Biskupi znów straszą rodziców edukacją zdrowotną. Piszą o erotyzacji i demoralizacji dzieci

dadhero.pl 8 godzin temu
"W trosce o wychowanie i zbawienie, apelujemy, abyście nie wyrażali zgody na udział Waszych dzieci w tych demoralizujących zajęciach". Taką prośbą do rodziców kończy się najnowszy list polskich biskupów w sprawie edukacji zdrowotnej. Według hierarchów nowy przedmiot łamie prawo i doprowadzi do "destabilizacji płci".


Nie jest tajemnicą, iż polscy biskupi nie są fanami edukacji zdrowotnej. Nowy przedmiot, który wejdzie do szkół od 1 września, krytykowali wielokrotnie. choćby po tym, jak szefowa MEN postanowiła, iż nie będzie on obowiązkowy. Ta decyzja Barbary Nowackiej była właśnie efektem ostrej nagonki ze strony władz Kościoła, związanych z nim mediów i środowisk prawicowych.

Co biskupi wykryli w edukacji zdrowotnej?


To ustępstwo ze strony MEN biskupom jednak nie wystarcza. Świadczy o tym kolejny list szefów Episkopatu opublikowany 14 maja. Hierarchowie namawiają w nim rodziców do tego, by nie posyłali dzieci na zajęcia z edukacji zdrowotnej. Roztaczają przy tym iście apokaliptyczną wizję tego, jak ten przedmiot namiesza w młodych głowach. Biskupi są święcie przekonani, iż edukacja zdrowotna to podstęp, którego prawdziwym celem jest powolne zniszczenie polskich rodzin.

"Prowadzona przez niektóre media propaganda podkreśla, iż w edukacji zdrowotnej chodzi o zdrowie uczniów, a tymczasem w istotnej swej części przedmiot ten zawiera treści dotyczące tzw. zdrowia seksualnego, których celem jest całkowita zmiana w postrzeganiu rodziny i miłości" – twierdzą w liście.

Już to zdanie pokazuje, iż biskupi albo nie przeczytali podstawy programowej nowego przedmiotu, albo jej nie zrozumieli. Wspomniane przez nich "zdrowie seksualne" to wcale nie jest "istotną częścią" lekcji tego przedmiotu. To jeden z jedenastu działów, które będą omawiane z uczniami, więc zagadnieniom związanym z płcią i seksem będzie poświęcone jakieś 10 proc. zajęć. Trudno więc uznać, iż ta tematyka zdominuje zajęcia z edukacji zdrowotnej. Więcej czasu nauczyciele poświęcą tematom dotyczącym zdrowia psychicznego czy zagrożeń związanych z uzależnieniem od internetu. Tego jednak biskupi jakoś nie dostrzegli.

Zamach na rodzinę


Dostrzegli za to, iż edukacja zdrowotna będzie niszczyć rodzinę, bo "małżeństwo jest tu tematem prawie nieobecnym", rodzina jest "całkowicie zmarginalizowana" lub "przedstawiana w negatywnym kontekście", a "macierzyństwo ukazane jest jako źródło zagrożeń". W którym punkcie podstawy programowej biskupi to znaleźli? Trudno powiedzieć, bo takich rzeczy w niej nie ma. Na lekcjach mają być omawiane kwestie dotyczące urlopów macierzyńskich i ojcowskich. Uczniowie dowiedzą się też, czym grozi picie alkoholu czy palenie w ciąży. Naprawdę trudno to uznać za zniechęcanie do macierzyństwa.

Ale oskarżenia o to, iż nowy przedmiot ma pokazywać, iż małżeństwo jest złe, to pikuś. Biskupi doszukali się jeszcze straszniejszych rzeczy. Jak zauważyli, na lekcjach nowego przedmiotu uczniowie będą omawiać pojęcie "tożsamości płciowej" oraz "kwestie prawne i społeczne grup osób LGBTQ+". To akurat prawda. Ale hierarchowie widzą w tym podstęp. "Edukacja zdrowotna wprowadza do szkoły genderową koncepcję płci. Nie wspiera młodych ludzi w zaakceptowaniu swojej płci biologicznej. Przeciwnie, zachęca dzieci i młodzież do odrzucenia swej kobiecości lub męskości. Otwiera w ten sposób drogę do tego, aby dziewczęta identyfikowały się jako chłopcy, a chłopcy identyfikowali się jako dziewczęta" – grzmią w swoim liście. I ostrzegają, iż to może zachęcić młodych ludzi do operacji zmiany płci.

Albo edukacja, albo zbawienie


Na tym nie koniec straszenia. W dalszej części listu biskupi podzielili się też swoją teorią na temat tego, co stoi za decyzją o wprowadzeniu do szkół edukacji zdrowotnej. Ich zdaniem to tylko wstęp do cichego zamachu na obowiązujące u nas przepisy chroniące rodziny. "Edukacja zdrowotna (…) w dłuższej perspektywie zmierza do zmiany polskiego prawa – na prawo antyrodzinne i destabilizujące płeć" – twierdzą. Słowem, edukacja zdrowotna według wizji hierarchów to początek końca wszystkiego, co cenne i zgodne z nauczaniem Kościoła.

List, pełen zarzutów o "erotyzację" dzieci i niszczenie rodzin, kończy się patetycznym apelem. A adekwatnie przestrogą dla tych, którzy postanowią zapisać swoje dzieci na lekcje edukacji zdrowotnej. Według biskupów taka decyzja może mieć konsekwencje na całe życie. Nie tylko doczesne, ale też… wieczne.

"Przyszłość dzieci jest w Waszych rękach. Pamiętajcie, iż jesteście w sumieniu przed Bogiem odpowiedzialni za ich prawidłowe wychowanie. Nie wolno Wam zgodzić się na systemową deprawację Waszych dzieci, która ma być prowadzona pod pretekstem tzw. edukacji zdrowotnej. W trosce o wychowanie i zbawienie, apelujemy, abyście nie wyrażali zgody na udział Waszych dzieci w tych demoralizujących zajęciach" – czytamy w zakończeniu listu, który podpisali abp Tadeusz Wojda, abp Józef Kupny i bp Marek Marczak. Brakuje tylko hasła "Edukacja zdrowotna albo zbawienie – wybór należy do ciebie".

Źródło: episkopat.pl


Idź do oryginalnego materiału