Nalegał, żebyśmy mieli dziecko, a potem uciekł do swojej matki, gdy nasz syn skończył trzy miesiące.
Nazywam się Kinga i do dziś nie mogę otrząsnąć się po tym, co się stało. Mój mąż, człowiek, który marzył o dziecku, błagał mnie, żebym została matką, zapewniał o miłości i wsparciuopuścił nas, gdy tylko zaczęło się prawdziwe życie z niemowlakiem. I nie poszedł sam. Wrócił do swojej mamy. A ja zostałam samaz naszym małym synkiem, obolałym plecami i sercem w kawałkach.
Kamil i ja pobraliśmy się trzy lata temu. Na początku nasz związek wydawał się idealny. Byliśmy młodzi, zakochani, pełni marzeń. Ale jedno wiedziałam na pewnonie wolno nam się spieszyć z dzieckiem. Musieliśmy się ustabilizować, kupić większe mieszkanie, odłożyć trochę pieniędzy. Wiedziałam to, bo miałam młodszych braci i znałam dobrze trud opieki nad niemowlęciem dzień i noc. Kamil natomiast był jedynakiem, rozpieszczonym, chronionym, nigdy nie doświadczył prawdziwych trudności.
Gdy jednak jego kuzynka urodziła dziecko, Kamil zaczął mieć obsesję. Po każdej wizycie wracał z tym samym:
No dalej, Kinga. To jest ten moment! Po co czekać? Młodzi rodzice lepiej sobie radzą. jeżeli będziesz się przygotowywać, to skończymy czterdziestkę, zanim zaczniemy!
Próbowałam mu wytłumaczyć, iż dziecko to nie zabawkaże trzeba wstawać w nocy, uspokajać kolki, karmić, kołysać. Ale tylko machał ręką:
Zachowujesz się, jakbyś spodziewała się katastrofy, a nie dziecka!
Nasi rodzice tylko pogarszali sprawę. Moja mama i teściowa powtarzały, iż pomogą nam bez wahania, iż wszystko będzie proste. W końcu uległam.
W czasie ciąży Kamil był wzorowym mężem. Nosił zakupy, sprzątał, gotował, towarzyszył mi na badaniach, dotykał mojego brzucha i szeptał, iż nas kocha. Myślałam, iż będzie dobrym ojcem.
Niestety, bajka skończyła się zaraz po powrocie ze szpitala. Nasz syn płakał. Często. Długo. Z powodu lub bez. Starałam się oszczędzać Kamila w nocy, ale dziecko budziło się co dwie godziny. Chodziłam po mieszkaniu w kółko, kołysałam go, śpiewałam kołysanki. W naszym małym dwupokojowcu nie dało się uciec od tego krzyku. Światło w kuchni paliło się całą noc, a ja widziałam, jak mój mąż przewraca się w łóżku, zatyka uszy, denerwuje.
Z czasem stał się coraz bardziej drażliwy. Zaczęły się kłótnie. Wracał do domu coraz później. Aż pewnego wieczoru, gdy nasz syn skończył trzy miesiące, spakował walizkę bez słowa.
Jadę do Mamy. Muszę się wyspać. Nie daję rady. Nie chcę rozwodu, tylko… jestem zmęczony. Wrócę, gdy podrośnie.
Zostałam w korytarzu jak wryta, z dzieckiem na rękach, mlekiem jeszcze ciepłym w piersi. On po prostu wyszedł.
Następnego dnia zadzwoniła teściowa. Spokojnym tonem, jakby nigdy nic:
Kochanie, nie zgadzam się z Kamilem, ale może to i lepiej. Mężczyźni nie są stworzeni do znoszenia niemowląt. Przyjdę ci pomóc. Tylko nie miej do niego zbyt wielkiej pretensji.
Potem odezwała się moja mama.
Mamo, ty uważasz to za normalne? szepnęłam, ledwie powstrzymując łzy. To on chciał tego dziecka. A teraz mnie zostawia. Jak ja mam sobie poradzić?
Skarbie, nie podejmuj pochopnych decyzji. Tak, uciekł. Ale nie do innej kobietytylko do swojej matki. To znaczy, iż nie zrezygnował całkiem. Daj mu czas. Wróci.
Ale nie jestem już pewna, czy chcę, żeby wrócił.
Złamał mnie. Zdradził, gdy byłam najbardziej bezbronna. Gdy myślałam tylko o naszym synu, o naszej trójceon zrezygnował. Nie wytrzymał choćby kilku miesięcy. A teraz zastanawiam się… czy jeszcze mogę mu ufać? Czy mogę na niego liczyć? To on chciał tego dziecka. To on nalegał. A gdy tylko maluch się pojawił, uciekł.
Teraz wszystko spoczywa na mnie. Nasz syn, codzienność, wyczerpanie, strach. I jedno pytanie, które nie daje mi spokoju: jeżeli zostawił mnie w takim momencieco będzie dalej?… Życie nauczyło mnie, iż ci, którzy obiecują najwięcej, często są pierwszymi, którzy odchodzą, gdy przychodzi czas próby.





