Tak kilka brakuje
Końcówka roku szkolnego to czas, kiedy dzieci myślą już o wakacjach, nauczyciele kończą wypełnianie dokumentacji, a w wielu domach zaczyna się... matematyka. Rodzice z kalkulatorem w ręku liczą średnie swoich pociech, liczą punkty i sprawdzają, czy ich dziecko załapie się na czerwony pasek. Nagle okazuje się, iż różnica między "dobrym uczniem" a "bardzo dobrym uczniem" to nie miesiące pracy, tylko... dwie setne.
To nie żart – o takiej sytuacji opowiedział autor bloga "Dzieckiem po Oczach", który podzielił się w 2024 roku na Facebooku historią swojego syna: "Mój syn przyszedł parę dni temu do domu i oznajmił, iż brakuje mu dwie setne do paska. Nie wiem dlaczego, ale najpierw przypomnieli mi się panowie, których czasem spotykałem na ulicach miast, co ochrypłym głosem pytali, czy dołożę im dwadzieścia groszssszy, bo brakuje im do piwa"
I dalej, w tym samym wpisie: "A potem wysłałem wiadomość do nauczycielki syna, którą lubię, bo jest git, tymi słowy: 'Dzień dobry! Proszę Pani. Mój syn ma 4,73 i brakuje mu 0,02 do paska. Czy mógłby przebrać się za Latarnika i biegać po osiedlu, krzycząc Sienkiewicz, żeby podwyższyć ocenę?'. Odpisała, iż zrobiłem jej dzień, bo to jej ulubiony rodzaj wiadomości rodzicielskich, a ich kolekcja czerwcowa rośnie i kwitnie. Niestety, zamiast przycisnąć mu głowę do biurka, aby przemyślał, do kogo pisać i co kupić w papierniczym, co wykleić, skleić, namalować na te dwie setne, zrobiłem mu wolne od szkoły i pojechaliśmy do Wrocławia na Przegląd Nowego Teatru dla Dzieci [...]".
To zabawna i bardzo celna opowieść, która pokazuje, jak bardzo zgubiliśmy sens oceniania. Bo czym tak naprawdę różni się uczeń z średnią 4,73 od tego z 4,75? Niczym – poza brakiem czerwonego paska, który dla wielu dorosłych jest symbolem sukcesu, zaangażowania i "porządnego wychowania".
Dajcie sobie i dzieciom spokój
W rzeczywistości dla dziecka ta presja może być ogromnie krzywdząca. Czuje, iż cały rok jego pracy zostanie oceniony jedną liczbą – i iż to ona decyduje o tym, czy mama i tata będą zadowoleni. Często nie dlatego, iż oni to mówią wprost – wystarczy ich rozczarowana mina, milczenie, porównanie z innymi. Dzieci to wyczuwają.
Co więcej – w wielu szkołach to sami uczniowie zaczynają się porównywać, rywalizować, zazdrościć sobie nawzajem wyników. A dorośli, zamiast to zatrzymać, dolewają oliwy do ognia. Pojawiają się prośby do nauczycieli, aby "coś wymyślić", żeby jednak "dobić do paska", choćby jeżeli to wymaga przymykania oka lub dodatkowych zadań w ostatnich tygodniach szkoły.
Tylko czy naprawdę warto? Czy nie lepiej – jak wspomniany tata – uznać, iż dziecko i tak świetnie sobie poradziło, a dwie setne nie są powodem do stresu? Może, zamiast siedzieć nad dziennikiem elektronicznym, warto spędzić razem czas, pojechać gdzieś, obejrzeć coś ciekawego, porozmawiać. I powiedzieć dziecku: "Nie musisz niczego udowadniać. Jesteś dla mnie ważny, niezależnie od tego, czy na twoim świadectwie będzie czerwony pasek".
Problem nie leży w samym świadectwie. Leży w tym, jaką wagę mu nadajemy. Dopóki nie zrozumiemy, iż nauka to coś więcej niż ocena, będziemy co roku oglądać ten sam cyrk: stres, maile, kombinowanie, płacze i rozczarowanie. Może warto z tego przedstawienia wyjść? Bo jeżeli naprawdę zależy nam na dzieciach, to dajmy spokój tym paskom.