Bostonka u dzieci to nie jedyna "plaga". "Mamy za sobą już ospę i jelitówkę, teraz czas na wszy"

gazeta.pl 3 godzin temu
Wielu rodziców ma wrażenie, iż przedszkola i szkoły stały się miejscem niekończącego się łańcucha infekcji. Do naszej redakcji napisała mama przedszkolaka, która w krótkim czasie musiała zmierzyć się z całą serią dziecięcych chorób. "To się chyba nie skończy" - kwituje kobieta."Mamy za sobą już ospę i jelitówkę, teraz na tapet wchodzą wszy" - wyjaśnia pani Dorota (imię zmienione), nie kryjąc zmęczenia. Jak przyznaje, ostatnie tygodnie to ciągłe zwolnienia, wizyty u lekarza i dezynfekowanie wszystkiego w domu. "Jestem tym niesamowicie zmęczona i wręcz boję się odbierać telefon, gdy moje dzieci są w placówkach". Nasza czytelniczka opisuje, iż jest mamą dwóch chłopców. Starszy z nich jest już w "zerówce", młodszy właśnie zasilił szeregi przedszkolnej grupy "Pszczółek". - Odkąd chłopcy rozpoczęli rok szkolny, były może dwa tygodnie, które nie przyniosły nowych chorób - tłumaczy mama przedszkolaków.
REKLAMA


Zobacz wideo


"Nie w moim stylu ta piosenka jest" - dzieci o kultowej piosence lat 80. Wybierz serwis


"Dzieci nie zdążą wrócić do przedszkola, a już chorują na coś nowego"Okres jesienno-zimowy przynosi prawdziwą lawinę zachorowań. Wystarczy kilka dni przerwy, by po powrocie do placówki dziecko zaraziło się kolejną chorobą. W tym roku szczególnie często pojawia się bostonka, czyli choroba bostońska, która łatwo przenosi się wśród najmłodszych. - W placówce moich dzieci chorowało już chyba pół przedszkola. Jedno dziecko wraca, drugie wypada z powodu gorączki. Kiedy myślimy, iż najgorsze minęło, okazuje się, iż to dopiero początek - relacjonuje autorka listu. I wyjaśnia, iż jej synowie mierzyli się już z przeziębieniem, jelitówką i bostonką. - I kiedy myślałam, iż najgorsze już za nami, bo obaj przechorowali bostonkę i mogliby w tym tygodniu wrócić na zajęcia, dostaliśmy komunikat z przedszkola, iż wykryto tam wszy. Ręce mi opadły - dodaje kobieta.Zmęczenie, frustracja i bezradnośćInni rodzice, podobnie jak nasza czytelniczka, przyznają, iż czują się bezsilni wobec niekończącej się serii infekcji. Ciągłe choroby oznaczają nie tylko stres i brak snu, ale też trudności w pracy. "Nie da się zaplanować tygodnia. Ledwo dziecko wyzdrowieje, a już pojawia się kolejny problem" - mówi Hanna, mama pięcioletniej Alicji. - Na naszej grupie rodziców na Facebooku pojawiają się apele, by częściej przypominać o podstawowych zasadach higieny i zwracać uwagę na swoje dzieci, a kiedy są chore, nie posyłać ich do placówki - dodaje mama Alicji i przyznaje, iż "nie wszyscy się do tego stosują".Codzienność rodziców w okresie infekcji- Raz, iż szkoda mi moich dzieci, bo choroba jest dla nich męcząca. A dwa to kwestia zwolnień z pracy. Nie mogę być co tydzień na L4, mój mąż też nie, a do pomocy nie mamy nikogo. Szefostwo już krzywo patrzy, a wiem, iż nie jesteśmy jedyną rodziną w takiej sytuacji - dodaje autorka listu do redakcji eDziecka. Kobieta apeluje także, by pracodawcy "byli wyrozumiali", bo nie każdy może zostawić dzieci pod opieką kogoś z rodziny.


Co sądzisz o tej sytuacji? Czy rodzice powinni posyłać przeziębione dzieci do żłobków i przedszkoli? Czy lepiej zostać z nimi w domu i poprosić lekarza o zwolnienie, by móc opiekować się chorym dzieckiem? Zachęcamy do podzielenia się swoją historią: agatagp@agora.pl
Idź do oryginalnego materiału