Bezpieczeństwo chemiczne zagrożone – Norwegii brakuje ekspertów
Norweska toksykologia znalazła się na krawędzi kryzysu. Nowe nordyckie badanie wskazuje na poważny niedobór specjalistów, którzy potrafią ocenić, jak niebezpieczne są chemikalia dla ludzi.
Aby społeczeństwo mogło korzystać z bezpiecznych substancji, a produkty spożywcze, woda, powietrze i wyroby codziennego użytku były wolne od zagrożeń, konieczni są wykwalifikowani toksykolodzy.
Bezpieczeństwo chemiczne zagrożone
– Braki kadrowe sprawiają, iż stajemy się podatni na zagrożenia. Proces oceny ryzyka dla produktów, żywności, powietrza i wody może trwać zbyt długo – mówi Hubert Dirven, toksykolog z Norweskiego Instytutu Zdrowia Publicznego (FHI). – Zajmuje więcej czasu identyfikacja niebezpiecznych substancji, tworzenie solidnych podstaw prawnych i wdrażanie regulacji. Do tego potrzeba specjalistów z wiedzą w różnych dziedzinach toksykologii – dodaje.
Przeczytaj również: Policja z bronią na co dzień – nowy etap bezpieczeństwa w Norwegii
Starzejąca się kadra, zbyt mało nowych specjalistów
Z danych z badania wynika, iż wielu ekspertów zbliża się do wieku emerytalnego, a uczelnie nie kształcą wystarczająco wielu następców. Zarówno władze, instytuty badawcze, przemysł, służba zdrowia, jak i organizacje pozarządowe potwierdzają ten sam problem.
Badanie z 2022 roku wykazało, iż brakuje osób z odpowiednimi kompetencjami w niemal każdym obszarze analizy ryzyka – od toksykologii, przez komunikację ryzyka, po nauki środowiskowe. Dane pokazują też postępujące starzenie się kadry. Najgorzej sytuacja wygląda w Norwegii – choć Islandia ma największy odsetek ekspertów powyżej 65. roku życia (25%), to w Norwegii aż 51% specjalistów ma ponad 50 lat. Dla porównania: w Danii to 26%, a w Szwecji – 38%. Zaledwie 20% norweskich ekspertów nie przekroczyło 40 lat, podczas gdy w Danii ta grupa stanowi 38%.
– Choć za regulacje dotyczące chemikaliów w Europie odpowiada Komisja Europejska, ich wdrażanie wymaga krajowej wiedzy eksperckiej – podkreśla Dirven.
PhD – wąskie gardło systemu
Aby nie dopuścić do emisji szkodliwych chemikaliów do środowiska, potrzeba nie tylko specjalistów od toksykologii, ale też chemii środowiskowej, statystyki, badań nad ekspozycją, toksyczności, epidemiologii i zdrowia publicznego.
W latach 2006–2015 Norweska Rada ds. Badań (NFR) sfinansowała 38 projektów naukowych, w ramach których utworzono 36 stanowisk doktoranckich i 52 podoktoranckie w dziedzinach toksykologii człowieka, epidemiologii środowiskowej i badań nad ekspozycją. Celem tych programów było zapewnienie ciągłości kadr. Jednak od 2015 roku finansowanie takich stanowisk drastycznie spadło.
– w tej chwili można policzyć na palcach jednej ręki, ilu doktorantów i postdoktorantów otrzymało finansowanie z NFR w ostatniej dekadzie – mówi Johan Øvrevik, dyrektor ds. klimatu i środowiska w FHI.
Norwegii brakuje ekspertów
Brakuje też studentów na poziomie magisterskim, ale to właśnie kształcenie na poziomie doktoranckim jest kluczowe, by prowadzić coraz bardziej złożone oceny ryzyka i skutecznie udowadniać szkodliwość chemikaliów – również w postępowaniach sądowych.
– Wyobraźmy sobie, iż trzeba wycofać zabawkę z rynku, bo zawarte w niej chemikalia przekraczają dopuszczalne normy. Eksperci muszą przygotować ekspertyzy, które będą wystarczająco solidne, by obronić je przed sądem, gdy producenci wniosą sprawę – podkreśla Dirven.
Kryzys w USA – problem globalny
Kryzys dotyka również toksykologii w USA. Administracja Donalda Trumpa zapowiedziała w marcu likwidację niezależnego działu badawczego Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (EPA).
Cięcia budżetowe w amerykańskim środowisku toksykologicznym mogą mieć poważne konsekwencje także dla Norwegii. Choć europejskie przepisy są często surowsze niż amerykańskie, to wiele danych i metod pochodziło właśnie z USA. Bez nich oceny ryzyka nie będą możliwe.
– W tej sytuacji jeszcze ważniejsze staje się rozwijanie krajowych kompetencji – oceniają badacze. Ich zdaniem EPA może niedługo przestać być liderem w opracowywaniu nowych metod bezpieczeństwa chemicznego.
Czas na nordycki sojusz?
Autorzy raportu apelują o podjęcie wspólnych działań przez kraje nordyckie. Proces kształcenia nowych ekspertów trwa długo, a w tej chwili system akademicki nie nadąża za potrzebami.
Rozwiązaniem mogłaby być wspólna, nordycka inicjatywa edukacyjna. Badanie pokazuje, iż aż 83% respondentów popiera utworzenie takiego instytutu.
– Panuje powszechna zgoda co do tego, iż powinniśmy działać razem – mówi Dirven. – Możemy na przykład stworzyć wspólne programy magisterskie i doktoranckie, wspierać wymianę studentów i finansować więcej staży podoktoranckich – podsumowuje.
Polub nas na facebooku i udostępnij innym nasz post
Źródło: Norweski Instytut Zdrowia Publicznego, Zdjęcie: pixabay
Przeczytaj również: Oslo blokuje internet dla najmłodszych uczniów