Bogaci teściowie nie chcą pomóc w zakupie mieszkania: dla dziecka tacy dziadkowie są zbędni

newskey24.com 1 tydzień temu

Rodzice mojego męża są zamożni, ale odmówili pomocy z wkładem własnym na mieszkanie: dziecku nie są potrzebni tacy dziadkowie

Rodzice mojego męża, Krzysztofa, to ludzie majętni. Mieszkają w wielkim domu w centrum Poznania, mają kilka samochodów i regularnie wyjeżdżają na zagraniczne wakacje. Ja wychowałam się w skromnej rodzinie z małego miasteczka pod Kaliszem. Gdy poznaliśmy się z Krzysztofem i postanowiliśmy wziąć ślub, różnice w naszym pochodzeniu nie miały znaczenia. Byliśmy młodzi, zakochani i chcieliśmy budować życie własnymi siłami. Oczywiście, nie odmówilibyśmy pomocy bliskich, gdyby ją zaoferowali – opowiada Kinga.

Od dawna marzyliśmy o własnym mieszkaniu. Mieliśmy dość włóczęgi po wynajmowanych kawalerkach, gdzie tapety same odpadają, kran nieustannie kapie, a właściciel tylko czeka, aż się wyprowadzimy. Rodzice Krzysztofa wiedzieli o naszych trudnościach, ale udawali, iż ich nie widzą. Mieli przecież pieniądze – mogliby pomóc, gdyby tylko chcieli. Ale widocznie nie mieli takiego zamiaru.

Moi rodzice mieszkają daleko, na wsi pod Kaliszem. Ich zarobki są skromne, więc nigdy nie liczyłam na ich wsparcie. Rodzice Krzysztofa są w tym samym mieście, ale po ślubie postanowiliśmy żyć osobno – dla zachowania niezależności. Wynajmowaliśmy mieszkanie, harowaliśmy ponad siły, rezygnowaliśmy z wakacji, by odkładać na własny dach nad głową. Rodzice Krzysztofa byli tego świadomi, ale woleli trzymać się na dystans.

Pewnego dnia odwiedziliśmy ich. Teściowa, jak zwykle, zaczęła wypytywać, kiedy w końcu zostanie babcią. Postanowiłam delikatnie napomknąć:

— Pomyślimy o dziecku, gdy będziemy mieć własne mieszkanie. Na razie nie stać nas choćby na wkład własny.

Teściowa tylko skinęła głową ze sztucznym współczuciem, nie mówiąc ani słowa. Jej spojrzenie było puste, jakby moje słowa rozpłynęły się w powietrzu.

Po kilku miesiącach okazało się, iż jestem w ciąży. Ta wiadomość całkowicie zmieniła nasze życie. Powiedzieliśmy rodzicom Krzysztofa, iż spodziewamy się dziecka. Byli zachwyceni, gratulowali, snuli plany o zabawach z wnukiem. Zebrałam się na odwagę i zapytałam, czy nie mogliby pomóc choćby z wkładem na mieszkanie. W końcu dla dziecka tak ważne jest dorastanie we własnym domu.

Lecz twarz teściowej nagle stężała. Odrzekła chłodno, iż nie mają wolnych środków i nic nie mogą zrobić. To było kłamstwo! Jeszcze dzień wcześniej teść przechwalał się przed Krzysztofem, iż planują kupić nowe auto terenowe. Więc na samochód pieniądze się znalazły, ale na mieszkanie dla syna i wnuka – już nie.

Starałam się zachować spokój, ale we wrze wrzała złość. Marzenie o własnych czterech kątach, gdzie moglibyśmy wychowywać dziecko, rozpadało się na naszych oczach. Pogodziłam się z myślą, iż dalej będziemy tłoczyć się w wynajmowanej norze, gdzie co chwilę coś się psuje. Ale pomoc przyszła z najmniej spodziewanej strony.

Pojechaliśmy do moich rodziców, by powiedzieć im o ciąży. Mama wysłuchała nas, po czym oznajmiła swoją decyzję. Oni z tatą już wszystko przemyśleli: postanowili sprzedać swoje mieszkanie w mieście, aby pomóc nam zebrać na wkład. Sami zamierzali przeprowadzić się na wieś do babci, zapewniając, iż będzie im tam lepiej niż w betonowej dżungli.

Próbowałam ich odwieść od tego pomysłu, ale byli nieugięci. Miesiąc później sprzedali mieszkanie, a my z Krzysztofem otrzymaliśmy nie tylko pieniądze na wkład, ale i odrobinę więcej. niedługo kupiliśmy przytulne dwupokojowe mieszkanie na obrzeżach Poznania. Wreszcie mieliśmy własTeraz, gdy nasze dziecko biega już po własnym pokoju, a rodzice Krzysztofa wciąż jeżdżą swoim nowym samochodem, wiem, iż w życiu liczą się tylko ci, którzy potrafią dzielić się tym, co mają – nie tylko pieniędzmi, ale sercem.

Idź do oryginalnego materiału