuła, jak jej własne życie ucieka między palcami. Budziła się nie z myślą o spacerze lub czytaniu, ale z planem dnia Krzyśka.
A dziś – postanowiła. Dość.
Tymczasem na drugim końcu miasta w pośpiechu pakowała się Magda. Pod oczami – sine cienie. Na ramieniu – marudzący Krzyś. W jednej ręce – torba z dziecięcymi rzeczami, w drugiej – laptop. Tomek stał przy oknie, pisząc do wykładowcy, prosząc o konsultację przed egzaminem.
— Magda, zdążysz zawieźć go do twojej mamy? — zapytał, na gwałtownie narzucając kurtkę.
— Zdążę… — mruknęła przez zęby. — Znowu wszystko na mnie. A ty jakbyś nie był jego ojcem.
Wyszła z mieszkania, w biegu zapinając płaszcz. Chłopiec grymasił. W autobusie rozpętał awanturę. W głowie Magdy dudniło: zdążyć, zdążyć, tylko niech mama będzie w domu…
Podeszli do znanych drzwi. Zapukali. Za drzwiami – cisza. Potem kroki. Drzwi otworzyły się. W progu stała Anna – spokojna, z filiżanką kawy w dłoni. Miała szlafrok, włosy związane w niedbały kok. Ale w jej oczach było coś, czego Magda dawno nie widziała – pewność siebie.
— Cześć, mamo. Będziemy tylko do popołudnia. Jutro zaliczymy egzaminy i już cię nie zawracamy głowy, obiecuję — zaczęła Magda, próbując z góry załagodzić sytuację.
Anna wzięła głęboki oddech. Pociągnęła łyk kawy. I powiedziała:
— Nie.
— Co? — Magda zmarszczyła brwi.
— Nie wezmę dziś Krzyśka. I jutro też nie wezmę. Jestem zmęczona. Nie daję rady. I, najważniejsze, nie chcę już być tym, kim mnie zrobiliście – darmową nianią bez prawa wyboru.
Tomek próbował wtrącić:
— Pani Anno, no przecież rozumie, oboje studiujemy, czasu brak…
— A ja mam? — głos Annie zadźwięczał lodowato. — Ja też jestem człowiekiem. Mam marzenia. Chcę pisać. Chcę po prostu… żyć. Nie mam osiemdziesięciu lat, jeszcze jestem młoda i nie zamierzam grzebać się żywcem pod ciężarem waszych obowiązków.
— Więc tak? — gorzko się uśmiechnęła Magda. — Więc my jesteśmy ci ciężarem.
— Wy jesteście moją rodziną. Ale rodzina to szacunek. To nie dzwonienie wieczorem i stawianie przed faktem, iż jutro znowu mam wszystko rzucić. To nie decydowanie za moimi plecami, iż „i tak siedzisz w domu”.
Zapadła cisza. Krzyś ucichł. Magda z Tomkiem stali, nie wiedząc, co powiedzieć. W końcu Magda wypaliła zimno:
— Dobrze. Idziemy. Ale, mamo, gdy będziesz potrzebować pomocy – przypomnij sobie ten dzień.
— Z pewnością — skinęła głową Anna. — Tyle iż gdy poproszę, nie postawię was przed faktem.
Wyszli. Cicho, nie trzasnęli drzwiami. A Anna wróciła do kuchni. Usiadła. Otworzyła notatnik.
Dłoń drżała – nie ze strachu, ale dlatego, iż po raz pierwszy od lat zrobiła coś tylko dla siebie. Zaczęła pisać. Z każdym zdaniem czuła, jak oddech staje się lżejszy, a świat – większy.
Tamtego dnia po raz pierwszy od dawna poczuła, iż znów należy do siebie. I to uczucie było cenniejsze niż wszystko.