Bez możliwości powrotu

polregion.pl 2 godzin temu

**Drogi już nie ma**

Wszystkiego najlepszego, Ewo, chcę podarować ci twoje marzenie powiedział radośnie Krzysztof, obejmując ją.

Jak to podarować marzenie? Marzenie to coś, czego nie da się dotknąć zdziwiła się Ewa, gdy wyszli z uczelni po zajęciach.

A ja i tak ci je dam odparł z dumą. Chodźmy do akademika, zostawimy notatki, przebierzesz się i pojedziemy za miasto.

Wysiedli na przystanku Klub Jeździecki. Wtedy Ewa zrozumiała, iż chce jej podarować przejażdżkę konną. Ileż razy mówiła mu, iż najbardziej na świecie marzy o tym, by dosiąść wierzchowca. Od dzieciństwa kochała konie, choć widywała je tylko w zoo, a w telewizji z zachwytem oglądała filmy o nich.

Skąd ta miłość? Sama nie potrafiła odpowiedzieć. Kiedy miała pięć lat, powiedziała choćby do ojca:

Tato, kupmy konia.

Ojciec wybuchnął śmiechem i spytał:

A gdzie go trzymać? To duże zwierzę, trzeba je karmić, dawać siano. Mieszkamy w dwupokojowym mieszkaniu.

Na balkonie odparła po prostu córka.

Ojciec długo tłumaczył, iż konie potrzebują stajni i przestrzeni, iż w mieszkaniu by zginęły. Ewie zrobiło się żal konia i w końcu się zgodziła.

Rozumiem, tato, nie można trzymać konia na balkonie. No to zbudujesz mu stajnię pod balkonem.

To dziecięce marzenie towarzyszyło jej przez całe życie. Teraz, na czwartym roku studiów, wciąż kochała konie.

Po przejażdżce Ewa była szczęśliwa.

Dziękuję, Krzysiu, to było wspaniałe. Teraz wiem, iż marzenia się spełniają.

On też był szczęśliwy spełnił marzenie ukochanej.

Była wiosna. Wychodząc z klubu jeździeckiego, Ewa zobaczyła las i zaproponowała spacer. Tu znowu poczuła radość, powrót do dzieciństwa. Wśród resztek śniegu kwitły już przebiśniegi.

O Boże, Krzysiu, jakie cudo! Biegałam z koleżankami po lesie i zbierałam przebiśniegi. Śnieg jeszcze leży, a one już wyglądają z ziemi. A ten zapach Wiosna to najpiękniejszy czas. Budzi się życie

Byli młodzi i szczęśliwi. Krzysztof podbiegł do niej z bukietem przebiśniegów, ona też nazbierała.

Wszystkiego najlepszego i z wiosną zaśmiał się.

Dziękuję ci, naprawdę dałeś mi wyjątkowy prezent. Konie i jeszcze przebiśniegi. Prawdziwy powrót do dzieciństwa.

Cieszę się, iż cię zaskoczyłem.

Krzysztof i Ewa byli razem ponad rok. Przed końcem studiów wydał wszystkie oszczędności i całe stypendium, by kupić jej pierścionek. Zgodnie z tradycją oświadczył się. Kochali się, tego byli pewni.

Ślub był piękny biała suknia, garnitur, świadkowie. Świadkiem Ewy była przyjaciółka, Kinga. Mieszkały razem w akademiku, studiowały w tej samej grupie. Przyjaźń przetrwała choćby po studiach, choć pracowały w różnych miejscach.

Krzysztof awansował, został kierownikiem działu, dobrze zarabiał. Ewa też pracowała, ale niedługo poszła na macierzyński, urodziła syna, Jakuba.

Czas mijał. Jakub poszedł do szkoły. Ewie wydawało się, iż mają idealne życie spokój, miłość. Krzysztof był troskliwy, kochał syna. Mieli już własne mieszkanie. Kinga często ich odwiedzała.

Kiedy wreszcie wyjdziesz za mąż? pytała Ewa przyjaciółkę, która wciąż była sama.

Nie wiem, ale mam nadzieję odpowiadała zagadkowo Kinga.

Aż pewnego dnia, gdy nic nie zapowiadało burzy, uderzył piorun z jasnego nieba. Krzysztof wrócił z pracy ponury, nie patrząc żonie w oczy, rzucił:

Odchodzę, Ewo.

Dokąd? spytała jeszcze z uśmiechem, choć już niepewnym.

Do innej kobiety.

Żartujesz? Kto to? pytała, wciąż nie rozumiejąc.

Nie uwierzysz Odchodzę do Kingi.

Zebrał rzeczy i wyszedł.

Ewa osunęła się na krzesło w kuchni. Myśli wirowały. Nie mogła uwierzyć.

To niemożliwe

Ale gdy drzwi się zamknęły, zrozumiała, iż to nie sen. Jakub, bawiący się na podwórku, nic nie słyszał. Gdy wrócił, powiedział:

Widziałem tatę z walizką. Powiedział, iż jedzie w długą służbową.

Ewa skinęła głową. Niech tak będzie.

Minęło dziesięć lat.

W sobotę ktoś uporczywie dzwonił. Rozdrażniona Ewa otworzyła, gotowa wyładować złość na natręcie. Ale na progu stała Kinga. Chciała zatrzasnąć drzwi, ale tamta wsunęła but.

Czego chcesz? warknęła.

Nie zaprosisz mnie? spytała była przyjaciółka.

Po co ci tu? Wynoś się.

Przyszłam w dobrej wierze. Wysłuchaj mnie.

W głosie Kingi było coś nieznanego, błagalnego. Ewa wpuściła ją.

Nieproszona gość zdjęła buty i przeszła do kuchni.

Usiądziesz? Może kawy ci nawarzyć? syknęła Ewa.

Byłoby miło, ale pewnie nie zrobisz. Nie gniewam się.

Ewa przyglądała się byłej przyjaciółce.

Lata nie były dla niej łaskawe pełniejsza figura, podkrążone oczy, a jeszcze nie czterdziestka.

Kinga spojrzała jej prosto w oczy.

Ewo, zabierz swojego Krzysztofa wyrzuciła z siebie.

Co? Ewa osłupiała.

Błagam mówiła dalej, ignorując jej reakcję. Dam ci choćby pieniądze, trochę mam.

Więc najpierw zabierasz mi męża, a teraz chcesz, żebym go odebrała? Oszalałaś? Czy on zachorował i potrzebuje opieki?

Nie, z Krzysztofem wszystko w porządku.

To co się stało? Rozkochałaś się w kimś innym? spytała szyderczo Ewa.

Nigdy go nie kochałam przyznała Kinga. Potrzebowałam go tylko po to, by ci dopiec.

Mnie? Za co?

Za to, iż ty miałaś wszystko, a ja nic! Byłaś lepsza, ładniejsza, miałaś perspektywy. Ja byłam tylko twoim cieniem. Krzysztof miał dobrą pracę. Więc postanowiłam odzyskać sprawiedliwość. Kosztowało mnie to wiele wysiłku.

A teraz nie zarabia?

Teraz tylko pije i

Idź do oryginalnego materiału