Była nauczycielką, ale odeszła z zawodu. "Atmosfera rezygnacji i marazmu wciąga jak bagno"

gazeta.pl 6 godzin temu
Zdjęcie: Shutterstock/VCoscaron


W szkołach brakuje nauczycieli. Młodzi pedagodzy nie chcą pracować w publicznych placówkach, bo nie uśmiecha im się klepanie biedy. Ale niskie wynagrodzenie nie jest jedynym powodem, dla którego nauczyciele rezygnują z pracy w zawodzie. - Jak jesteś nauczycielem, to masz trzech szefów: roszczeniowych rodziców, śledzących każdy twój ruch uczniów oraz dyrekcję i kuratorium - mówi w rozmowie z eDziecko.pl była nauczycielka.Marlena (nazwisko do wiadomości redakcji) odkąd pamięta marzyła o pracy w szkole. W liceum spotkała wielu wspaniałych pedagogów i to utwierdziło ją w przekonaniu, iż sama w przyszłości powinna uczyć młodych ludzi, to jej powołanie. Tak też się stało. Po studiach pedagogicznych zaczęła pracę w jednym z warszawskich techników jako nauczycielka Wiedzy o kulturze. - Byłam dobrym nauczycielem, uczniowie mnie lubili, miałam też sporo zapału i pomysłów na niestandardowe lekcje. Wytrzymałam trzy lata - mówi w rozmowie z redakcją eDziecko.pl. Dlaczego odeszła? Jednym z powodów były niskie zarobki.
REKLAMA


Zobacz wideo


Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"


- Zarabiałam naprawdę mało, pracowałam na 3/4 etatu i uczyłam głównie maturzystów, którzy od maja nie mają już lekcji, a pensja z całego roku jest uśredniona. Musiałam dorabiać w innych szkołach i brać tam pojedyncze godziny, więc mój cały tydzień przebiegał w rozjazdach i próbach pogodzenia skomplikowanego grafiku - wyjaśnia Marlena. - Bo praca nauczyciela to nie tylko lekcje, ale też rady pedagogiczne, wywiadówki, komisje, przygotowywanie apeli, a to się często w kilku placówkach pokrywało - dodaje. Ze swojej pensji Marlena nie była w stanie opłacić choćby połowy wynajmowanego w Warszawie pokoju, nie mówiąc o pozostałych kosztach utrzymania się.


Zdjęcie ilustracyjne Shutterstock/n_defender


Zbyt wielu szefówByła nauczycielka przyznaje, iż niskie zarobki nie były jedynym powodem, dla którego zmieniła zawód. Chodzi też o wysokie wymagania wobec pedagogów. - Jak jesteś nauczycielem, to masz trzech szefów: roszczeniowych rodziców, śledzących każdy twój ruch uczniów oraz dyrekcję i kuratorium. I każdy chce od ciebie kompletnie czegoś innego - mówi. Przypomina, iż nauczyciel musi być wzorem dla uczniów. - Ilekroć wychodziłam do pubu ze znajomymi, miałam z tyłu głowy, czy ktoś z uczniów mnie tam nie zobaczy. Mieliśmy raz sytuację, iż koledze, który uczył matematyki uczniowie grzebali przed domem w śmieciach i odkryli butelkę po wódce i cała placówka huczała od plotek - wspomina. "Atmosfera rezygnacji i marazmu"Marlena opowiada, iż gdy rano pełna zapału i entuzjazmu wchodziła do pokoju nauczycielskiego, gwałtownie zaczynała się czuć jak balonik, który ktoś przekuł igłą. Chodziło o atmosferę, jaką wprowadzali pozostali nauczyciele. - Większość siedzi w jednej szkole całe życie, do tego są mocno wypaleni i sfrustrowani, często to ludzie, którzy dawno powinni być na emeryturze - mówi i dodaje, iż to coś bardzo dalekiego od pracy w "młodym dynamicznym zespole". - Atmosfera rezygnacji i marazmu unosi się nad pokojem nauczycielskim i wciąga jak bagno. No i jeszcze odbiór społeczny. Jak powiesz komuś na imprezie, iż jesteś nauczycielem to raczej nie zobaczysz zachwyconej miny, możesz za to przeczytać setki komentarzy w internecie, jakim jesteś pasożytem, jak nic nie robisz, ile masz wakacji, ile wolnego - dodaje była nauczycielka.


I kolejny powód...Jednym z powodów rezygnacji z pracy w szkole były przykre dla Marleny doznania estetyczne. - Wiem, iż dla wielu to nie jest rzecz istotna, ale dla mnie jak najbardziej. Pomalowane pomarańczową farbą olejną lamperie i smród lizolu wpędzały mnie w przygnębienie - wyjaśnia. - Trzeba było do pracy przynosić własny papier toaletowy, bo w łazienkach był tylko na początku miesiąca. I zapach 30 spoconych nastolatków, którzy właśnie mieli WF i tuż po nich przychodzą na lekcję, a okien nie można otworzyć, bo jest zima - wspomina z niechęcią.A młodzież? - Uczniowie są w tym wszystkim najfajniejsi, ale wypracowanie sobie autorytetu wymaga czasu i siły. Szczególnie iż są dziś zupełnie inni niż jeszcze 20 lat temu, a klasy mają po 30 osób. Marlena twierdzi, iż współcześni nastolatkowie mają spore problemy z tym, żeby się skupić na dłużej 30 sekund i mają sporo problemów emocjonalnych. - Bardzo często, jak młody człowiek popełnia samobójstwo, to wszyscy pytają gdzie byli nauczyciele. Ja znam odpowiedź na to pytanie: byli w drodze do czwartej szkoły, w której dorabiają, żeby związać koniec z końcem - mówi rozgoryczona Marlena. Dziś pracuje w zupełnie innym zawodzie, lepiej zarabia, ma mniej stresu w pracy i więcej czasu wieczorami. Spytana, czy wróciłaby kiedyś do szkoły, odpowiada: "Za nic w świecie". A ty? Co sądzisz na temat warunków, w jakich pracują polscy nauczyciele? Daj znać w komentarzach
Idź do oryginalnego materiału