Bez wyjścia

newsempire24.com 4 dni temu

Na drugim roku studiów Krzysztof zakochał się w uroczej blondynce Zosi, która chodziła na zajęcia w równoległej grupie. Jej delikatny rumieniec na policzkach i ciepłe spojrzenie dużych szarych oczu nie dawały mu spokoju. W jednym z akademikowych klubów w końcu się poznali bliżej – on zaprosił ją do tańca.

“Świetnie tańczysz” – skomplementował Zosię, a ta wybuchnęła śmiechem.

“Przecież to nie jest trudne, wystarczy trochę się poruszać” – mówiła, uśmiechając się i dalej wirując w rytm muzyki.

Od tego wieczora zaczęli się spotykać. Ich burzliwy romans zakończył się ślubem. Mieszkali w akademiku, oboje jeszcze studiowali, ale jakoś udawało im się żyć razem – dostali wspólny pokój. niedługo w tym pokoju pojawiło się dziecięce łóżeczko. Zosia była w ciąży.

“Krzyś, jak my skończymy studia, jak urodzi się nasz synek? Tylko jeden pokój… Może powinnam wziąć urlop akademicki? Szkoda, wtedy ty skończysz przede mną.”

“Zosiu, nie martw się na zapas. Jak Franek się urodzi, wtedy się zastanowimy. Nie my pierwsi i nie ostatni w takiej sytuacji. Inni studenci też jakoś dają radę. Wojtek z mojej grupy ma choćby bliźniaki i nie rzuca studiów” – mówił mąż.

Nadszedł czas i Zosia urodziła ślicznego chłopca – Franka. Krzysztof i Zosia nie mogli się nacieszyć – w ich życiu pojawił się zupełnie nowy człowiek. Oczywiście, początki były trudne, ale mieli szczęście. Może Franek był wyjątkowo spokojnym dzieckiem, może po prostu miał takie usposobienie, ale nie sprawiał problemów, pozwalał młodym rodzicom wyspać się i nie płakał bez powodu.

Chodzili na zajęcia na zmianę, przygotowywali się do egzaminów. Zosia jakoś obyła się bez urlopu akademickiego. Kiedy Franek chorował, przyjeżdżała mama Zosi z pobliskiej wsi i pomagała – pilnowała dziecka, podawała lekarstwa.

“Zosiu, może zabierzemy Franka do nas na wieś?” – proponowała matka, ale oni odmawiali.

“Nie, mamo, damy rady. Jak będzie trzeba, znów cię wezwiemy.”

Tak oto Krzysztof i Zosia skończyli studia. Wydawało się, iż trudności powinny ich związać, wzmocnić ich małżeństwo, ale nie wyszło. Zosia odziedziczyła po babci mieszkanie, zaczęli pracować i żyć już na swoim. Franek chodził do przedszkola.

Kiedy zaczęły się problemy, Krzysztof choćby nie rozumiał, dlaczego. Zosia się zmieniła, stała się chłodna. Coraz trudniej im było się dogadać. Krzysztof zastanawiał się:

“Teraz już trudno powiedzieć – czy naprawdę się kochaliśmy, kiedy braliśmy ślub jako młodzi ludzie, czy tylko wzięliśmy sympatię za miłość. A może po prostu trzymamy się razem przez dziecko. Chcę ratować naszą rodzinę, choćby dla Franka. Doszliśmy do momentu, w którym łączy nas tylko miłość do syna i odpowiedzialność za niego.”

O czym myślała Zosia, nie wiedział. Ona po prostu zakochała się w innym – i to tak bardzo, iż była gotowa zostawić męża, ale odejść z synem nie miała dokąd. To było jej mieszkanie, a jej nowy wybranek, Adam, nie miał swojego. Pewnego dnia oświadczyła:

“Krzyś, musimy się rozwieść. Kocham kogoś innego. Dla ciebie mam tylko szacunek jako dla ojca Franka. Tak dalej być nie może.”

“Ale ja nie jestem gotowy na takie zmiany w moim życiu!” – odpowiedział. – “A co z Frankiem? Pomyślałaś o nim?” Ta wiadomość oszołomiła go.

“Właśnie ciągle o nim myślę i wiem, iż tak będzie lepiej.”

“Jak lepiej? Żeby obcy facet go wychowywał, a nie ja, jego własny ojciec? O czym ty mówisz, Zosiu?” – oburzył się Krzysztof.

“Nasz syn rośnie i niedługo wszystko zrozumie. Jak długo jeszcze możemy udawać, iż jesteśmy normalną rodziną?” – spokojnie powiedziała żona.

“Ale my jesteśmy normalną rodziną! Oboje kochamy Franka!” – zaprotestował.

“Kochamy syna, ale już nie siebie nawzajem. A to już nie jest normalne” – z żalem odpowiedzia

Idź do oryginalnego materiału