Elżbieta Kowalska, jestem Kinga, a to twój wnuczek Kacper. Ma sześć lat.
W małym miasteczku na Dolnym Śląsku, gdzie ulice toną w zieleni, a życie toczy się spokojnie, moje życie nagle wywróciło się do góry nogami. Wracałam właśnie z pracy, gdy usłyszałam, jak ktoś woła mnie po imieniu. Odwróciłam się i zamarłam – przede mną stała młoda kobieta z chłopcem koło sześciu lat. Podeszła bliżej i powiedziała coś, co sprawiło, iż serce prawie mi stanęło: „Elżbieta Kowalska, jestem Kinga, a to twój wnuczek – Kacper. Ma już sześć lat”.
Byłam w szoku. Ci ludzie byli dla mnie zupełnie obcy, a ich słowa uderzyły jak grom z jasnego nieba. Mam syna, Marcina – przystojnego, ambitnego chłopaka, który buduje karierę i szykuje się do awansu. Ale nie jest żonaty i choć marzyłam o wnukach, nigdy nie sądziłam, iż zostanę babcią w taki sposób – nagle, dzięki nieznajomej. Zamiast euforii poczułam zamęt: jak mogłam nie wiedzieć o wnuku przez sześć lat?
Pewnie to moja wina. Wychowywałam Marcina sama, harowałam na dwóch etatach, by miał przyszłość. Dumna jestem z jego sukcesów, ale jego życie osobiste zawsze mnie niepokoiło. Marcin zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, nie angażując się na dłużej. Nie wtrącałam się, ale w głębi serca wspominałam siebie: miałam dwadzieścia lat, gdy go urodziłam. Bez męża, bez wsparcia, poświęciłam młodość, oszczędzając na wszystkim – choćby na wakacjach. Dopiero kilka lat temu Marcin podarował mi wyjazd nad morze – wtedy pierwszy raz zobaczyłam fale. Nie żałuję niczego, ale marzenie o wnukach zawsze we mnie tkwiło.
A teraz stała przede mną Kinga z Kacprem. Głos jej drżał, ale mówiła pewnie: „Długo się wahałam, ale Kacper to twoja rodzina. Masz prawo wiedzieć o wnuku. Niczego nie chcę, sama go wychowuję. Oto mój numer. jeżeli zechcesz się spotkać, zadzwoń”.
Odeszła, zostawiając mnie w rozterce. Natychmiast zadzwoniłam do Marcina. Był zaskoczony nie mniej niż ja. Z trudem przypomniał sobie, iż kilka lat temu spotykał się z dziewczyną o imieniu Kinga. Mówiła, iż jest w ciąży, ale on wtedy stwierdził, iż nie jest pewien ojcostwa. Potem zniknęła, a on uznał to za sprawę zamkniętą. Jego słowa zabolały. Mój syn, którego kochałam ponad wszystko, odrzucił możliwość ojcostwa, jakby to była błahostka.
Marcin upierał się, iż nic nie wiedział o dziecku i wątpi, by Kacper był jego synem. „Czemu milczała sześć lat? To podejrzane!” – irytował się. Pytałam, kiedy się rozstali. Przypomniał sobie, iż to był sierpień. Wątpliwości rosły: a nuż Kinga kłamie? Ale obraz Kacpra, jego wielkich oczu i nieśmiałego uśmiechu, nie dawał mi spokoju.
Zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do Kingi. Powiedziała, iż Kacper urodził się w marcu. Na pytanie o test DNA odpowiedziała stanowczo: „Wiem, kto jest ojcem, i nie zamierzam tego udowadniać”. Dodała, iż pomagają jej rodzice i radzi sobie sama. Kacper idzie w tym roku do pierwszej klasy, a ona pracuje, by go utrzymać. Brzmiała spokojnie, ale czuć w niej było siłę.
„Elżbieta, jeżeli chcesz widywać Kacpra, nie mam nic przeciwko. jeżeli nie, zrozumiem i nie będę miała pretensji. Wiem od Marcina, jak ciężko było ci go wychować. Dlatego uznałam, iż powinnaś wiedzieć o wnuku. Tylko dlatego przyszłam”.
Odłożyłam słuchawkę, czując, jak świat się wali. Chciałam wierzyć synowi, ale słowa Kingi brzmiały szczerze. Pragnęłam rzucić się do Kacpra, przytulić go, ale co, jeżeli to nie mój wnuk? Co, jeżeli Kinga mną manipuluje? Torn między chęcią poznania chłopca a strachem przed oszustwem, czułam się jak na rozdrożu.
Serce krzyczało: „To dziecko może być twoją rodziną, twoją szansą na wnuczka!”. Rozum szeptał: „A jeżeli to kłamstwo?”. Przypomniałam sobie, jak mały Marcin biegł do mnie z uśmiechem, a teraz odtrącił syna. Kinga, mimo samotności, wychowywała Kacpra z miłością, nie żądając nic w zamian. Jej upór przypominał mój własny sprzed lat.
Nie wiem, co robić. Zadzwonić do Kingi i spotkać się z Kacprem? Nalegać, by Marcin zrobił test DNA? A może odejść, bojąc się złamanego serca? Moje życie, pełne poświęceń dla syna, stanęło przed nową zagadką. Kacper, z tym ufnym spojrzeniem, już zajął miejsce w moim sercu, ale prawda ukryta za sześcioma latami milczenia przeraża mnie. Stoję na rozdrożu, a każdy krok wydaje się przepaścią.