Z jednej strony dzieci mają tysiące pomysłów na zabawy w ciągu minuty, w drugiej, jak dostaną do obiadu inny kubeczek, przeżywają totalne załamanie. Czy w takim razie ta cała rutyna to nie bajka?
Bajka, ale z morałem. Dzieci nie różnią się w reakcji na zmiany od dorosłych, tylko ich system nerwowy reaguje o wiele intensywniej niż wytresowany umysł rodziców. Dlatego reakcje na przerwanie rutyny są bardzo gwałtowne, a wejście w nowe środowisko wymaga od nich o wiele więcej wysiłku.
Jako dorośli jesteśmy przyzwyczajeni do zmieniających się bodźców, tym bardziej iż przeżyliśmy już wszystkie etapy edukacji i mieliśmy czas, aby okrzepnąć w swoich przeżyciach. W większości przypadków także podkoloryzowujemy wspomnienia wyolbrzymiamy, lub zmniejszamy przeszłe doznania.
Czy da się nauczyć takiej otwartości na zmiany i elastyczności wcześniej niż w boju adaptacji przedszkolnej? Tak, rodzice muszą tylko kierować się tymi trzema radami.
1. Naucz kompromisu
Jedną z najważniejszych lekcji otwartości na zmiany jest nauka budowania kompromisu. Zamiast karać lub nagradzać dziecko albo wykonywać czynność za nie, o wiele lepszy efekt przyniesie rozmowa z nim. "Nie, bo nie" zamyka i rodzica, i dziecko w dialogu. Maluch, który nie może przedstawić swoich racji, zacznie uważać, iż są one nieważne i trudno będzie mu odkryć się przed kolegami w przedszkolu i szkole.
Przykład: jeżeli dziecko prosi o zjedzenie czegoś słodkiego przed obiadem, zamiast powiedzieć mu, iż nie ma na to szans, lepiej zapytać je, jakie proponuje rozwiązanie, skoro wie, iż za pół godziny będzie posiłek. Podarowanie dziecku szansy na samodzielne wyrażenie pomysłu, jest nie tylko oddaniem mu poczucia sprawczości, ale także wspiera proces myślenia w krytycznych sytuacjach. Być może zaproponowane przez niego kilka kawałków jabłka przed obiadem nie zagrozi jego apetytowi.
2. Próbuj powoli
To trochę rozwinięcie poprzedniego punktu, ale dodajemy do negocjacji z dzieckiem dodatkowe składniki - konsekwencję i samodzielność. Rodzice często słusznie w czasie rozmowy z dziećmi używają słów, które świadczyć mają o konsekwencjach: "nie wchodź na drabinki, bo możesz spaść". Jednak ten skutek jest dla dzieci zupełnie abstrakcyjny, ponieważ nie biorą udziału w omawianiu problemu, bądź rodzic interweniuje, zanim zdążą przekonać się, iż wysokość jest dla nich za duża.
Przykład: Dziecko chce wejść na wysokie drabinki. Rodzic, zamiast deklaratywnie odmawiać dziecku prawa do spróbowania, powinien powiedzieć: "Tam jest wysoko, obawiam się, iż możesz spaść. Jak myślisz, jak możemy zadbać o twoje bezpieczeństwo?". W ten sposób zaprasza dziecko do dyskusji, a także uczy, iż wszystkiego próbujemy powoli. Dziecko powie: "Wejdę tylko na trzy schodki i zobaczę, czy się nie boję". Rodzic zgadza się i daje poczuć maluchowi konsekwencje jego wyboru.
To uczy dziecko, iż warto próbować, a decyzję zawsze można zmienić. Wycofanie się jednak nie jest równoznaczne z poniesieniem porażki, ponieważ do czegoś już się odważyło. Następnym razem może uda się wejść wyżej albo poznać nowych kolegów lepiej, skoro już raz bawiło się z nimi klockami.
3. Opuść strefę komfortu
Prawda jest taka, iż w sytuacjach kryzysowych stajemy się bardzo mało elastyczni. Kierowani instynktem "uciekaj albo walcz", wybieramy spośród tych dwóch opcji. Twoje dziecko też to robi. By nauczyć się otwartości na nowe rzeczy, dobrze jest przesuwać środek ciężkości i wychodzić ze strefy komfortu.
Jako dorośli robimy tak, gdy na przykład idziemy po awans do szefa - zamiast wskakiwać mu do biura, przygotowujemy notatki dotyczące naszych wyników i cele, które chcemy osiągnąć, umawiamy się na spotkanie itp. Ten proces trwa. Podobnie powinno być z dzieckiem.
Począwszy od jedzenia, gdy odmawia próbowania nowych pokarmów (możemy tu wdrożyć food chaining), po wychodzenie z domu do przedszkola.
Przykład: Dziecko od samego rana nie chce wyjść do przedszkola. Rodzice namawiają je, ale razem z uporem malca maleje ich spokój i opanowanie. Zamiast się denerwować, lepiej zaproponować dziecku małe kroczki. Razem założyć koszulkę, razem zjeść śniadanie (z jakąś nowością na talerzu), razem zejść po schodach licząc wszystkie stopnie (w rytm nowej piosenki). Niech przekroczenie granic odbywa się na podstawie elementów, które dziecko już zna, wtedy zmiana środowiska nie będzie dla niego takim zaskoczeniem.
I naprawdę, jeżeli dziecko nie chce chodzić do przedszkola, adaptacja może odbywać się na jego schodkach. Każdego dnia można zapoznawać dziecko z trochę dalszym fragmentem podwórka lub budynku, aż samo odważy się wejść do sali.
Tak, będzie to proces długotrwały, ale spokój i poszanowanie granic dziecka są o wiele cenniejszymi wartościami.