Bidon niezgody. Przedszkolne afery o wodę do picia, kto ma rację?

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Mały bidon, a może wywołać spore zamieszanie. Fot. 123rf.com


Bidon to jeden z podstawowych dziecięcych akcesoriów. Wygodny w użyciu zarówno w domu, jak i na spacerze. Napój się nie wylewa, a i łatwiej skontrolować, ile dziecko wpiło. Ale czy to gadżet odpowiedni dla przedszkolaka? Okazuje się, iż może wywołać niemałe zamieszanie.


Na jednej z grup dla rodziców pojawiło się pytanie o zasady dotyczące przynoszenia bidonów do przedszkola. Okazuje się, iż są przeróżne i co ciekawe, absolutnie nie ma znaczenia, czy placówka jest prywatna, czy państwowa.

Z bidonem czy bez?


Na niektórych listach wyprawkowych można znaleźć bidon i jest to obowiązkowe wyposażenie przedszkolaka. To rodzie dbają o ich higienę. Każdego dnia trzeba go zabrać do domu i dokładnie umyć. Czasem potrzeba bidonów wynika z tego, iż przedszkole nie zapewnia napojów pomiędzy posiłkami i to rodzice muszą je dostarczyć.

Dla wychowawców i rodziców, którzy popierają ten pomysł, istotne jest, iż dziecko ma łatwy dostęp do swego picia i sięga po nie zawsze, gdy na to ma ochotę. Warto tu także wspomnieć o łatwiejszej kontroli wypijanych płynów, np. moją córę należy pilnować, bo jakby mogła to, by cały dzień nic nie piła. Do szklanki można nalać tylko trochę, wypić wszystko albo trochę zostawić. Dzięki bidonowi dokładnie wiem, ile wypija.

Jednak takie podejście nie jest regułą, są miejsca, gdzie bidony są kategorycznie zakazane. Niektóre przedszkola przekonują, iż nie jest to takie proste rozwiązanie, jak mogłoby się wydawać. Po pierwsze panie nie są w stanie pilnować bidonów i kontrolować, czy dzieci korzystają ze swoich. Tu choćby niektórzy rodzice potwierdzają: "Tak u nas zakończyło się to pleśniawkami".

Placówki stawiają więc na wodę butelkowaną i kubeczki. Wygodne rozwiązanie pod względem higieny, jednak czy takie dobre dla dzieci? Ja zawsze się zastanawiam, czy pani aby na pewno ma czas, by tak co chwilę nalewać picie każdemu z dzieci. U córki w przedszkolu była bańka z kranikiem, która się sprawdzała w zerówce, ale czy mniejsze dzieci same dałyby radę? Wątpię.

Lepki problem


Przedszkola przeciwne bidonom mówią także o tym, iż rodzice leją do nich soki. To wpływa na apetyt dzieci, tymczasem placówki chcą uczyć zdrowego nawyku picia wody. Rodzice z kolei odbijają piłeczkę i pytają: a co jeżeli dziecko nie lubi wody, ma cały dzień nie pić? Przedszkole odpowiada: a co, jak sfermentuje w upalny dzień lub bidon będzie niedomyty i zagrzybiony? Czyja to odpowiedzialność? Trzeba przyznać, iż sporo w tym racji, nikt przecież nie chce, by dziecko się zatruło.

Powołują się na autorytet


Niektóre przedszkola, by przekonać rodziców, stawiają na fachową opinię. Otwarty kubek ma neutralny wpływ na wymowę i to najlepsze rozwiązanie dla przedszkolaka. Tłumaczą, iż picie przez cały dzień z bidonu to zdaniem logopedów zły pomysł.

Najprostszym i niepodważalnym argumentem jest: "sanepid zakazał" i w sumie nikt z tym nie dyskutuje. Jednak jest to nie do końca prawda. Owszem w czasie pandemii obowiązywał zakaz przynoszenia własnych przedmiotów z domu. Chodziło głównie o zabawki, ale okazuje się, iż wiele placówek podciągnęło pod to również bidony.

Warto wiedzieć, iż nie ma przepisów, które zakazywałyby rodzicom przynoszenie do przedszkola posiłków dla dzieci (kwestia napojów nie jest wyszczególniona). Wszystko tak naprawdę zależy od decyzji dyrektora placówki, który musi zadbać o odpowiednie przechowanie przyniesionych bidonów. Sanepid może zainteresować się sprawą, jeżeli w przedszkolu dojdzie do zatrucia pokarmowego. Dla dyrektorów to duży kłopot, którego po prostu nie chcą mieć na głowie.


A jak wygląda kwestia bidonów w przedszkolach, do których chodzą wasze dzieci?


Idź do oryginalnego materiału