Jeśli miałbym obstawiać, o jakim polityku najczęściej rozmawiają polscy biskupi, to wskazałbym Barbarę Nowacką. I raczej nie są to miłe rozmowy. Hierarchowie nie ukrywają bowiem, iż nie podobają im się pomysły reformowania edukacji forsowane przez szefową MEN i jej współpracowników.
"Głęboki niepokój" biskupów
Nowackiej najbardziej oberwało się oczywiście za plany zmian w nauczaniu religii, zwłaszcza za zmniejszenie liczby lekcji tego przedmiotu z dwóch do jednej w tygodniu. Trwający od miesięcy spór w tej kwestii ostatnio udało się jednak załagodzić. Po ostatnim spotkaniu z przedstawicielami MEN biskupi stwierdzili, iż widzą szansę na osiągnięcie porozumienia.
Koniec sporów o lekcje religii nie oznacza jednak, iż między biskupami a ministerstwem edukacji zapanuje pokój. Przeciwnie, wiele wskazuje na to, iż czeka nas kolejna wojna światopoglądowa. Tym razem kością niezgody będzie edukacja zdrowotna, czyli nowy przedmiot, który ma wejść do szkół od września przyszłego roku. Hierarchom nie podoba się to, jak na lekcjach tego przedmiotu będą przedstawiane zagadnienia dotyczące seksu.
Swoje niezadowolenie biskupi wyrazili w specjalnym komunikacie po ostatnim Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski, które zakończyło się 19 listopada. Edukacji zdrowotnej poświęcono dość obszerny punkt tego dokumentu. I nie są to pochwały. Przeciwnie. Zamiar wprowadzenia obowiązkowej edukacji zdrowotnej budzi "głęboki niepokój" biskupów, bo "niektóre treści" w podstawie programowej "stoją w sprzeczności z godnością osobową dziecka".
Lekcje o seksie groźne dla rozwoju dzieci
Jakie to treści tak zaniepokoiły hierarchów? Jak łatwo się domyślić, te dotyczące seksu. Zarzuty są mocne. "Konsultowane w tej chwili rozporządzenie MEN dotyczące kształtu edukacji seksualnej w szkole narusza obowiązujące w Polsce prawo, godzi w prawa rodziców do decydowania o ich dzieciach oraz zagraża prawidłowemu rozwojowi dziecka i jego dobru" – czytamy w komunikacie biskupów.
Hierarchom nie podoba się też to, iż lekcje edukacji zdrowotnej mają być obowiązkowe, a zagadnienie z zakresu edukacji seksualnej nie są prorodzinne i nie nakłaniają młodych ludzi do akceptacji własnej płci.
Biskupi nie precyzują, które fragmenty podstawy programowej nowego przedmiotu zagrażają dzieciom i są sprzeczne z ich godnością. Ale wcześniejsze wystąpienia Ordo Iuris i innych organizacji katolickich pozwalają się domyślić, iż chodzi o plany poruszania na lekcjach takich kwestii jak aborcja, tożsamość płciowa, masturbacja, antykoncepcja oraz omawianie różnych orientacji seksualnych.
Walka z "seksualizowaniem" czas start
Przedstawiciele tych organizacji, którzy namawiają rodziców do wysyłania listów protestacyjnych do MEN, wprost twierdzą, iż poruszanie tych tych zagadnień ma na celu "seksualizowanie" dzieci, zachęcanie ich do masturbacji oraz jak najszybszej inicjacji seksualnej, no i oczywiście promowanie społeczności LGBTQ+. O tym, iż takie straszenie jest zwyczajnie nietrafione, wie każdy, kto przeczytał, co naprawdę jest w podstawie programowej proponowanej przez MEN.
Biskupi na razie nie są tak radykalni w swoich wypowiedziach o nowym przedmiocie jak Ordo Iuris i inni "pogromcy seksualizowania". To trzeba zaliczyć im na plus. Problem w tym, iż na pewno nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Do września pozostało sporo czasu, więc na linii MEN-Episkopat na pewno jeszcze nie raz będzie gorąco.