"Brudno, śmierdzi i są pluskwy". By być częścią ich pasji, rodzice nie potrzebują biletu

gazeta.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: ttabography / Shutterstock


- Ludzie są uprzedzeni do pociągów. Brudno, śmierdzi, pluskwy na siedzeniach. A pociągi to coś więcej - mówi mi Kamil, ojciec małego pasjonata kolei. Maciej zaciska pięść, a Ania wyznaje, iż tak naprawdę straciła dom. Przez zgrzytanie zębów, smutek i niewiarę, przebija się jednak wyjątkowe uczucie, które zdaniem wielu, już dawno umarło. To miłość do kolei. Choć czasem nie ich własna.
Media zmieniają świat, ale nie zabiły miłości do pociągów. Przekonują mnie o tym m.in. historie, które dane było mi usłyszeć w ostatnim czasie. I piszę te słowa z pełną odpowiedzialnością w tak istotny dzień: 221 rocznicę pierwszej podróży pociągiem. 21 lutego 1804 lokomotywa Penydarren, zbudowana przez Richarda Trevithicka, pociągnęła przez 15,3 km pierwszy eksperymentalny pociąg z 10 tonami węgla i 70 pasażerami.


REKLAMA


Maciej: Mój syn chciał się bawić inaczej, choć "Tomek" był na wyciągnięcie ręki
Maciej nie pali od 12 lat, chyba iż życie postawi go w ekstremalnej sytuacji. Tak jak teraz, gdy na moją prośbę wraca do jednego z najtrudniejszych okresów w swoim życiu. - Te małe łajzy... - zaczyna swoją opowieść, cedząc przez zęby. Znajdujemy się przy wejściu do blokowej piwnicy na jednym z typowych górniczych osiedli. Wiem, iż gdy tylko Maciej uchyli lekko przegniłe drzwi z dykty, jego koszmar wróci.


To nie jest tak, iż ich nie lubię. Specjalnie przeczytałem kilka książek, żeby wiedzieć co i jak. Mój syn jednak chciał się bawić inaczej. Na początku było jeszcze zabawnie, ale potem? Każda kolejna godzina, dzień, miesiąc. Było coraz trudniej, a miał przecież "Tomka" i jego wspaniałe historie na wyciągnięcie ręki! Ale nie...


Zobacz wideo Katarzyna Glinka zaadoptowała dziewczynkę. "Poczułam coś, co czuje się do swojego dziecka"


Mój rozmówca urwał, odwrócił twarz od światła dyndającej smętnie na kablu żarówki. Spojrzenie pełne dawnego bólu ukrył w mroku. Otworzył kłódkę od komórki i puścił mnie przodem, sam został na progu. Widziałam, jak zaciska pięść.


W "Tomku i przyjaciele" był jeszcze chociaż Pan Szyneczka. Pan Szyneczka to był gość, ale syn nie chciał go docenić. Jedną opowieść czytał choćby sam Ringo Starr, przyznaję - dość mroczną - o zamurowanym w tunelu próżnym Heniu. To są jednak historie, które coś znaczą! Albo weźmy takiego Gatora. Widziałaś kiedyś Gatora? To jest z*******y pociąg, nie jakiś idiotyczny Bruno ze "Stacyjkowa".


- Absurd! Nie ma czegoś takiego jak latające pociągi! Pociągi nie przeskakują z toru na tor ! "Kto ostatni ten ma kwadratowe koła!" - kto wymyśla takie beznadziejne teksty. Dlaczego Wiola jest taką chamką i nikt jej nie zwraca na to uwagi?! Skoro w tym mieście nie ma ludzi, po co są tam pociągi, dla kogo Frostini robi lody. Dlaczego?!
Głuche echo po uderzeniu pięścią w drzwi rozległo się po wilgotnym korytarzu. Maciej znikał powoli na jego końcu. Ja wodziłam oczami po kilkunastu zakurzonych kartonach, opisanych jako "do oddania - ciuchciaki 'Stacyjkowo'". W środku demonicznie uśmiechające się zabawki, plastikowe tory, które nigdy nie chciały dobrze się połączyć, puzzle bez jednego elementu, zostawione , bo "tato, może jeszcze ułożę". Wodzę palcami po wyblakłych stronach gazetki "Tomek i przyjaciele". Jest lekko powyginana wilgocią. To ślady piwnicznej wilgoci czy łez? Nie wiem.


'Czy widziałaś kiedyś Gatora?' - spytał mnie Maciej. Youtube.com/@thomasandfriends


Anna dla "Tomka" straciła dom: Cieszę się, iż syn ma pasję
Z moją przyjaciółką Anną spotykam się w jej domu na warszawskim Ursynowie. Uchyla drzwi i zaprasza mnie do środka. Jest świeżo po siódmych urodzinach jej syna. Zaskakuje mnie jednak ten obrazek i miejsce, które kiedyś dobrze znałam. - Nie zdążyliśmy jeszcze posprzątać. Skręć w lewo, a potem daj krok nad parowozownią, przy obrotnicy jest więcej miejsca na stopę - tłumaczy mi, zapraszającym gestem prowadząc do stołu.


Cieszę się, iż syn ma pasję. Naprawdę, choć - jak widać - bywa to przytłaczające. Gdzie się nie odwrócę, tam jakiś pociąg.


Lekko nerwowy śmiech uspokaja łykiem herbaty, odsuwa skończoną do połowy makietę dworca, której na pewno nie robiło dziecko. Patrzy z czułością na 7-letniego blondaska, który właśnie buduje nowy tor. Pociągi mają odbierać mleko z farmy. - Nie sądziłam, iż będę mieć taką euforia z ulepienia krowy z plasteliny. Cieszy mnie za każdym razem, gdy w naszych zabawach pojawia się coś, co nie jest pociągiem z twarzą - mówi skubiąc nerwowo resztki kleju modelarskiego, który przyschnął na dłoni.


Czytaj także:


W latach 90. mówili: Masz 10 zł, bo jak ty sobie w życiu poradzisz


Syn Anny kocha pociągi. Wszystkie. Te "Tomka numer 1" i te ze "Stacyjkowa". Rodzina wspiera tę pasję. Nigdy nie ma problemu z tym, co kupić na prezent - wiadomo pociąg. Powtórki nie są żadnym problemem. - Są trzy Willsony, czterech Bruno, pięć Koko - wymienia Anna. - Najlepsze są te z pierwszych serii, mają metalowe spody i metalową karoserie. Bez wątpienia są też wytrzymalsze i mają wierniejsze kolory. Anna marszczy brwi, oglądając czerwoną lokomotywę. - O, proszę, na tej już jest odprysk, ciężko znaleźć ten odcień czerwieni.


Anna ze zniecierpliwieniem przegląda kosmetyczkę z lakierami do paznokci. Ja rozglądam się po dopracowanym w każdym szczególe "Stacyjkowie", które około doniczki z fikusem płynnie przechodzi w Studzienkowo, Przesiadówek i Futerkowo połączone niezawodną North Western Railway z "Tomka i przyjaciół". Kiedyś to miejsce było designerskim salonem małżeństwa plastyków. Kiedyś choćby solniczka i pieprzniczka były dopasowane do pory roku i obrusa.


O, a te kupiliśmy na Vinted - dołącza mąż Anny. - Była okazja, od razu dawali skrzyneczkę na wagoniki, w dodatku dostaliśmy jeszcze dwie książki i... A właśnie!


Przerywa swój monolog i gwałtownie kuca obok syna. - Hej, babcia mówiła, iż udało jej się w drogerii pod jej domem wagoniki z nowej serii - mówi teatralnym szeptem do syna. Anna przewraca oczami. - Co? Kolejny? Mieli już nic nie kupować.
Mieli nic nie kupować. Jednak, kiedy babcia widzi kolejne błyszczące opakowanie z 62 wagonikiem do kolekcji, nie umie się powstrzymać. To dla wnuczka założyła sobie konto na OLX-ie i na Allegro. Na hasło "Mamo, nie kupuj już nic, ma tyle zabawek" wykręca się: "A, tam! Lekarz kazał mi i tak iść na spacer, akurat przechodziłam obok komisu z zabawkami". Ja jednak dobrze znam tę babcię. Jeszcze nie urodziłby się taki lekarz, którego apeli o codzienne spacery, by posłuchała. Siedem lat temu urodził się natomiast przyszły fan pociągów.


Makieta kolejowa we Wrocławiu Shutterstock/Lerner Vadim


Kamil: Żużel to życie, pociągi to jego sens
Kamil nie chciał dać mi swojego numeru. Wiem, iż nie ma czasu w rozmowy, jak każdy pracujący ojciec-pasjonat. Jednak pociągi nie są jego własną pasją, tylko syna. Z każdą minutą coraz lepiej rozumiałam, iż w tej rodzinie "pociągowego bakcyla" - wbrew temu, co twierdzi Kamil - złapał nie tylko pierworodny.


Nie to, iż osobiście nie lubię pociągów - Kamil zawiesza głos, a w jego tonie zabrzmiała nuta nostalgii i wahania. - Znaczy, po prawdzie, nie są mi też obojętne. No, ale czy w ogóle na pociągi można być obojętnym? Takie na przykład parowozy!


Nie muszę go widzieć, żeby słyszeć, jak uśmiech momentalnie rozjaśnia mu twarz. - Chciałbym, aby syn łaskawiej spojrzał na lokomotywy parowe. Ja wiem, iż to nie to samo, co lokomotywy elektryczne, ale moglibyśmy wtedy pojechać na paradę parowozów w Wolsztynie. To taka nieduża miejscowość pod Poznaniem. Wiedziałaś, iż mają tam najstarszą parowozownię?
Po chwili odchrząka skonfundowany, temperując swoją ekscytację. - To, o co chciałaś zapytać? - rzuca już spokojniejszym i pełnym profesjonalizmu tonem. Pociągi są dla syna Kamila czymś więcej niż pasją. Są bezpieczną przystanią. Odnajduje spokój w surowych detalach lokomotywy wieloczłonowej, praktycznym mechanizmie drzwi skrzydłowo-łamanych, rodzajach lamp, kół, odbieraków prądu.


Czytaj także:


Aneta jest głucha, a jej dzieci są koda. "Ciągle natrafiamy na mur"


Jak pisze Paul Theroux, powieściopisarz i pasjonat kolei: "Pociąg jest ruchomym targowiskiem, któremu nie sposób się oprzeć, (...), który porusza się w doskonałej niezależności od krajobrazu i w miarę nabierania prędkości poprawia ci nastrój. Potrafi ukoić choćby w najokropniejszych okolicznościach". Mam wrażenie, iż słowa te trafnie oddają emocje milionów pasjonatów kolei, w tym syna Kamila.


Pewnie tę fascynację trudno byłoby udźwignąć ojcu, gdyby nie fakt, iż sam też ma sporo za uszami: żużel, a konkretnie wielką miłość do tego sportu. W wakacje rodzinnie pożenili kolej z żużlem. Nie da się? Ano się da, trzeba być jednak tym, wpędzającym innych rodziców w kompleksy, ojcem, który dla syna objedzie pół kraju.


Zrobiliśmy żużlowo-kolejową wycieczkę po Polsce. Jeździliśmy pociągami śladami makiet kolejowych i stadionów żużlowych. Odwiedziliśmy Krosno, Gliwice, Wrocław, Leszno i Rawicz. W Rawiczu, stojąc na jednym wale, ja mogłem obserwować zmagania żużlowe, a mój syn odwrócony w drugą stronę, patrzył z zachwytem na przejeżdżające za stadionem pociągi.


Jak wiele jestem w stanie zrobić dla dziecka? - to pytanie zadają sobie każdego dnia rodzice małych pasjonatów Shutterstock/Wirestock Creators


Pociągi to coś więcej
Miłość ludzi do tych wielkich, skomplikowanych maszyn możemy już liczyć w setkach lat i - jak pokazali mi moi rozmówcy - niejedno ma ono imię.


Myślę, iż ludzie są uprzedzeni do pociągów. A to któryś nie dojechał, a to kolejny się spóźnił. Brudno, śmierdzi, pluskwy na siedzeniach - niestety to się wybija w mediach. A pociągi to coś więcej.


To prawda. To coś więcej. To kilkadziesiąt ton stali, żelaza, szkła, plastiku. To śruby, nity, zaczepy, sprężyny. To moc, prędkość, historia i czas. To radość, ekscytacja i fascynacja, które łączą miliony osób na świecie. Historie moich rozmówców, przybrane w pewnych miejscach słowami, przy których muszę wylegitymować się licentia poetica, są prawdziwe. Wsparli pasję swoich dzieci zaangażowaniem, czasem, przestrzenią, pieniędzmi i lakierem do paznokci. A niektórzy z nich zamurowali choćby swoją własną jak lokomotywę Henia w tunelu.


Kiedy rodzi się dziecko, życiowa zwrotnica musi się przestawić: nie ma innej możliwości. Gdy jednak w dziecku rodzi się pasja, rodzic ma wybór. Może zostać na stacji lub wsiąść do tego pociągu, nie potrzebuje biletu. Maciej, Anna i Kamil podjęli decyzje, które dały mi nadzieję, iż hobby dziecka nas nie zabije. Trzymam się kurczowo tej myśli. Zwłaszcza iż jedno z moich dzieci chce być youtuberem, a drugie górnikiem.
Idź do oryginalnego materiału