"Będziesz smażył się w piekle" – powiedziała katechetka. Nowe zasady poirytowały rodziców

mamadu.pl 1 dzień temu
Gdzie leży granica między nauczaniem a wywoływaniem poczucia winy? Choć szkoła powinna być świecka, w niektórych placówkach księża i katecheci mają ogromny posłuch. Napisała do nas Asia, mama ucznia podstawówki, która twierdzi, iż w szkole jej dziecka granica już dawno została przekroczona. Asia nie zamierza tak tego zostawić.


Chciałabym podzielić się bulwersującą sytuacją, która miała miejsce w szkole mojego dziecka. Antek chodzi do trzeciej klasy, szykujemy się do Pierwszej Komunii Świętej. Podczas jednej z lekcji religii katechetka zaapelowała do uczniów, by na czas Wielkiego Postu całkowicie zrezygnowali z jedzenia słodyczy i przekąsek. Nie poprzestała jednak na prośbach – zamiast tego przekonywała dzieci, iż jeżeli nie zrobią wielkopostnych postanowień, to oddalą się od Boga. Gdy jeden z dzieciaków powiedział, iż to "głupie", ta katechetka miała go straszyć, iż będzie się smażył w piekle za takie słowa i brak szacunku.

Słowa katechetki to przekroczenie granicy


Gdy usłyszałam o tym od mojego syna, byłam wstrząśnięta. Natychmiast skontaktowałam się z innymi rodzicami i okazało się, iż nie tylko moje dziecko wróciło do domu z poczuciem winy i strachu. Kilkoro uczniów zaczęło choćby odmawiać jedzenia słodyczy, bojąc się "kary boskiej". To niedopuszczalne, by w publicznej szkole narzucano dzieciom takie podejście do religii i wymuszano przestrzeganie postnych wyrzeczeń. Ja wiem, iż niedługo Wielkanoc, a te dzieci idą do komunii, więc są wychowane w wierze, ale na Boga!

Złożyliśmy oficjalną skargę do dyrekcji, domagając się wyjaśnień oraz interwencji. Niestety, pani dyrektor całkowicie zbagatelizowała nasze obawy. Jak się okazało, prywatnie przyjaźni się z katechetką i podziela jej poglądy. Usłyszeliśmy, iż "post to istotny czas duchowej pracy" i "dzieciom nie zaszkodzi trochę wyrzeczeń". Próba rozmowy na temat przekraczania granic i wywoływania w dzieciach poczucia winy została zbyta.

Nie każdy uczeń tej szkoły jest osobą wierzącą, nie każde dziecko praktykuje w taki sposób, jak katechetka by sobie tego życzyła. Szkoła publiczna nie powinna narzucać religijnych zasad, zwłaszcza dotyczących diety i rzekomych grzechów. Oczekujemy, iż nauczyciele będą uczyć, a nie straszyć dzieci piekłem. Strasznie mnie to poirytowało, mnie i innych rodziców. Oczywiście w domu tłumaczę Antkowi, iż nie musi sobie niczego odmawiać, a do piekła na pewno nie trafi.

Idź do oryginalnego materiału